Sobota, 02 sierpnia 2025 r. 
REKLAMA

„To twoja wina!” – czyli o tym, jak różne kultury rozumieją karę

Data publikacji: 2025-07-31 10:36
Ostatnia aktualizacja: 2025-07-31 10:36

Pamiętam, jak w liceum dostałam uwagę do dzienniczka, bo ktoś dopisał mi w dzienniku ocenę z biologii. Tą oceną była 8. To nie żart. Poszło na moje konto, choć logika podpowiadała, że nie mogę być aż tak głupia, aby wpisać sobie ocenę, która nie istnieje.

Mimo to poczułam wstyd. A potem – coś dziwniejszego: poczucie winy. Jakby to naprawdę była moja sprawka. Święta nie byłam, więc nie dało się wytłumaczyć, że to nie ja. To był moment, w którym – choć nie zdawałam sobie z tego jeszcze sprawy – zetknęłam się z bardzo głęboko zakorzenionym mechanizmem kulturowym. Tym, który mówi: jeśli coś poszło nie tak, ktoś musi za to zapłacić.

Świat pełen oskarżeń

Jesteśmy mistrzyniami i mistrzami w szukaniu winnych. Gdy coś się psuje – w relacji, w pracy, w polityce – pytanie, które pada jako pierwsze, brzmi: kto zawinił?

Winowajca to aktor nieodzowny. Potrzebny, żeby przywrócić porządek. Żeby uspokoić sumienie. Żeby ktoś poniósł konsekwencje. Żeby sprawiedliwości stało się zadość.

Ale co, jeśli powiem, że to, jak czujemy, rozumiemy winę i karę, jest kwestią kulturowego wychowania? Że to nie jest uniwersalne? Że są społeczeństwa, które zamiast szukać winnych, wolą przywracać równowagę – albo po prostu zapomnieć?

Społeczeństwa winy, wstydu i strachu

W klasycznej typologii antropologicznej wyróżnia się trzy główne typy społecznej kontroli: społeczeństwa winy (guilt cultures), wstydu (shame cultures) i strachu (fear cultures).

W tych pierwszych – do których należy również Polska – normy są egzekwowane przez wewnętrzne poczucie winy. Człowiek uczy się, że jeśli zrobi coś złego, to sumienie nie da mu spać. Nawet jeśli nikt się nie dowie – on będzie wiedział. A to wystarczy, by cierpieć.
W społeczeństwach wstydu – jak Japonia czy Korea – ważniejszy od sumienia jest społeczny wizerunek. Najgorszą karą nie jest wewnętrzny żal, ale utrata twarzy. Wstyd nie kończy się w duszy – on istnieje między ludźmi, we wspólnocie.
Trzeci typ, społeczeństwa strachu, spotykany w warunkach autorytarnych, działa inaczej. Tu normy egzekwuje się przez realne zagrożenie – przemocy, wykluczenia, odwetu. Nie chodzi ani o sumienie, ani o reputację. Chodzi o przetrwanie. Mam nieodparte wrażenie, że obecnie w tym kierunku zmierzamy, obym się myliła.

Winny z urodzenia

Wróćmy do klasy. Do nieszczęsnej ósemki z biologii. Może nie byłam winna czynu, ale byłam stuprocentową, zbuntowaną łobuziarą, więc pasowałam do narracji. A to wystarczyło.

Badania pokazują, że w kulturach Zachodu (USA, Polska, Niemcy) poczucie winy jest silnie obecne już w dzieciństwie. Dziecko uczone jest rozróżniać dobro od zła, i ma wiedzieć, że za zło grozi kara – nie tylko zewnętrzna, ale też wewnętrzna: wyrzuty sumienia. W dorosłości ma się to przekładać na gotowość do autoanalizy, w efekcie: do przepraszania, tłumaczenia się, samooskarżania. A czasem: do przyjmowania winy za coś, co nie było naszym udziałem. „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”, „Lepiej się przyznaj, będzie mniej bolało” - te słowa brzmią w naszych uszach jak mantra.
W kulturach wstydu (np. w Azji Wschodniej) to nie jednostka cierpi wewnętrznie, ale cała wspólnota przeżywa stratę wizerunku. Stąd publiczne przeprosiny, dymisje z powodu „nieodpowiedniego zachowania członka rodziny” czy rytualne akty pokory. Tam nie ma znaczenia, czy zawiniłaś – tylko to, że przyniosłaś wstyd.

