Jan Krzysztof Ardanowski, najlepszy w dziejach Polski minister rolnictwa, w wywiadzie dla „Warszawskiej Gazety” stwierdził: „Ten, kto ma żywność, energię, a w niektórych rejonach świata wodę, ten de facto rządzi […] Nasi rolnicy, mówią: zainwestowaliśmy w nasze gospodarstwa, produkujemy żywność wysokiej jakości, aby zapewnić bezpieczeństwo Polsce i Europie… […] Niestety, światowy kapitał uznał, że produkcją żywności mają się zająć ogromne gospodarstwa rozproszone po świecie: Brazylia, Argentyna, Nowa Zelandia, Australia, Północna Ameryka, Ukraina, Rosja. To one mają przejąć całą dystrybucję i handel. Rolnicy są tu zbędni”.
Otóż to samo, podczas rozmów na granicy powiedział Polakom prezes ukraińskiego związku producentów rolnych Alex Lisica „Wy nie produkujcie zbóż, bo tym zajmują się w świecie dużo mocniejsi od was! Hodujcie warzywa, kwiaty. Polska za mała przeciw Ukrainie, Brazylii i Rosji…”.
Jeśli dodamy do tego, że do niedawna powszechnie potępiony za dystrybucję upraw modyfikowanych genetycznie koncern „Monsanto” stał się własnością Bayera – słynnego niemieckiego giganta farmaceutycznego, który zainwestował wielki kapitał w ukraińskie czarnoziemy, trudno się dziwić, że Komisja Europejska – jawnie wbrew prawu – popiera Kijów w sporze z Polską… I nie ma szans na zmianę… Chyba że stanie się cud – i kraje wspólnoty wybiorą nowy Europarlament, który odrzuci Zielony Ład.
Jeśli zatem chcemy mieć własną, zdrową żywność – zabezpieczenie na trudne czasy, powinniśmy jako kraj, posiadający jeszcze pewne znamiona niezależności czym prędzej wyrwać się z objęć Brukseli.
Przed Unią Europejską proroczo ostrzegał nas jako pierwszy Janusz Korwin-Mikke, niestety skutecznie wyśmiany przez euroentuzjastów.
Dziś głosy wzywające do polexitu są coraz mocniejsze, zwłaszcza w kręgu Konfederacji. Mamy też od kilku lat w kraju wciąż mało znaną partię o zdecydowanej nazwie: POLEXIT.
Jej założyciel Stanisław Żółtek, przedsiębiorca i działacz społeczny wystąpił w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Jako były europoseł znał dobrze zamysły Brukseli i trafnie przewidywał rozwój sytuacji. Nie jest wielkim mówca, więc zamiast straszyć, trzeźwo ostrzegał. Niestety, czas „pandemii” – lockdownu, izolacji – rozsądnemu wyborowi nie sprzyjał…
Dziś w Polsce argumenty za polexitem nabrały mocy, wręcz dramatyzmu; 50 proc. ceny paliw, a 70 proc. ceny prądu stanowi opłata za CO2! Tego lata skoczą w górę ceny energii w Polsce, bo wzrośnie właśnie podatek ETS za emisję CO2, dotykając każdego, a najbardziej przedsiębiorców i rolników. Niedawno Europarlament przyjął dyrektywę wymuszającą wyśrubowane normy „klimatyczne” w budownictwie, nazywany niezwykle trafnie ustawą „wywłaszczeniową”.
Wyjście z Unii może uwolnić nas od tych opresji, umożliwić powrót na ścieżkę normalnego rozwoju. I nikt nie zakaże nam rozbudowy kopalni węgla – źródeł najtańszego surowca energetycznego. Cena prądu może być nawet trzykrotnie niższa! Tania energia pobudza rozwój, przyciąga inwestorów. To takie oczywiste!
Ogromna większość zwolenników Eurokołchozu w Polsce, choć dostrzega pewne wady, ale uważa, że członkostwo w Unii pozwala nam swobodnie podróżować po Europie, odpoczywać nad ciepłym morzem, osiedlać się, pracować i prowadzić biznes za granicą… Nie wiedzą, że umożliwiają nam to dwie podpisane przez Polskę umowy międzynarodowe: układ z Schengen oraz porozumienie o Europejskim Obszarze Gospodarczym (EEA – European Econimic Area). Gwarantują swobodę podróży, zamieszkania, i działalności gospodarczej na terenie Europy. Z tych udogodnień korzystają będące poza Unią: Szwajcaria, Norwegia, Wielka Brytania. Traktaty UE natomiast narzucają nam coraz większe, coraz bardziej bzdurne ograniczenia pod przykrywką różnorakich „dopłat”.
Wszystkie partie Okrągłego Stołu (nazywane figlarnie „Bandą Czworga”) trzymają się Unii kurczowo, jak pijany płotu… Czyżby nie dostrzegali, że wspólnota coraz bardziej zbliża się do urwiska?
Czas najwyższy z niej wyjść, zanim będzie za późno. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.