80 proc. obowiązującego w Polsce prawa pochodzi od Unii Europejskiej. W pozostałych 20 procentach mieszczą się przepisy dotyczące ochrony życia, małżeństwa, rodziny, ustroju państwa.
Od kilku lat rząd stanowczo zapewnia obywateli, że nie dopuści do odebrania nam przez Brukselę owych 20-procentowych resztek suwerenności. Tymczasem nacisk lewicowej fali narasta.
Wskutek nieustannego ingerowania w polskie prawodawstwo, w kompetencje zastrzeżone dla państwa narodowego, Brukseli udało się z pomocą polskiej opozycji zatrzymać w pół drogi (rzec można w szczerym polu) naszą reformę sądownictwa, a nawet „ocalić” kornika pożerającego Puszczę Białowieską.
Jak już ktoś ma pecha, to go nawet w kościele pobiją – powiada gminne przysłowie (notabene tragicznie aktualne…). Teraz instrumentem pacyfikującym resztki samodzielności krajów środkowoeuropejskich może się stać nowy projekt Funduszu Odbudowy. Ów fundusz służyć ma po części podniesieniu gospodarki unijnych krajów po pandemii (brawo!), ale przede wszystkim realizacji Nowego Zielonego Ładu, czyli radykalnej – by nie rzec druzgocącej – transformacji energetycznej. Bruksela ma zamiar sfinansować te zadania z kredytu, który miałyby zaciągnąć wspólnie wszystkie kraje członkowskie UE. Spłacenie owej pożyczki miałoby się odbywać na zasadach solidarnościowych – dług państw, które okażą się niewypłacalne spłacałyby pozostałe kraje UE…
Uwspólnotowienie długu, ergo wspólne opodatkowanie, oznacza wielki krok w stronę federalizacji Unii, zamach na resztki suwerenności państw członkowskich. Zamach na art. 90 Konstytucji RP zastrzegający sferę fiskalną do uprawnień państwa. To jakby proklamowanie Stanów Zjednoczonych Europy… pod batutą Niemiec! Projekt ten wszakże, po wstępnej akceptacji przywódców państw, wymaga jednak ratyfikacji (2/3 głosów) przez parlamenty wszystkich krajów UE.
Wystarczy, że jedno z państw projekt odrzuci, by sytuacja wróciła do normy. Wówczas zgodnie z regulaminem każdy z krajów otrzymuje wcześniej przewidzianą kwotę. Ale bez części stanowiącej wspólną pożyczkę, więc bez wspólnego unijnego podatku…
Otóż 30 marca na forum Sejmu stanie ów ryzykowny projekt ustawy o powiększeniu zasobów własnych UE. Zjednoczona Prawica, dzierżąca od 5 lat władzę w III RP składa się z trzech partii, które wprawdzie zgodnie uchwaliły wspólny program, ale w konkretnych sytuacjach stawiają na odmienne rozwiązania. Najliczniejsza z nich PiS (lider partii i premier) steruje polityką zagraniczną. Z dwóch mniejszych ugrupowań ZP „Porozumienie” też skłania się ku ugodzie z Unią, natomiast Solidarna Polska – najmniejszy z udziałowców grupy trzymającej władzę, z determinacją broni atrybutów niezawisłości i fundusz ze wspólnym unijnym długiem i podatkiem kategorycznie odrzuca.*
Tymczasem premier Morawiecki gotów jest przyjąć fundusz na warunkach Brukseli. Wie, że nawet przy sprzeciwie posłów Ziobry, miłująca Unię „opozycja totalna” projekt poprze.
Zgoda na Fundusz Odbudowy oznacza lata wyrzeczeń w imię nie pragmatycznej, lecz ideologicznej transformacji gospodarki, podwyżki cen energii, zubożenie społeczeństwa (już dziś Polska ma najwyższy wskaźnik inflacji w Unii…) no i utratę suwerenności finansowej. Za rok wchodzi w życie nowa unijna zasada „fundusze za praworządność” – uniokraci mogą nam wstrzymać pieniądze…, a dług pozostawić!
Może nasz ugodowy premier rozumuje jak derwisz z arabskiej bajki, któremu okrutny sułtan kazał nauczyć starego osła ludzkiej mowy w siedem lat – za miskę złota, ale pod groźbą śmierci. Derwisz podjął się zadania, bo pomyślał realistycznie: siedem lat to kawał czasu, osioł jest stary, sułtan stary i ja wiekowy. Wszyscy trzej tylu lat nie przetrwamy…
W naszej niebajkowej sytuacji idzie jednak o los 38-milionowego narodu, którego wybrańcy gotowi są na rozkaz obcych zniszczyć dotychczasowy fundament rozwoju kraju.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
* Tu kłania się lektura szkolna „Chłopcy z Placu Broni” i słynny film „W samo południe”. ©℗
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.