Wielu rodaków uskrzydlonych patriotyczną retoryką zaczęło tracić kontakt z rzeczywistością. Niestety, historia lubi się powtarzać w mniej lub bardziej przewrotny sposób.
Pod koniec lat 40. potwornie zniszczone wojną państwo polskie nie skorzystało z oferowanego przez USA wszystkim krajom Europy słynnego Planu Marshalla. Zadecydował o tym generalissimus Józef Stalin, podobno największy przyjaciel Polski (wystarczy zajrzeć do czytanek szkolnych z epoki).
Dziś, wraz z nową ekipą u władzy, odżył wielki projekt śródlądowej drogi wodnej łączącej Bałtyk z Adriatykiem i Morzem Czarnym, a w Polsce – Wisłę z Odrą. Koronną inwestycją w tym gigantycznym przedsięwzięciu ma być na terenie Czech kanał Odra – Dunaj (największe marzenie prezydenta Zemana), natomiast w Polsce – kanał Śląski łączący Wisłę z Odrą.
Wspaniały rozwój zachodniej Europy, w którym rozbudowa transportu rzecznego miała ważny udział, pokazuje, że gra jest warta świeczki. Jedna tysiąctonowa barka przewozi tanio, cicho i bezpiecznie ładunek 40 tirów, a takich barek może przepłynąć przez kanał ponad 100 na dzień!
Pomysł połączenia Wisły z Odrą i Dunajem od zawsze interesował Eugeniusza Kwiatkowskiego – sanacyjnego ministra przemysłu i wicepremiera, a w latach 1945 – 1947 delegata do spraw Wybrzeża. Przyłączenie ziem zachodnich do Polski stworzyło szansę na realizację idei skomunikowania krajów Międzymorza (demoludów!). Wódz światowego proletariatu jednak budowy obu kanałów zakazał. Dopiero Gierek podjął myśl w programie „Wisła” – ale tuż przed własnym upadkiem. Natomiast w ostatnich latach Bruksela odmówiła krajom środkowo-wschodniej Unii dotacji na budowę obu kluczowych kanałów.
Uniokraci dali dowód, że chcą utrzymania w Europie dwóch stref: bogatego Zachodu czerpiącego profity z nagromadzonych dóbr oraz ubogiego getta wschodniego – służącego surowcami i tanią siłą roboczą.
I tu w sukurs przyszedł wielki chiński projekt budowy Nowego Jedwabnego Szlaku. Chińczycy zgodzili się wybudować i sfinansować oba niezwykle kosztowne przedsięwzięcia w Polsce i Czechach – co oczywiste: w zamian za status uprzywilejowanego użytkownika.
Po wymianie wizyt prezydentów wojewoda małopolski zawarł z chińskim konsorcjum wstępną umowę dotyczącą inwestycji wartej 11 mld zł. I wtedy nieoczekiwanie – na dzień przed przyjazdem premiera Chin i uroczystym podpisaniem wielkiego kontraktu – zawetował go… ambasador USA w Polsce!
Jak poseł carycy Katarzyny za króla Stasia i tow. Aristow w epoce Gomułki. Po ostatniej, pełnej tromtadracji konferencji NATO wskazuje nam to miejsce… pod stołem.
Weto amerykańskie niemal unisono wsparły dwa niby-wrogie sobie pisma: „Gazeta Wyborcza” i „Gazeta Polska” – tłumacząc, że firma chińska z powodu korupcji gdzieś na krańcach cywilizacji nie ma poparcia Banku Światowego. Tak to sojusznicy i przyjaciele kazali nam zrezygnować z 11 mld, nie oferując nic w zamian. Po fanfarach i defiladach budzimy się w realnym wymiarze suwerenności.
Zastanawiające, że małe Czechy, także należące do NATO, państwo uchodzące za ugodowe, mniej rogate niż Polska, kontrakt chiński na budowę kanału Odra – Dunaj obroniły.
A zatem można, jeno trzeba chcieć. Obudź się, Polsko!
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.