Oswajamy się z tą wojną. Wydaje się daleka. Doniesienia o kontrofensywie Ukrainy ułatwiają to myślenie. A kiedy nie ułatwiają, zmieniamy radiową stację, przełączamy kanały telewizji, gdzie trwają dyskusje, jak daleko posunie się Putin. No bo ileż można - myśli wielu, również tych, którzy Ukrainie współczują, a wszystkiego najgorszego życzą rosyjskiemu agresorowi, przecież mamy swoje życie, swoje problemy…
* * *
Wiem, pamiętam. Żaden europejski kraj nie podzielił się z Ukrainą tak bardzo jak Polska. Pomocą wojskową, ekonomiczną, a przede wszystkim humanitarną - ludzką. To prawda. Nie brak było u nas - zwłaszcza w początkowej fazie wojny - gestów braterskich, dobrosąsiedzkich. Dzięki temu żyje u nas, albo udało się przez nasze granice dalej, trzy miliony Ukraińców. Głównie kobiet i dzieci. Piękna była - i jest - ta nasza solidarność. Zwłaszcza że spontaniczna, obywatelska, nie zawsze mogąca liczyć na pomoc państwa.
Nie ulega jednak kwestii, choć na razie nie mówi się o tym głośno, że w miarę oswajania się z szokiem wojny, choć ona tak blisko, za granicą naszego
...