O tym, że w Wielkiej Brytanii kocha się sport wszelkiej maści wiadomo nie od dzisiaj. Zanim jednak puścimy wodze fantazji i zaczniemy wyobrażać sobie prawdziwego angielskiego kibica (lub raczej kibola), na widok którego z sercem na ramieniu uciekniemy na drugą stronę ulicy, warto dokonać rzeczowego przeglądu dyscyplin sportowych rodem z Wysp.
Okazuje się bowiem, że większość sportów z angielskim rodowodem przypomina raczej… zabawę na trawie podczas niedzielnego pikniku. Pewnie oberwałabym po głowie od niejednego Angola za takie swobodne stwierdzenie, trudno jednak nie odnieść wrażenia, że sport brytyjski (oczywiście poza piłką nożną i rugby) wydaje się dziwnie schludny, czysty i… snobistyczny.
Z kijkiem i piłeczką
Wspomnijmy krykiet i polo, golf, badminton, tenis stołowy i kręgle – wszystkie te dyscypliny albo narodziły się na Wyspach, albo zostały tam spopularyzowane. Cały XIX wiek kręcił się wokół tych sportowych rozgrywek, ba, były one okazją nie tylko do zdrowej rywalizacji, ale też obowiązkowego „bywania” pośród elit. Elitarny stał się tenis, który dojrzewał w niewielkim klubie pod Londynem ponad dwieście lat temu. Dziś zdobycie biletów na mecze wielkoszlemowego Wimbledonu graniczy z cudem – trzeb mieć szczęście, cierpliwość i pieniądze. Choć organizatorzy od 1924 roku prowadzą losowanie biletów pomiędzy wszystkimi Brytyjczykami, szanse bycia wylosowanym zbliżone są do szans wygranej w totka. A i wylosowany nie usiądzie raczej obok Davida Beckhama na głównym korcie. Więcej radości mogą mieć miłośnicy sportów wodnych. Raz do roku do Londynu zjeżdżają się studenci prestiżowych (a jakże!) uniwersytetów: Cambridge i Oxford, aby wziąć udział w historycznym wyścigu ósemek Oxford and Cambridge Boat Race. Doroczna rywalizacja wioślarska między tymi dwoma najsłynniejszymi angielskimi uniwersytetami wyszła od przyjaźni dwóch panów – Charlesa Merivala, - Cambridge i jego przyjaciela Charlesa Wordswortha - Oxford. 12 maja 1829 roku, Cambridge zaproponował wyścig Oxfordowi i to dało początek tradycji, która przetrwała do dziś. No tak – oglądać może każdy, ale wiosłować już nie. Czyżby dyscypliny tylko dla bogaczy? Odrobinę. Piłkę szmaciankę kopać może najbiedniejsze dziecko na podwórku, za to za kij golfowy chwycić mogą nieliczni. A wsiąść na konia to już tylko wybrani. Anglicy uwielbiają wyścigi konne, które wciąż nazywane są sportem królów. Miłośniczką wyścigów jest sama królowa, która w swoich stajniach trzyma najpiękniejsze i najszybsze wierzchowce. Podziwiać je mają okazje również nieliczni – przede wszystkim podczas sławnych na całym świecie wyścigów w Ascot. Brytyjska śmietanka od 1711 roku zjeżdża do hrabstwa Berkshire, by uczestniczyć w tym prestiżowym wydarzeniu. Ile w tym wszystkim sportu, a ile „pokazówki” z fantazyjnymi kapeluszami w tle pozostawię do oceny samym uczestnikom. Faktem jest, że wyścigami w Ascot (a raczej kreacjami w Ascot) brytyjskie media żyją przez kilka dobrych tygodni. Szczęśliwy ten, kto między finezyjnymi nakryciami głowy dostrzeże jeszcze biegnącego konia.
