Przez trzy dni nasza scena polityczna przeżywała niepokojące wstrząsy i to akurat w czasie zaplanowanym przez rząd na surmy pochwalne: Ileż to w ramach Polskiego Ładu narodowi damy, co zbudujemy, jak urośniemy w oczach świata… A tu nasi bliscy sąsiedzi, znani od ponad tysiąclecia, z którymi niejedną beczkę soli żeśmy przejedli, pędzą ze skargą na nas prosto do unijnego sądu, a ten nakazuje zamknąć kopalnię i elektrownię obsługującą obszar zamieszkany przez osiem milionów Polaków!
Na szczęście rząd – inaczej niż w przypadku Puszczy Białowieskiej – od razu powiedział, że niczego nie zamknie. Poczeka na rozstrzygnięcie sprawy i wyrok. Jednocześnie podjęto z Czechami rozmowy na tyle skuteczne, że sąsiad postanowił wycofać zażalenie…
Nie da się jednak ukryć, że incydent wywołany przez kombinacje sąsiadów i uśpienie własnych służb ujawnił, jak bardzo nasz kraj uzależniony jest od węgla. Natomiast mapka zbiegu trzech granic w rejonie kombinatu Turów pokazuje, że chociaż przeważają tam czeskie i niemieckie kopalnie, to chłopcem do bicia jest Polska. Bo zbyt bogata w surowce i silna tradycją, co mocarstwom nie w smak… Wydumany w Brukseli program Zielonego Ładu, nakazujący rezygnację z węgla na rzecz wiatraków i baterii słonecznych, przy łaskawym tolerowaniu energetyki gazowej – przyjęty na początku 2020 roku – uderza przede wszystkim w Polskę. Wymusza na nas potworne wydatki i w przyszłości dużo wyższe ceny prądu.
Tymczasem poza Europą, ogarniętą szaleńczą zieloną ideą, niemal cały świat z Chinami, Rosją, Indiami, USA, Australią, Kanadą i Mongolią(!) na czele stawia na węgiel, energetykę opartą na niskoemisyjnym jego spalaniu oraz podziemnej gazyfikacji.
Jesienią 1988 r. byłem w Rumunii (wymiana międzyredakcyjna z Constanzą), był to czas wielkiego zaciskania pasa – Ceausescu bohatersko spłacał ostatnie raty zachodniej pożyczki. Moja przewodniczka po Bukareszcie, zamożna jak na ówczesne realia dziennikarka, miała w swym „dolarowym” mieszkaniu supernowoczesny telewizor, ale tylko trzy godziny programu dziennie, bo jej ojczyzna oszczędzała prąd… Po energetycznej rewolucji podobnie może wyglądać Polska…
Drobne polskie niedopatrzenie, które Czesi od razu podali do sądu UE, zatrzęsło Grupą Wyszehradzką. To alarm dla naszego, skleconego z trudem, ostatniego bastionu tradycyjnej, normalnej Europy. Brat Czech – niczym krasnoludek w baśni Grimmów – pognał ze skargą do brukselskiej Babci. Czy nie dostrzegł jej wilczych kłów i ogona wystającego spod spódnicy? Tu chyba ma rację nasz były prezydent „aforysta”: sojusznikom możemy wierzyć… pod warunkiem, że bacznie ich pilnujemy. ©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.