„Do tryumfu zła wystarczy bezczynność ludzi uczciwych”. Zdaniem Amerykanów powiedział to A. Lincoln, a według Anglików R.K. Chesterton. Tak czy owak, upór uczciwych ludzi w dobrej sprawie zawsze i wszędzie ma sens.
Niedawno minister zdrowia oznajmił, że resort rozpoczyna badania kliniczne amantadyny w terapii COVID-19. Tym znanym od dawna lekiem przeciw wirusom oraz chorobie Parkinsona dr Bodnar z Przemyśla wyleczył setki pacjentów zakażonych koronawirusem. Rząd wreszcie to dostrzegł. Szkoda, że po pół roku……
Tymczasem już w połowie stycznia ma pojawić się szczepionka. Minister zdrowia, mówiąc parę miesięcy temu, że chce Polaków „wyszczepić”, miał na myśli większość dorosłej populacji.
Wtedy jeszcze w badaniach opinii zdecydowana większość rodaków wyrażała gotowość do zaszczepienia się przeciw COVID-19. Rzecz w tym, że dziś, gdy Polska zamówiła już 62 mln szczepionek pięciu firm za 2,4 mld zł, a dostawy mają nadejść jeszcze w tym roku, entuzjazm wobec idei wakcynacji wyraźnie w społeczeństwie zmalał. Teraz połowa ankietowanych wyraża sceptycyzm wobec szczepionki, a odsetek zdecydowanych zwolenników spadł do 20 proc.
Nie ma dymu bez ognia. Nie darmo stara maksyma radzi: śpiesz się powoli, zaś rosyjskie przysłowie ostrzega: pospieszysz, tak ludiej nasmieszysz. Zbytni pośpiech nie budzi zaufania. Na przekór rozważnej parktyce próbowania szczepionki przez trzy do pięciu lat, świat się dziś ściga – kto pr ędzej „wyszczepi” poddanych. W nibyszacownej (nieskorej do śpieszenia komukolwiek z pomocą) Wielkiej Brytanii szczepienia preparatami zakupionymi również przez Polskę trwają już od dwóch tygodni. Objęły kilkadziesiąt tysięcy osób w wieku senioralnym (70 +). Szczepionce towarzyszy ulotka informująca, że nie należy jej aplikować dzieciom i młodzieży do lat 16, kobietom w ciąży i matkom karmiącym (w domyśle – osoby w wieku rozrodczym powinny z niej zrezygnować). Natomiast dopiero podczas pierwszego etapu wakcynacji odkryto, że wyraźnym przeciwwskazaniem są wszelkie alergie…
Sygnatariusze listu – apelu polskich naukowców i lekarzy ostrzegają, że nowe szczepionki wykorzystujące RNA oddziałują na nasze geny i mogą mieć nieodwracalny wpływ na przyszłe pokolenia, ich predyspozycje psychofizyczne i płodność. Tymczasem w odpowiedzi na ich zaniepokojenie prezes Polskiej Izby Lekarskiej wzywa ich (w tym kilku wybitnych profesorów) na dyscyplinujące „przesłuchanie”, a minister zdrowia nazywa ich „kołtunami”…
Może też niepokoić, że producenci zakupionych przez nasz kraj szczepionek są zwolnieni od jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki aplikacji preparatów, a nasi urzędnicy i lekarze – na mocy ustawy, lecz wbrew konstytucji – nie poniosą kary za swe działania w walce z wirusem. Ponadto Polska jako jedyny kraj Europy nie posiada specjalnego funduszu odszkodowawczego dla ofiar powikłań. Podobno ma taki powstać…
Mamy już serdecznie dość rygorów epidemii. Właśnie iskierką nadziei na normalność może być fakt, że nareszcie ktoś z polskiego rządu – jest nim wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł – przebił zmowę milczenia na temat amantadyny, leku antywirusowego nader skutecznego w pierwszej fazie COVID -19, a upowszechnionego przez dra Bodnara z Przemyśla. Lekarstwa prostego i taniego.
Z jego pomocą min. Warchoł – jak setki pacjentów dra Bodnara – zwalczył infekcję w niespełna dwie doby. I, co ważne, polecił lek innym potrzebującym. Minister, a przy tym, jak mówią wilnianie, „ludzki” człowiek. Zapytany przez dziennikarza, dlaczego on – urzędnik strzegący prawa, wyłamał się z rządowej polityki reglamentowania leków oraz informacji o nich, stwierdził: prawo stanowione jest ważne, ale w stanie wyższej konieczności, gdy pojawia się zagrożenie życia i zdrowia, dochodzi do głosu prawo naturalne, chęć ratowania własnego życia i pomocy innym w potrzebie. Takie wyznanie krzepi. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.