Chłopak piłkę kopie
Znajomy Anglik powiedział mi niedawno, że piłka nożna to sport dżentelmenów uprawiany przez chuliganów, a rugby to sport chuliganów uprawiany przez dżentelmenów. I kiedy przyjrzeć się obu dyscyplinom z bliska jest w tym sporo prawdy… Choć tradycja kopania piłki sięga czasów Azteków, to właśnie w Anglii po raz pierwszy użyto określenia „football”, które przyjęło się na całym świecie. Brytyjskie reprezentacje niemal od początku istnienia (połowa XIX wieku) odnoszą ogromne sukcesy, a czołowi piłkarze są niemalże bohaterami narodowymi z milionami funtów na koncie i pięknymi kobietami u boku. Piłkę nożna ogląda się w pubach, w niedzielę po tradycyjnym obiadku panowie zasiadają na sofach z ciastem w ręku i śledzą rozgrywki ligowe albo zaczytują się w kilkunastostronicowych dodatkach do gazet poświęconych wyłącznie piłce kopanej. Legendarne są kluby kibiców, masowe wyjazdy na mecze najwierniejszych kiboli, którzy z hymnem na ustach i tatuażem na piersi gotowi są walczyć o honor drużyny. To wszystko wiemy – z filmów, gazet, programów telewizyjnych. Możemy odnieść wrażenie, że Wielka Brytania piłkę kopie. Na miejscu okazuje się jednak, że wielu Brytyjczyków woli piłkę… rzucać. Piłce nożnej po piętach depcze (a w niektórych regionach zostawia ją daleko w tyle) rugby. Sport w Polsce ciut nieznany, w Anglii jest dyscypliną narodową podzieloną na dwa rodzaje rozgrywek: rugby league - popularne w Anglii północnej i rugby union - grane w pozostałej części Anglii, Irlandii i Walii. Różnica? Ci z północy to chuligani z klasy robotniczej – będzie więc ostro i brutalnie, ci z południa to klasa średnia i wykształciuchy – będzie więc udawanie, że jest ostro i brutalnie. Rozróżnienie mocno niedzisiejsze, ale w Anglii wciąż jak najbardziej aktualne. Południowcy traktują rugby jak katolicy niedzielną mszę świętą. Całe pokolenia rodzin grają w rugby. Dziadkowie prowadzą kilkuletnich wnuczków na zajęcia do klubów, w których sami stawiali pierwsze kroki w tej dyscyplinie, a na ścianach w szatniach wciąż wiszą ich zdjęcia. Nawet nieszczęsny osesek kompletnie pozbawiony talentu do łapania piłki musi rugby poznać jak pacierz. Zresztą poza zawodowymi rozgrywkami nieźle funkcjonują kluby amatorskie. Lekarze, nauczyciele, biznesmeni w weekendy porzucają garnitury i lecą na boisko potarzać się w błocie. Tak, tak – na to samo boisko na którym tarzali się w podstawówce. I choć świadkiem naocznym niejednego meczu, niejednego tarzania się i niejednego treningu dzieci i starców byłam – za nic nie mogę pojąć zasad tego przedziwnego sportu. Może kiedyś zrozumiem, w końcu po kilku latach z futbolem rozgryzłam na czym polega spalony.
Sport to zdrowie
Historia sportu w Wielkiej Brytanii to właściwie niekończąca się opowieść. Bo nie tylko o rugby, nożnej i wioślarzach trzeba wspomnieć. Anglicy wiele wkładu mają także w rozwój Formuły 1 i sportów żużlowych. Co roku w Walii odbywa się słynny Rajd Wielkiej Brytanii (jedna z najstarszych tego typu imprez na świecie!) czy żużlowe Grand Prix z najlepszymi zawodnikami. Ale i zwykli Brytyjczycy w niczym nie ustępują sportowcom. Wyspiarze kochają sport oglądać i uprawiać - zmagają się na rowerach, pływają (zbudowano 20 tysięcy publicznych basenów w samej Anglii), trenują jazdę konną, grają w tenisa czy uprawiają jogging. Bo sport w Wielkiej Brytanii jest nie tylko zdrowy, ale i modny. A mieszkańcy wysp bardzo lubią być trendy. ©℗
Joanna Flis