Trwa zdecydowany i bardzo racjonalny bunt rolników. Być może jest to obecnie najtrzeźwiej myśląca grupa zawodowa. Pewna wagi swej roli społecznej. I co może zabrzmieć paradoksalnie – to najstarszy z tradycyjnych zawodów, który najbystrzej patrzy w przyszłość. Istotne, że w nurcie protestu zdecydowanie dominują młodzi, wiążący z produkcją żywności swe zawodowe plany. W tej walce przewodzi Ruch Młodych Farmerów. Chcą pracować na ojcowiźnie, na swoim, w Polsce.
Niedawno resort rolnictwa po rokowaniach z protestującymi na granicy ukraińskiej w Jasionce odtrąbił sukces… Wkrótce okazało się, że porozumienie o wstrzymaniu bezcłowego importu żywności z Ukrainy przez Polskę nie może wejść w życie bez zgody Brukseli, która właśnie przedłużyła ten przywilej Ukrainie. Okazało się przy tym, że ugodę graniczną podpisali towarzysze z jednej organizacji – Agrounii, z których jeden jest wiceministrem w rządzie powołanym 13 grudnia, a drugi ochotniczo reprezentował protestujących. Sęk w tym, że większość rolników państw Unii kategorycznie odrzuca zgodę Komisji Europejskiej na bezcłowy transport ukraińskich produktów rolnych. Nie godzą się też na tymczasowe złagodzenia zasad odłogowania ziemi. Żądają rezygnacji z całego Zielonego Ładu, którego celem jest likwidacja przemysłu i rolnictwa w Europie, czego nie ukrywają autorzy „humanitarnego” projektu.
Choć wybuchła już wiosna, nasi farmerzy – reprezentujący interes ponad miliona gospodarstw (u schyłku komuny było ich trzy miliony!), wiedzą, że walczą o przyszłość wszystkich Polaków, bo ich klientem jest cały naród. Dlatego ani myślą ustąpić przed walcem „postępu”. To ich adwersarze z wielkomiejskich kręgów „korpo” (w tym rolnicy z Marszałkowskiej”) wynieśli do władzy obecną ekipę Tuska.
Obserwując styl walki kolegów z Europy Zachodniej, postanowili w kolejnych akcjach „stymulujących rząd” celować precyzyjniej. Robić mniej blokad komunikacyjnych (uciążliwych dla zwykłych ludzi), a skoncentrować się na odwiedzaniu decydentów różnych szczebli, urzędników i polityków, którzy wspierają Zielony Ład oraz import z Ukrainy – w ich urzędach i domach. Zatem mniej Wersalu, więcej… konkretu.
W tramwaju – gdzie już od dawna pasażerowie rzadko rozmawiają zatopieni w smartfony – ktoś powiedział: „przekonywano rolników – kiedy nie będzie wam wolno uprawiać ziemi i hodować zwierząt, dostaniecie szansę prowadzenia wiejskich ośrodków socjalnych dla seniorów”. Chodziło pewnie o tych zagubionych w „kwadransowych miastach”… Już teraz wielu rolników rozwija biznes agroturystyczny, ale nie zamiast uprawy roli i hodowli! Wszak agroturyści chcą zakosztować prawdziwej – n o r m a l n e j wsi, a nie ruin po „Zielonym Chaosie”.
Szczecinianie, ci dorośli, pamiętają, jak to obecnie stojący znów na czele rządu polityk najpierw obiecywał, że chylącą się ku upadkowi, niedofinansowaną przez rząd Stocznię Szczecińską uratuje przed likwidacją potwornie bogaty inwestor z Kataru… I w parę miesięcy później, gdy obietnica okazała się bujdą, premier z Gdańska zaproponował bezrobotnym stoczniowcom – strzyżenie psów i wyplatanie koszyków…
Nasi rolnicy, farmerzy, prowadzący agrarny biznes bronią n o r m a l n o ś c i w Polsce i Europie.
Tymczasem już 5 kwietnia na forum ONZ odbędzie się głosowanie nad propozycją zmian traktatu, dotyczących określenia zbrodni przeciw ludzkości. Otóż światowe siły lewicy chcą, aby do tej najcięższej kategorii przestępstw – obejmujących ludobójstwo, tortury, niewolnictwo – dopisać… krytykę środowisk LGBTQ, ideologii gender, propagowania aborcji oraz operacji zmiany płci dziecka, a także głoszenie poglądów sprzecznych z ideologią tychże grup (np. cytowanie Biblii).
Jak zagłosuje świat, jak zagłosują delegaci z Polski, czy zdobędą się na odwagę obrony n o r m a l n o ś c i? ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.