Nasze życie społeczne, jak zawsze pełne sprzeczności, utrudnia narzucony z zewnątrz, obcy nowożytnej kulturze, niemal tyrański model walki z epidemią wirusa podobnego do sezonowej grypy. Na szczęście część posłów rządzącej większości, głosując przeciw pomysłom własnych liderów, pomogła odrzucić dwa kompromitujące projekty ustaw (Lex Hoc oraz Lex Konfident) premiujące zamordyzm i donosicielstwo. Niestety, w wielu przywódcach demokracji zachodniej drzemie instynkt satrapy. Wystarczy przyjrzeć się sytuacji w Australii, Austrii, we Włoszech, Niemczech, Holandii oraz tak dziś szarej i smutnej Francji. Oto przykład stamtąd właśnie. Dwa tygodnie po zaszczepieniu preparatem antycovidowym człowiek zmarł, lekarze zgodnie orzekli, że zgon jest skutkiem szczepionki, ale firma ubezpieczeniowa odrzuciła wniosek rodziny o odszkodowanie. Argumentowała, że delikwent przyjął preparat dobrowolnie, co potwierdził własnoręcznym podpisem tuż przed iniekcją. Sąd roszczenie rodziny odrzucił, uznając, że „klient miał wystarczające informacje, a jednak dobrowolnie zaakceptował ryzyko śmierci”. Bardziej niż wyrok poraża komentarz sędziego, iż „z prawnego punktu widzenia jest to podobne do samobójstwa”.*
W Europie coraz więcej państw chyłkiem lub otwarcie przyznając, że ograniczenia nic nie dają, postanowiło wycofać się z narzuconego przez WHO sanitarnego terroru (Skandynawia, Wielka Brytania, Hiszpania, Czechy). Bastionem covidowej tyranii pozostawała do niedawna Ameryka Północna, przede wszystkim Kanada pachnąca dziś skrajną poprawnością polityczną i sanitaryzmem.
Lud potomków emigrantów, pracowity, zamożny, do rewolty nieskory, dzielnie znosił absurdalne pandemiczne rygory premiera Justina Trudeau. Tej zimy jednak struna cierpliwości pękła. Gdy powszechnym obowiązkiem obywateli stały się paszporty covidowe, dotknięci nimi zostali najdotkliwiej mali przedsiębiorcy – kierowcy wielkich ciężarówek obsługujący ruch towarowy między Kanadą i USA. Perfidne restrykcje dotknęły nie tylko kilkunastoprocentową grupę niezaszczepionych, ale też ponad 80 proc. tych, którzy kolejne dawki preparatu przyjęli. Tirowcy nie zdzierżyli. Utworzyli ze swych aut wielki konwój i ruszyli na Ottawę – odwołać premiera Trudeau. Konwój trucków wiozący 80 tys. „truckerów” najważniejszej branży transportowej kraju – dotarł do stolicy, z której premier Justin Trudeau czmychnął.
W mieście trwają wiece i marsze protestacyjne tirowców i stałych mieszkańców stolicy żądających dymisji premiera i zniesienia rygorów stanu epidemii, zaniechania paszportów covidowych i obowiązku szczepień. Na ulicznych mityngach występują niezależni medycy i politycy opozycji. Wielu uczestników konwoju goszczą w swych domach mieszkańcy stolicy.
Premier ani myśli rozmawiać z buntownikami reprezentującymi, jak mówi ,„marginalną mniejszość, kwestionującą zdobycze nauki” i „białych suprematystów”. Ze swej kryjówki zarządził stan wyjątkowy i wszelkie związane z nim represje. Każdy kto sprzeda buntownikom paliwo (służące do ogrzewania) pójdzie za kratki. Wojsko odmawia atakowania legalnej demonstracji rodaków, większość policji też sprzyja ludowi. Notabene własny brat publicznie zrugał premiera i doradził mu dymisję.
Wzorem kanadyjskich, kierowcy Nowej Zelandii ruszyli konwojem na stolicę (Wellington), gdzie jednak podjęła z nimi dialog tamtejsza premierka. Słowem, budzą się ludy i duch Ziemi. Jeśli to nie wiosna ludów, to co najmniej przedwiośnie… Oby!
* Proces odbył się, gdy we Francji nie było jeszcze paszportów covidowych, czyli obowiązku szczepień. ©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.