Kara jako lustro wartości

Systemy karania nie są i nigdy nie były neutralne. One mówią nam, jakie wartości są dla danej kultury najważniejsze. W USA kara za przestępstwo bywa surowa i symboliczna – ma pokazać, że zło zostanie ukarane bezwzględnie. W Norwegii czy Holandii system karny działa zupełnie inaczej: nastawiony jest na resocjalizację i przywrócenie do wspólnoty, nie na piętnowanie.
Podobne różnice widać w firmach. W jednej organizacji za błąd dostaniesz publiczne ostrzeżenie, naganę, degradację lub stracisz pracę, pozycję. W innej – feedback i zaproszenie do autorefleksji. W jednej szuka się winnych. W drugiej: rozwiązań.

Ona temu winna

Badania pokazują, że kobiety częściej niż mężczyźni odczuwają winę i wstyd. Częściej się jej uczą. Już jako dziewczynki słyszymy: „Nie sprawiaj kłopotu”, „Bądź odpowiedzialna”, „Nie zawiedź”, „Nie zrób nam wstydu”. To nie tylko kwestia wychowania – to społeczny wzorzec. Jedyny słuszny. Co dokładnie mówią nam badania na ten temat?

Roy F. Baumeister jest znany z szeroko cytowanego tekstu: Baumeister, R. F., Stillwell, A. M., & Heatherton, T. F. (1994), Guilt: An interpersonal approach, Psychological Bulletin, 115(2), 243–267. Co prawda była to praca teoretyczna i przeglądowa, a nie badanie empiryczne, ale wnioski pokrywają się z późniejszymi doświadczeniami naukowymi. Autorzy analizowali literaturę psychologiczną dotyczącą emocji winy i wysunęli hipotezy, że:
• wina ma funkcję interpersonalną – jej głównym celem jest utrzymanie relacji,
• kobiety mogą częściej odczuwać winę, ponieważ są bardziej relacyjnie zorientowane (co wynika z socjalizacji i ról płciowych),
• mechanizm winy służy naprawie relacji i zapobiega eskalacji konfliktu.

W późniejszych analizach empirycznych, prowadzonych przez innych autorów (Tangney, Dearing, 2002) z udziałem 200 kobiet i 106 mężczyzn, wykazano wyraźną przewagę pań jeśli chodzi o skłonność do odczuwania emocji winy i wstydu.
To nie przypadek, że kobiety deklarują wyższy poziom poczucia winy za błędy w relacjach, w opiece, w pracy zespołowej. Teorie Baumeistera wskazują, że emocja winy pełni rolę adaptacyjną, motywując do naprawy błędów i podtrzymywania związków społecznych.
Kobiety częściej raportują tak zwaną adaptive guilt – czyli winę, która mobilizuje do działania naprawczego. Z kolei badania w Hiszpanii (Ortiz Barón, 2009) potwierdziły, że kobiety doświadczają zwyczajnego poczucia winy częściej i intensywniej niż mężczyźni, szczególnie w kontekście interpersonalnym.

A gdyby tak... nie szukać winnych?

To pytanie może budzić opór, ale nie jest naiwne. Odwrotnie, jest potrzebne choć niewygodne. Bo w świecie przeładowanym oceną, kryzysem, szybkim osądem i nagłówkami krzyczącymi „kto zawinił”, potrzebujemy nowego języka naprawy.

Może nie musimy zawsze wiedzieć, kto zawinił. Może wystarczy zapytać: Co się zepsuło? Jak możemy to naprawić? Co trzeba odbudować – w relacji, w zespole, w zaufaniu?

Kultury winy, wstydu i strachu karmią się przeszłością. Kultura naprawy – przyszłością. Czy jesteśmy gotowi na przestawienie zwrotnicy? Komu potrzebna jest wina i kara? Winnemu czy sędziemu? ©℗

Agata BARYŁA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500