„Ach! Ukrainy nie będzie!/ Bo ją ludzie ci na mieczach rozniosą./ Ach! róż polnych z jasną rosą/ Zabraknie, bo je ludzie ci kochankom rozdadzą./ Ach dumy w grobach ucichną!/ Bo się pieśni, do polskich już rycerzy uśmiechną./ Ach koniec Ukrainie!/ Bo się sztandar szlachecki na kurhanach rozwinie".
Profesor Danka Dąbrowska (1952-2018) opowiadała, że kiedy Henryk Machalica wypowiadał jako Pafnucy słowa powyższe, a napisane ręką Juliusza Słowackiego w jednym z najbardziej niezwykłych tekstów polskiej literatury - „Śnie srebrnym Salomei", publiczność Teatru Narodowego płakała. Inscenizacji Hanuszkiewicza, mającej premierę w grudniu 1977 r. i chyba mimo wszystko jednak niedocenianej, widzieć nie mogłem, jednak opowieści o spektaklu nigdy nie zapomnę. Skąd wzruszenie widzów, odciętych przecież od dawniejszych kontekstów historycznych, a i tych, które stają się naszym udziałem w ostatnich tygodniach, nie wiem. Względem kresów, szczególnie krainy nad Dnieprem i Dniestrem, Polaków zawsze cechowało rozrzewnienie graniczące z bezdenną tęsknotą. Zawieszona między
...