Ze wszystkich pomysłów ekipy tzw. dobrej zmiany ten akurat bez wątpienia trafił w dziesiątkę. To Wojska Obrony Terytorialnej – rzec można, jedyna formacja militarna w sposób oczywisty dobrze służąca społeczności lokalnej w czasie pokoju, czego żołnierze WOT już dowiedli podczas nawałnic i powodzi. To zaś skłania do nadziei, że nie zawiedliby w razie wojny. Zapewne pomysłodawca WOT Antoni Macierewicz uzna to przypomnienie za niestosowne, ale nie sposób zaprzeczyć, że tuż po wojnie ogromną rolę w podnoszeniu kraju z ruin odegrały młodzieżowe brygady Służby Polsce organizowane przez ówczesną komunistyczną władzę (bo innej nie było…). To junacy SP oczyszczali z gruzów Warszawę, Szczecin, Wrocław.
Warto zauważyć, że wykpiwane przez „lemingów” zwanych niegdyś szpagatową inteligencją WOT są znakomitą inwestycją w działające dotąd w rozproszeniu grupy patriotycznej młodzieży chętnej do służby krajowi. Po zniesieniu obowiązkowej służby wojskowej, którą w nowoczesnych państwach Zachodu uznano za opresję, zapał i energia wielu młodych ludzi szukały ujścia nie tylko w sporcie, ale też na podwórku i ulicy. Warto zauważyć, że wszystkie kraje, które zaniechały obowiązkowego poboru, wprowadziły formacje nazywane gwardią narodową lub właśnie obroną terytorialną. Polacy od paru lat mają WOT. To znakomity narybek dla wszystkich uczciwych służb państwowych (od policji poczynając, na marszałkach i prezydentach kończąc).
Zainteresowanie tą służbą nie maleje. Dziś oddziały „Terytorialsów” liczą 20 tys. żołnierzy, a za rok… O tym przesądzą wybory.
Przypomnę, że cztery lata temu na żądanie wielu środowisk społecznych i autorytetów oświatowych, po licznych obserwacjach i badaniach podjęto bodaj najważniejszą, bo w najbardziej oczywisty sposób kształtującą przyszłość, reformę szkolną. Postępuje ona, pokonując wielki opór części establishmentu nauczycielskiego. Strajk zainicjowany przez ZNP oraz jego „artystyczną oprawę” obserwowaliśmy właśnie tej wiosny. Zlikwidowano wprowadzone w roku 1997 gimnazja, przywracając szerszy program nauczania podstawowych przedmiotów, powracając do sprawdzonego przez 40 lat systemu. Ta reforma wciąż jest jeszcze niepełna, dopóki w szkołach pokutuje system testów promujących refleks, instynkt gry kosztem myślenia. Ale proces zmierza w dobrym kierunku…
Konkurenci polityczni licytują się, kto da więcej (pieniędzy). Kto może dać, może i zabrać. Natomiast upadek instytucji służących dobru wspólnemu oznacza zwykle społeczną katastrofę.
Otóż obie wspomniane tu ważne innowacje – obie służące wychowaniu młodego pokolenia, a więc przyszłości Polski, zgodnie z najnowszą deklaracją programową Koalicji Obywatelskiej (opozycji totalnej) w przypadku jej wyborczego zwycięstwa mają być zlikwidowane!
Zamierzają to uczynić w imię „tańszego państwa”, „łatwiejszej i nowocześniejszej szkoły” oraz przełożenia akcentu z edukacji narodowej na europejską.
Myślę, że choćby z tego względu październikowe wybory parlamentarne są bardzo ważne, kluczowe dla Polski. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.