Jeszcze kilka lat temu narożnik pl. Żołnierza Polskiego i al. Wyzwolenia, gdzie dziś rezyduje oddział banku PKO BP, zajmowała najsłynniejsza firma propagująca rdzennie polską sztukę – spółdzielnia artystów i rękodzielników Cepelia. Nie przypadkiem w tym miejscu – bowiem od czasu pamiętnego zlotu młodzieży „Trzymamy straż nad Odrą” (kwiecień 1946) – bije tu serce polskiego Szczecina.
Z nazwą Cepelia kojarzył się prosty, swojski, tani, a zarazem gustowny styl. Po eksmisji z ponad 50-letniej siedziby placówkę przeniesiono na południowe skrzydło placu. Tam właśnie z końcem ostatniego lata sklep wyprzedał swe resztki…
W 1926 roku, na fali ogólnoświatowego zainteresowania kulturą wsi, powstała w Polsce słynna spółdzielnia „Ład” skupiająca artystów oraz przedsiębiorców wykorzystujących motywy ludowe we wzornictwie przemysłowym.* Warto tu przypomnieć inspirowane rodzimym folklorem dzieła wybitnej artystki art deco Zofii Stryjeńskiej, która w 1925 roku na Wystawie Światowej w Paryżu zdobyła Grand Prix w czterech kategoriach: dekoracji architektonicznej, plakatu, tkactwa oraz ilustracji książkowej (+ wyróżnienie za zabawki).
„Ład” zyskał w latach międzywojennych światową renomę jako marka dla zamożnych koneserów (ubożsi mieli dostatek ludowej sztuki na jarmarkach…).
Dopiero po wojnie zrodził się pomysł, by w warunkach powszechnego niedostatku ekskluzywny styl „Ładu” „zdemokratyzować”, nie rezygnując z narodowej inspiracji, zaoferować ludziom nowoczesne, lecz niedrogie sprzęty domowe. Tę myśl udało się wcielić w życie Tadeuszowi Więckowskiemu, legendarnemu kapitanowi AK, który po po odsiedzeniu kilku lat we Wronkach (niemal cudem uniknął wyroku śmierci) w 1950 roku objął kierownictwo przeznaczonej do likwidacji spółdzielni… W niespełna pięć lat „Ład” pod jego ręką odzyskał dawną renomę i zdobył nowy wielki rynek.
Tymczasem rok wcześniej (1949) Zofia Szydłowska (ze słynnej „Platerówki” od Berlinga), pragnąc wesprzeć zubożałą przez lata okupacji polską wieś, wymyśliła Cepelię. Wpadła na pomysł założenia ogólnopolskiej spółdzielni, która dałaby źródło dochodu tysiącom rękodzielników, plastykom zainteresowanym folklorem, a klientom, głównie mieszczuchom, tanie i swojskie, oparte na rodzimej tradycji wyposażenie domów – ozdoby, meble, zasłony, stroje inspirowane folklorem.
Pomysł wypalił, dobrze sprawdzając się w latach powszechnego niedostatku. I choć niebawem założycielkę spółdzielni aresztowało UB… Cepelia przetrwała czas apogeum stalinowskiego terroru, a wraz z przełomem 1956 rozwinęła skrzydła. Jednak renomę pierwszorzędnej polskiej marki zyskała w roku 1971, gdy jej szefostwo objął T. Więckowski (wcześniej reanimator „Ładu”).
Lata prezesury kpt. Więckowskiego 1971 – 1979 to złoty okres Cepelii. W 102 spółdzielniach dysponujących 316 sklepami w całym kraju i za granicą (Nowy Jork – Piąta Aleja, San Francisco, Bruksela) firma zatrudniała 30 tys. osób.
Przełom ustrojowy w 1989 r., który w istocie był wrogim przejęciem polskiego przemysłu i handlu przez kapitał zachodni – przy walnym wsparciu tajnych służb PRL! – utopił nasz system spółdzielczy, likwidując centrale polskich sieci producentów i handlowców. Za to obcym organizacjom komercyjnym otwarto eldorado. Na państwowe i tzw. społeczne mienie pozbawione silnej kontroli sposobili się kombinatorzy. W wymuszonej formule tzw. fundacji, w okresie inwazji zachodniej tandety Cepelia, pozbawiona ośrodka strategii, osaczona przez nowe regulacje i korupcyjne układy, przetrwała aż do… wczoraj (czyli jesieni 2022 r.).
Nie jest to zwykły upadek niegdyś świetnej marki, ale bolesna klęska wielkiej, patriotycznej, przez pół wieku z sukcesem krzewionej idei wprowadzania narodowej kultury „pod strzechy”. Czy tę misję dwojga twórców Cepelii: Zofii Szydłowskiej i Tadeusza Więckowskiego (kombatantów dwóch ideowo przeciwnych armii) ktoś jeszcze podejmie?
Po likwidacji sklepów w Bramie Portowej i przy placu Zwycięstwa placówka przy al. Niepodległości była ostatnim westchnieniem Cepelii w Szczecinie. Co dobre i polskie ma właśnie złą passę.
* Szerzej o losach Cepelii i jej twórców napisał Jarosław Szczepański w Rzeczypospolitej (2016 r.). Natomiast w warszawskim sądzie toczy się wciąż proces likwidacyjny tej firmy. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.