W centrum Dąbia, ze skwerku przy ul. Emilii Gierczak* usunięto właśnie nieduży pomnik. Przedstawiał żołnierzy w szynelach, stojących na baczność, z bronią u nogi. Ten szary betonowy monument dedykowany „poległym w walce o wyzwolenie Dąbia” postawiono w 1962 roku, w miejscu, gdzie do połowy lat 50. ziało rumowisko po wielkiej bitwie o Szczecin. Batalii, która od 30 marca do 14 kwietnia 1945 r. rozegrała się w tej dzielnicy.
Prawobrzeżnego bastionu Szczecina bronili żołnierze Wehrmachtu, doborowe jednostki SS oraz belgijscy wielbiciele Hitlera, tzw. degrelliści, którzy w tej walce polegli co do jednego. Podobno w całej wielkiej bitwie zginęło 40 tys. żołnierzy obu stron.
Dopiero po zdobyciu Dąbia, Zdrojów i Podjuch saperzy I Armii WP mogli rozpocząć operację forsowania Odry w Siekierkach. Jak wspominali świadkowie dramatycznej akcji, rzeka była czerwona od polskiej krwi. W potworne dwa dni ci polscy poborowi najmłodszego rocznika, w tym większość z Wileńszczyzny, wykonali historyczne zadanie. Poległo ich 2 tysiące, dwukrotnie więcej niż zdobywców Monte Cassino. A o ileż więcej ci spod Siekierek uczynili dla Polski! Niestety, o nich piosenki nikt nie ułożył…
Brawurowa przeprawa Polaków zmusiła wojska niemieckie do pośpiesznego wycofania się z lewobrzeżnego Szczecina, co umożliwiło sowieckiej armii gen. Batowa, wyspecjalizowanej w forsowaniu przeszkód wodnych, sprawną i bezpieczną przeprawę z Klucza na Gumieńce. A tam już przezorni Niemcy czekali z białą flagą, chlebem, solą i… wygarniętymi z dna szuflad komunistycznymi legitymacjami.
Póki w Szczecinie stał Batow, dużych grabieży i gwałtów nie było, choć ofert w stylu „dawaj czasy!” nie brakło. Szybko jednak frontowca zastąpił komendant wojenny i sowiecki obyczaj powrócił.
Na szczęście 30 kwietnia do miasta dotarł ze swą pionierską ekipą prezydent inż. Zaremba, by po 800 latach przywrócić polski wątek dziejów.
Wtedy właśnie wskutek upartego negowania przez USA i Wielką Brytanię prawa Polski do Szczecina oraz Świnoujścia, polskie władze musiały dwukrotnie wycofywać się z miasta. Na szczęście nasz niewątpliwy oprawca Stalin postawił się twardo: Szczecin i Świnoujście – Polsce! Właśnie dlatego parę miesięcy później ksiądz Kozierowski, który nadawał miastu polskie nazwy, nie oponował, gdy niedawny akowiec prezydent Zaremba zaproponował, by jeden z ważnych placów Szczecina nazwać imieniem generalissimusa (od 1956 r. jest to pl. Odrodzenia). Podobno w kazaniu poczciwy ksiądz powołał się na ułaskawienie przez Jezusa jednego z ukrzyżowanych łotrów…
Pomniki wdzięczności Armii Czerwonej, burzone w latach 90. w centralnej i wschodniej Polsce, dłużej przetrwały na ziemiach zachodnich. Ktoś pomyślał pragmatycznie; bez ofensywy sowieckiej ze wszystkimi jej draństwami – tych ziem byśmy nie mieli!
Ale służby IPN strzegące poprawności zmusiły samorządy do likwidacji także monumentów na terenach odzyskanych. Szczecińska kolumna z płaskorzeźbą żołnierza polskiego i robotnika oraz tablica z datami wyzwolenia miast polskich – piękna i wzniosła w formie – została nagle, bez publicznej dyskusji – usunięta z centralnego placu miasta – jakby na życzenie Eriki Steinbach!
Był zamach na alegoryczny, poetycki pomnik na Cmentarzu Centralnym – ale cenzor się zawahał, a może po ludzku zawstydził.
Postument w Dąbiu – szary, peryferyjny, niebudzący uwagi skrawek betonu – też miał być ułaskawiony. Tu jednak Cenzor, niczym stójkowy z opowiastki Telimeny w „Panu Tadeuszu”, „powinność służby zrozumiał”. Nie ustąpił, aż dopiął swego.
Jeszcze do niedawna każdej wiosny młodzież szkolna składała pod pomnikiem wiązanki kwiatów. Dziś ten ostatni na szczecińskiej ulicy świadek historii – jako „komunistyczna bryła” – jednogłośną(!) decyzją radnych miasta, wspierających cenzora historii zniknął z pejzażu i rejestru monumentów Szczecina.
Dzieje się to akurat w chwili, gdy ważny polityk niemiecki Manfred Weber otwarcie wypowiada wojnę polskiemu rządowi, który jednak próbuje bronić resztek suwerenności naszego państwa w ramach UE. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.