Piątek, 26 grudnia 2025 r. 
REKLAMA

Wypijmy za błędy kobiet i mężczyzn, lejmy po równo

Data publikacji: 2025-12-26 10:00
Ostatnia aktualizacja: 2025-12-26 10:00

Są takie momenty, kiedy widzę wyraźniej: kobiety i mężczyźni żyją w dwóch równoległych światach ocen. Dwie normy, dwa zestawy filtrów, dwa komplety okularów. Jedne – miękkie, rozluźnione, z filtrem kumpelskiej lub opiekuńczej wyrozumiałości. Drugie – ostre jak lupa zegarmistrza. Zgadnijcie, które nakładamy, by powiedzieć coś o kobiecie.

Wystarczy, że zrobi ona coś niezgodnego z normą kulturową, moralną czy prawną – popełni błąd, zawiedzie, powie coś za ostro, za głośno, nie wstrzeli się w oczekiwania – natychmiast włącza się społeczny system kar: hejt, komentarze, etykiety, moralizowanie.

Co gdy podobnie postąpi mężczyzna? Zazwyczaj pojawia się narracja ugładzająca: „nawalił, ale każdemu się zdarza”, „na pewno miał jakiś powód”, „trudny dzień”, „rock&roll takie ryzyka ma we krwi”.

Czy histeryzuję?

Badanie Can an Angry Woman Get Ahead? (Brescoll & Uhlmann, 2008) pokazuje, że kiedy kobieta wyraża złość w kontekście zawodowym, jej status, postrzegane kompetencje i przychylność oceniających spadają, podczas gdy analogiczne zachowanie u mężczyzny bywa… nagradzane. Złość lidera zwiększa jego autorytet, złość liderki – obniża ocenę jej kompetencji. Ta sama reakcja, ten sam bodziec, dwa różne wnioski.

Czyż to nie wystarczający argument, że zachowania oceniane są inaczej w zależności od płci i że prowadzi to do nierównego traktowania, oceniania, opiniowania, nagradzania i karania?

Alice Eagly i Steven Karau w opracowaniu Role Congruity nazwali to zjawisko „teorią niedopasowania ról”. Kobieta, która wchodzi w przestrzeń władzy, jest automatycznie na radarze podejrzeń. Utarty stereotyp kobiety („opiekuńcza, łagodna”) kłóci się ze stereotypem lidera („twardy, zdecydowany”), zatem wszystko, co zrobi, jest filtrowane przez ten konflikt poznawczy. U mężczyzny konfliktu nie ma – choćby się pomylił, choćby zawiódł, narracja brzmi: „poradzi sobie”. Nie są to przypadki izolowane, a raczej systemowy wzorzec, potwierdzany zarówno w badaniach ilościowych (oceny wyników, awanse), jak i jakościowych (ocena stylów przywództwa, „dopasowania” do roli).

Kobiety muszą nie tylko sprostać wymaganiom kompetencyjnym, ale też – dodatkowo – spełniać niestandardowe oczekiwania społeczne: przyjazność, dobroć, brak ekspresji emocji. W efekcie mamy ukryte lecz realnie działające filtry oceny. Także w instytucjach, które deklarują równość, stereotypowe kulturowe wartościowanie (bias) działa – często poza świadomością – w strukturze decyzji, co czyni go trudnym do usunięcia bez świadomej pracy.

Zła wiadomość jest taka: stereotypy płciowe i uprzedzenia wobec kobiet w roli liderek nie zniknęły, one się adaptują. Badania z lat 2023–2025 pokazują, że mechanizmy opisane powyżej wciąż działają, choć interlokutorzy chętnie podejmują polemikę zaktualizowaną o tło kulturowych przemian jak choćby aspekt niebinarności, LGBT etc.

Rzeczywiście, dla zachowania felietonowego obiektywizmu i bezpieczeństwa procesowego, „wysoki sądzie”, warto podkreślić, że choć mechanizmy te są dość dobrze udokumentowane, to ich przełożenie na aktualne sytuacje społeczne i medialne zawsze zależy od kontekstu kulturowego, historycznego i językowego, ba, nawet geograficznego.

Zatem, drogie Panie jak w konkursie na miss otrzymujemy dodatkowe plusy dodatnie i plusy ujemne za „społeczną sympatyczność” i „moralność” tyle, że ich gołym okiem nie widać.

Beata Kozidrak – upadek, który społeczeństwo uznało za idealny moment, by postawić kobietę do kąta

Uznajmy Beatę jako liderkę swojej branży: sprawczą, skuteczną, zdolną, wielbioną, graną na weselach, randkach, pogrzebach i wakacjach. Była ikoną popkultury. Była.

We wrześniu 2021 roku została zatrzymana za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Badanie wykazało dwa promile. Kozidrak przyznała się, przeprosiła, poniosła konsekwencje, otrzymała prawomocny wyrok, wysoką grzywnę, zakaz prowadzenia na pięć lat. Wszystko – zgodnie ze sztuką. Ale to nie kara sądowa ją pogrążyła.

Pogrążył ją, zgnębił, wyszorował resztkami godności o dno (o)sąd społeczny.

Jej nazwisko stało się synonimem „wpadki”, „głupoty”, „braku odpowiedzialności”. Komentarze były nie tylko krytyczne, ale moralistyczne, podszyte seksizmem i ageizmem: „stara baba”, „gwiazdeczka”, „takie to są celebrytki”. Kilka dekad dorobku artystycznego nagle przestało się liczyć. Liczył się błąd – jeden, bardzo poważny, ale uznany za definicję całego człowieka. Jakby tamta liderka umarła.

