Wokół nas toczy się wiele spraw naraz; choć wywodzą się z różnych źródeł, splatają się ze sobą. Zapewne nieprzypadkowo. Może to być „sztuczny tłok”, jaki czynią złodzieje w tramwaju, aby ograbić pasażerów, ale także niewykluczona jest próba sprowokowania stanowczo i spokojnie protestujących ludzi do incydentu, który dałby władzy pretekst do wprowadzenia nadzwyczajnych regulacji (jakiś stan wyjątkowy).
Przytoczę tu opinię ważnego polityka, szczerą, bo ujawnioną dopiero po zgonie autora: „Społeczeństwo powinno być ujarzmione, a jego uwaga nieustannie o d w r a c a n a od tego, co się dzieje n a p r a w d ę”.
To rada, jakiej udzielił politykom Walter Lippmann – doradca prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, dwukrotny laureat prestiżowej nagrody Pulitzera.
Oczywiście wybitny „postępowy” publicysta, znany jako rzecznik strategii pokojowej w rywalizacji Ameryki z Sowietami, nigdy tak otwarcie i z taką pogardą dla zwykłych ludzi nie wyrażał się publicznie, był wszak liberalnym demokratą… Ale dobrze znał kuchnię sprawowania władzy. I doradzał liderom skutecznie. Można rzec, nie gorzej niż trzysta lat wcześniej słynny Niccolo Machiavelli.
Odwieczną metodą dezorientacji poddanych jest wprowadzanie dwóch lub kilku różnych przedsięwzięć (represji) równocześnie, po to, by uwagę tłumu skupiać zawsze akurat na tym, co jest dla władzy mniej istotne, a najważniejsze operacje, decydujące z punktu widzenia elity rządzącej przeprowadzać w ciszy, w ukryciu…
W czerwcu 2021 roku Komisja Europejska „zainspirowana” przez Światowe Forum Ekonomiczne oraz WHO wystąpiła z inicjatywą wprowadzenia w krajach Unii tzw. Europejskiego Portfela Tożsamości Cyfrowej, czyli systemu elektronicznej kontroli obywateli… na wzór chiński. Potem debatowano o „paszportach zdrowotnych” i wydawało się, że sprawę odłożono ad calendas grecas… I oto 1 marca 2024 unijny parlament propozycję EUDI, czyli europejskiego systemu identyfikacji cyfrowej przyjął.
Nie dotarły do nas wieści o jakiejś dyskusji europejskiej na ten jakże istotny temat, nie było jej też w polskim Sejmie. Aktualny rząd – tak jak poprzedni – nie ma w zwyczaju konsultowania się z resztą narodu w kwestiach przesądzonych w Brukseli. Czyżby chiński model kontroli poddanych nie budził już w Europie żadnych wątpliwości? Za Ursuli von der Leyen jak za Breżniewa. Szu, szu, szu i przesądzona.
Nasi przywódcy (z których chyba żaden nie odsłużył wojska!) rwą się do boju. Osobiście mam przeczucie, że rząd Bidena zagrożony przez medialną ofensywę Trumpa zechce jednak wywikłać się z wojny na Ukrainie. Po co więc duet niemiecko-francuski pcha Polaków na front?! Czy eskalacja wojny ma sparaliżować bunt przeciw „Zielonemu Ładowi”? Teoria rozgrywania chaosu może tu zawieść jego siewców. Na pewno nieoczekiwanie powszechny i stanowczy protest przeciw zaplanowanej przez globalny kapitał likwidacji rolnictwa w kolebce cywilizacji łacińskiej, czy jak określa ją Waldemar Łysiak „cywilizacji białego człowieka”, odwleka zgubny projekt. Nasza ministerka od klimatu nie kryła, że urzeczywistnienie Zielonego Ładu oznacza likwidację 60 tys. polskich gospodarstw, zamianę pól w torfowiska, a dla mieszczuchów koniec wolnych spacerów po lasach… Demonstranci nie dają się przekupić dopłatami, idą na całość, wołając „Precz z Zielonym Ładem”.
Wyrażają to, co powinien powiedzieć rząd – polski nie tylko z nazwy.
Natomiast media „głównego nurtu” przemilczają fakt, że już nie wszystkie rządy państw Unii popierają globalny ekoterror. Oto bowiem okazuje się* że rząd Szwecji – umiarkowanie prawicowy – uznał radykalne żądania rolników za słuszne i przekazał Brukseli oświadczenie „nie spełnimy celów związanych z realizacją Agendy 2030”.* Czyż nie jest to wzór dla każdego suwerennego rządu?
A więc jest już pierwsza jaskółka rolniczej wiosny… zamilczana przez spadkobierców imperialistycznej dyrektywy cynicznego doradcy prezydenta Roosevelta, czyli publikatorów głównego nurtu.
* Poinformował o tym Marcin Dybowski – przewodniczący Ruchu Kontroli Wyborów – Ruchu Kontroli Władzy. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.