Jakby w sam raz na rocznicę pamiętnego Sierpnia – pełnego nadziei wielkiego solidarnościowego zrywu Polaków – w sieci (Wolne Media) odezwał się ważny, wyrywający z wakacyjnej drzemki głos p. Ewy Rzeuskiej – szczecińskiej prawniczki i publicystki.
Ów głos przypomniał, że roku 1989 – nowe „pookrągłostołowe” władze, likwidując 1675 państwowych zakładów pracy w Polsce, unicestwiły jedną trzecią gospodarczego potencjału kraju!
Trzej ludzie: wicepremier Leszek Balcerowicz, minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski oraz niewątpliwy szef zespołu, ekspert z ambasady USA Daniel Fried – zdecydowali o praktycznej likwidacji 30 proc. przemysłu zbudowanego w powojennej Polsce, w tym zwłaszcza nowoczesnych technologii. Tak to trójka ekspertów, a mówiąc wprost egzekutorów, utopiła największy atut Polski lat 80. wypracowany trudem dwóch powojennych pokoleń.
Pretekstem były długi, wykreowane przez kredyty, zaciągnięte w dekadzie Gierka na inwestycje, z których produkcja miała owe należności spłacić… I pewnie by spłaciła, gdyby wspomniana trójka dywersantów pozwoliła im działać.
Wśród ofiar tzw. transformacji znalazło się 13 stoczni, w tym największe i najnowocześniejsze w Szczecinie, Gdańsku i Gdyni. Siepacze Balcerowicza skazali na zagładę świeżo zmodernizowaną – najnowocześniejszą w kraju hutę Szczecin. Zakłady przemysłu elektronicznego, na których produkty czekali złaknieni nowoczesności klienci, skazano na bankructwo. Tysiące Polaków zapisało się na zakup – uznawanego w na początku lat 90. za najnowocześniejszy w Europie – telewizora Elemis z fabryki w Elblągu… Zostali z kwitkiem, bo rodzime innowacje zagrażały zachodniej konkurencji.
W gronie ponad 30 procent „skazańców” znalazły się rozliczne zakłady przemysłu chemicznego, maszynowego, spożywczego, włókienniczego (Łódź), odzieżowego (w Szczecinie słynne marki „Odra” i „Dana”). Balcerowiczowska „transformacja” zniszczyła praktycznie przemysł terenowy, tak ważny dla średnich i małych miast. Likwidując PGR-y ekonom Balcerowicz – jednym prostackim gestem skazał na wegetację robotników rolnych – upodlił najuboższych mieszkańców PRL. W latach 90. w Polsce pojawiły się… żebrzące dzieci.
Sprawca ich udręk, który posłusznie zrealizował w Polsce plan amerykańskiego eksperta Jeffreya Sachsa, opracowany w latach 50. specjalnie dla krajów Afryki, aby nie zdołały wyrwać się ze statusu kolonii – jest dziś znów w gronie decydentów.
Już Kochanowski odkrył, że rodacy po szkodzie nie mądrzeją… Nie dziwmy się więc, że znów władza wybrana przez Polaków „transformuje”, czyli rujnuje Polskę. Mamy znów falę „prywatyzacji”, czyli sprzedaży zagranicznym firmom polskiego majątku narodowego. Np. okazuje się, że „Orlen” trzeba „odchudzić”, bo za dużo przyniósł zysku państwu polskiemu, a szczecińska firma przeładunkowa musi przekazać swój rynek germańskim konkurentom.
Niedawno okazało się, że PKP-Cargo – jedna z czołowych marek w Europie – tak osłabła, że musi skierować na przymusowy urlop 30 proc. załogi i oddać cześć swych zadań konkurentowi ukraińskiemu. Właśnie rząd D. Tuska zatwierdził świeżo powstałą spółeczkę Ukrainian Railways Cargo Poland, która przejąć ma owe 30 proc. przewozów… i przychodów. W dodatku szef nowej spółki ma za sobą mroczną ścieżkę kariery oraz opinię eksperta od… korupcji.
Sierpień niesie krzepiące i ponure rocznice. Tragiczną, choć wzniosłą, obchodziliśmy 1 sierpnia, natomiast wspaniałą – tchnące nadzieją 124-lecie Cudu nad Wisłą – tym razem dostrzegło jeszcze mniej rodaków niż zwykle… Transformacja, czyli wygaszenie Polski postępuje.
Obecną rocznicę solidarnościowego zrywu Polacy czcili najgorliwiej za tzw. komuny. Potem objęli władzę biesiadnicy z Magdalenki… Rzecz w tym, że zabrakło wśród nich prawdziwego wodza, zręcznego gracza i rozważnego dyplomaty.
Myślę, że takiego wodza mieli w ubiegłym stuleciu Francuzi (w osobie gen. de Gaulle’a), a dziś mają Węgrzy. Trudno natomiast oprzeć się wrażeniu, że nasi rodacy, ulegając wpływom „zachodu”, popadają w „syndrom sztokholmski’ (ofiara przywiązuje się do swego oprawcy). ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.