Prof. Jan Talar – specjalista w zakresie rehabilitacji neurologicznej i chirurgii – lekarz, który wybudził z głębokiej śpiączki ponad tysiąc osób – został przez Naczelny Sąd Lekarski ukarany rocznym zakazem pracy w zawodzie lekarza za poglądy „niezgodne ze współczesnym stanem wiedzy medycznej” (przedstawione w wywiadzie udzielonym TV Trwam ponad 2 lata temu).
Już przed kilku laty na jednej z konferencji naukowych transmitowanych przez TVP prof. Talar zbulwersował środowisko medyczne stwierdzeniem, że „śmierć pnia mózgu nie istnieje”. Podważył w ten sposób sformułowany w zawartym w 1967 roku tzw. Porozumieniu Harvardzkim symptom stanu śmierci klinicznej, stanowiącej warunek pobrania od pacjenta organów do transplantacji. Profesor mówi wprost: człowiek żyje, dopóki bije jego serce. Przytacza liczne przykłady ludzi z dużymi ubytkami mózgu, których udało się nie tylko wybudzić, ale też zrehabilitować tak, że mogli normalnie żyć.
Słynna pierwsza transplantacja serca dr. Barnarda złamała odwieczną zasadę „primum non nocere”, zatem zwolennicy przełomowej, rewolucyjnej metody stworzyli zasady nowe, pragmatyczne: uznali, że jeśli po 24-godzinnej głębokiej śpiączce badania neurologiczne potwierdzają brak aktywności mózgu, zespół lekarzy (w USA trzech, u nas dwóch) może uznać, że nastąpiła „śmierć pnia mózgu”. Jeśli rodzina lub bliscy pacjenta ulegną argumentom, że „dalsze próby terapii nie dają szans”, więc lepiej „podarować życie innym potrzebującym”, wtedy szpital pobiera organy do przeszczepu. Dokonuje tej operacji na człowieku, który żyje i czuje…
Do prof. Talara trafiają ci pacjenci w stanie śpiączki, których bliscy nie poddali się, postanowili walczyć o ich życie do końca. Wielu uratowanych to ludzie młodzi, którzy po wybudzeniu i odpowiedniej rehabilitacji kończą studia, zakładają rodziny, żyją aktywnie…
Tymczasem transplantologia rozwinęła się w gigantyczną, intratną gałąź medycyny, a obok niej wyrosła międzynarodowa mafia handlująca organami. Od niemal 30 lat różne organizacje zachęcają młodych, by wraz z pełnoletnością zadeklarowali, że w razie śmierci zgadzają się na wykorzystanie organów swego ciała do transplantacji.
W tej agitacji tkwi fałsz, jako że organy do przeszczepu można pobierać tylko od osoby żyjącej. Młodzi ludzie mają naturalną skłonność do ryzyka. Ich rodzice i bliscy powinni mieć świadomość, że na młode organy ich synów i córek (najczęściej na kolejne serce…) czekają bardzo bogaci seniorzy. Deklaracja podjęta spontanicznie, z chwilą osiągnięcia pełnoletności staje się dokumentem, który w krytycznej sytuacji może odebrać szansę na ratunek.
Idea transplantacji organów ma rzeczywisty wymiar humanitarny, ale tylko wtedy, gdy nie oznacza śmierci dawcy. Wszak możemy podzielić się z potrzebującymi naszym szpikiem, podarować jedną z nerek lub fragment wątroby.
Prof. Jan Talar – wierny klasycznej dewizie „primum non nocere”, wyrażając publicznie „poglądy niezgodne ze stanem współczesnej wiedzy medycznej broni pacjentów i tradycyjnej uczciwej medycyny, w imię prawdy i wolności.
* * *
Wyrok na profesora ogłosił jego młodszy kolega ze studiów na słynnej łódzkiej WAM prof. J. Kruszyński, prezes NSL. Fakt ten gorzko skomentował inny absolwent tej uczelni dr Ryszard Opara, który metodę dr. Talara skutecznie stosował w kilku własnych klinikach w Australii. Gdy nie znający jeszcze angielskiego lekarz Opara czekał na akceptację polskiego dyplomu, pracując (bezpłatnie) jako „obserwator medyczny” w izbie przyjęć w Sydney, do tejże izby trafił 50-latek w stanie śmierci klinicznej. Wobec bezradności innych, Opara zastosował błyskawicznie zabiegi, jakich uczono naszych lekarzy wojskowych – wkłuł się w żyłę szyjną pacjenta, zaintubował, podał tlen i kroplówkę. Trzeciego dnia człowiek (jak się okazało, znany lekarz) wyszedł zdrowy. Dyrektor szpitala wezwał polskiego „obserwatora” i pyta: gdzie się pan nauczył tak skutecznej reanimacji? W Polsce. Natychmiast został szefem izby przyjęć. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.