Krótkowzroczność i głupota, a nawet wręcz histeria opozycji sprawia, że umacnia się w kraju pozycja partii rządzącej. Ten doraźny sukces ma jednak krótkie nogi, gdyż rząd rozmieniając się na drobne w rozgrywkach taktycznych, łatwych do wygrania, może zaniedbać sprawy z pozoru odległe, ale o strategicznym znaczeniu dla przyszłości.
To typowo polska przywara każdej formacji żądnej poklasku tłumu, sprawiająca, że wygrywamy bitwy, a wojny przegrywamy. Wchodząc do Unii, byliśmy olśnieni perspektywą dotacji, nie dostrzegając, że 80 proc. tychże pieniędzy przejmuje Zachód (głównie Niemcy), a wskaźnik wzrostu po 5 latach od akcesji zmalał o połowę. Tygrys zamienił się w kunę… Dziś nasi rządzący nie chcą dostrzec groźby, jaką – przede wszystkim dla polskiego rolnictwa, a także dla przemysłu i handlu – niesie ukartowana w tajnych negocjacjach w latach 2009 – 2014 CETA – traktat o wolnym handlu UE z Kanadą.
Kanada to kraj o ogromnym potencjale. Lider w sferze nowoczesnego przemysłowego rolnictwa, stosujący powszechnie zakazane w większości krajów Unii uprawy GMO, pestycydy, chemizację, a dzięki skali produkcji oferujący za swe płody rolne najniższe ceny. Cóż zyskać może na otwarciu swego rynku Polska ze zrównoważonym, tradycyjnym rolnictwem, wytwarzającym zdrową żywność, ale drożej… Wiadomo przecież, że Polacy, jeden z biedniejszych narodów Unii, kupując żywność kierują się głównie ceną. Nawet w imię patriotyzmu nie da się zniechęcić ludzi do tego, co tanie i niezdrowe. Marne to widoki dla naszych rolników.
CETA to de facto umowa unijnych elit z wielkimi korporacjami, i trudno się dziwić, że interesów tych ostatnich strzeże. Korporacje mogą zakwestionować każdą zmianę przepisów w Polsce, która mogłaby ograniczyć ich zyski. Zatem to one – jeśli CETA przebrnie procedurę ratyfikacji – przejmą kontrolę nad ustawodawstwem w Polsce!
W myśl umowy CETA spory między państwami a gigantami biznesu mają rozstrzygać nie sądy państwowe, lecz prywatne trybunały arbitrażowe. Jak wynika z doświadczeń NAFTA i innych podobnych traktatów, w takim starciu państwa rzadko wygrywają.
Niestety, tydzień temu Parlament Europejski akt ten zatwierdził. Co gorsza, większość europosłów nie dopuściła do dyskusji na ten ważny temat. Tymczasem w ocenie ekspertów CETA spowoduje w Europie obniżkę o 30 proc. cen na produkty rolne i zlikwiduje 700 tys. miejsc pracy. W ciągu roku zebrano przeciw CETA podpisy 3,5 mln Europejczyków… W wielu miastach Unii odbyły się burzliwe protesty, starcia z policją.
Wbrew ostrzeżeniom specjalistów, zwłaszcza wytrawnej ekonomistki prof. Leokadii Oręziak, większość polskich europosłów PiS w radosnej symbiozie z PO i Nowoczesną, umowę poparła. Tym razem dalekowzroczność wykazało PSL i część SLD. Nie dziwi ignorancja osób typu p. Fotygi, czym jednak rzecznicy totalnej globalizacji przekonali, tak zda się rozsądnego prof. Legutko…
Traktat z Kanadą muszą jeszcze ratyfikować parlamenty wszystkich krajów Unii. Zwolennicy wasalizacji Polski, totalnej globalizacji mają przewagę w Sejmie. Do ratyfikacji CETA trzeba jednak 2/3 głosów. Iskra nadziei zatem jeszcze się tli. Interesu Polski bronią w tym gremium jedynie Kukiz ’15 i PSL (tym razem naprawdę w imię polskiej wsi!) – dwa najmniejsze ugrupowania, a także ledwie garstka samodzielnie myślących posłów PIS… Byłoby ich więcej, gdyby deputowani ze wsi przejrzeli na oczy i dostrzegli, że jak poprą CETA, drugiej kadencji nie będzie… Nie tylko rolnicza Polska nie daruje tego całej rządzącej formacji.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.