Jeśliby się kto obawiał, że przedstawienie na podstawie Lalki będzie szkolnym brykiem z powieści Prusa - może być spokojny, z czymś takim się nie spotka. Przyznam, że ja lękałem się czegoś innego. Lalki z hopsztosami. Której kształt sceniczny byłby tak daleki od powieści, jak Wokulski od serca Łęckiej. Lalki będącej pretekstem dla inscenizacyjnych, myślowych eksperymentów reżysera i piszącego ją „na nowo" dramaturga.
Nie brak przecież u nas takich przedstawień klasyki; rojących się od pomysłów, wybierających kilka wątków dzieła i uwspółcześniających je na siłę, dostosowując do aktualności polityki, kultury, obyczaju. Ot, na przykład Rzeckiego w jednej z teatrów grała jakiś czas temu… aktorka (skądinąd dobrze!).
„Bądź jak bądź - mówił do siebie Rzecki - głupia historia z tym teatrem…" (Rozdział ósmy, Zdumienie, przywidzenie i obserwacje starego subiekta). Cytuję go tu jednak z uśmiechem, bo sądzę, że najnowsza premiera Współczesnego, choć zdziwiłaby go niewątpliwie, to nie sprawiłaby mu przykrości. Przeciwnie, odnalazłby w niej siebie, a i Stacha, jakiego kochał.
Widzowie
...