Ona prowadziła po pijanemu, Kazik tylko pijany wyszedł na scenę

Bardzo proszę: Ryszard Rynkowski, czerwiec 2025. Kolizja, co najmniej 1,6 promila. Zarzut jazdy w stanie nietrzeźwości. Nagłośnienie medialne i owszem. Artysta przyznaje: tak, prowadziłem, tak, piłem. Zdarzenie miało miejsce kilka dni po śmierci jego żony i właśnie ten osobisty dramat stał się aneksem moralnym, wytrychem dla społecznego usprawiedliwiania „fatalnym stanem emocjonalnym artysty”. Owszem, pojawiło się sporo krytyki, ale nie da się porównać skali i emocjonalnego zabarwienia obu reakcji społecznych. Wobec Rynkowskiego dominowała narracja: „nieszczęśliwy wypadek”, „chwila słabości”. Wobec Kozidrak: „degeneracja”, „żenada” „kompromitacja”, „utrata honoru”.

Czy można postawić hipotezę, że kobieta liderka doświadcza ostrzejszej moralizacji, większego napiętnowania, ostracyzmu i szydzenia? Zostawiam Państwa z tym pytaniem.

Kazik Staszewski – ten sam problem alkoholowy, inna reakcja społeczna

Listopad 2025. Kult gra koncert. Wokal bełkotliwy, teksty pomylone, energia bliska zeru.

W sieci – fala oburzenia. Kazik przeprasza, tłumaczy niedyspozycją, proponuje zwrot pieniędzy. Sprawa budzi emocje… ale tylko chwilę. Nikt nie mówi: „utracił moralne prawo do kariery”. Nikt nie szydzi z jego wieku, płci, wyglądu. Nikt nie wysyła go „do kąta”, nikt nie mówi „ikonę trzeba zdjąć z piedestału”. Łobuziak przeprosił, mamusia – wybaczyła.

Krytyka dotyczyła jednego koncertu, jednego zdarzenia, nie wartości, moralności człowieka. I tak właśnie powinno być – wobec wszystkich, bez względu na płeć.

Zobaczmy różnicę:
• Beata – jeden czyn staje się symbolem „upadku kobiety”.
• Ryszard, Kazik – jedna niedyspozycja staje się incydentem artystycznym, z którego być może powstanie kolejna legenda o męskiej emocjonalności

U Panów dominuje narracja: „Zawiódł fanów”.

U Beaty: „Zawiodła jako kobieta”.

Jeszcze jeden przykład – scena polityczna

„Kłamstwo edukacyjne” Katarzyny Kotuli i przypadek Aleksandra Kwaśniewskiego.

Oba czyny – identyczna kategoria. Komu łatwiej wrócić do politycznego mainstreamu? Oba przypadki potępiam tak samo. Kłamstwo to kłamstwo. Nie przyjmuję zarzutu, że gdy kobieta „nawali”, mam włączyć ślepy solidaryzm feministyczny. Jednak jest kolosalna różnica w jakości osądu, skali hejtu i poruszeniu opinii publicznej wobec obojga. Nie chodzi o epokę, media, przepływ informacji, kontekst historyczny. Chodzi o płeć.

Dlaczego ta różnica nadal trwa?

Świadomość rośnie, dużo o tym mówimy, to proces – wiadomo, ale my kobiety wciąż dźwigamy w torebkach pakiet „powinnam”. Powinnam być odpowiedzialna, moralna, zachowawcza, przewidywalna, przykładna, grzeczna, miła. Gdy zawodzimy – uderzamy w w wysokie C – oczekiwania kulturowe. Gdy zawodzi mężczyzna – uderza jedynie w jakiś jeden obszar np. w oczekiwania zawodowe. To nie jest tylko polska specyfika, a globalny schemat. Badania pokazują, że kobiety:
• są surowiej oceniane za te same błędy (Madera, Hebl, Martin 2009),
• tracą więcej społecznego zaufania po potknięciu (Brescoll 2012),
• muszą nadrabiać, żeby wrócić do punktu wyjścia – mężczyzna wraca tam automatycznie.

Dlatego upadek Beaty Kozidrak wywołał publiczny lincz, a Kazika – jedynie koncert oburzenia. Jeśli więc ktoś twierdzi, że „nie ma różnicy w ocenianiu kobiet i mężczyzn”, wystarczy przeprowadzić eksperyment myślowy.

Przywołaj dwa obrazy i zaobserwuj swoje pierwsze emocje i nastawienie:
• Beatę, którą po jednym błędzie społeczeństwo wpychało do „kąta wstydu”, wyszydzając nawet jej sceniczne zachowania (taniec).
• Kazika, który po jednym błędzie pozostanie ikoną rocka – z niedyspozycją, którą fani potrafili zrozumieć.

To jest esencja tego felietonu.Chcę wierzyć, że społeczeństwo dojrzałe moralnie to takie, które ocenia czyn, nie płeć. Które potrafi odłożyć lupę, gdy patrzy na kobietę, i oddać jej prawo do bycia po prostu człowiekiem: z krwi, emocji, błędów i powrotów. Nie ikoną, nie ideałem, nie Maryją na piedestale – tylko człowiekiem. ©℗

Agata BARYŁA

Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj