Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

B jak benefity, czyli o pieniądzach z wagą w tle

Data publikacji: 08 sierpnia 2015 r. 19:25
Ostatnia aktualizacja: 16 sierpnia 2015 r. 11:09
B jak benefity, czyli o pieniądzach z wagą w tle
Fot. Dariusz Gorajski  

Kilka miesięcy temu Wielką Brytanię poruszyła historia wagi ciężkiej. Oto 45-letni mieszkaniec Plymouth Stephen postanowił stanąć na ślubnym kobiercu (notabene po raz szósty!) ze swoją ukochaną 43-letnią Michelle. Niby nic szczególnego, ot, historia miłosna zakończona zaobrączkowaniem.

Wszystko wydawałoby się w porządku, gdyby nie fakt, że za całkiem wystawne wesele zapłacą pieniędzmi pochodzącymi z benefitów. Stephen jest bezrobotny od kilku lat, Michelle na kanapie przesiedziała całe swoje życie i oboje zgodnie twierdzą, że pracować nie mogą, bo są zwyczajnie… za grubi. No cóż, kochanego ciałka nigdy za wiele, ale prawie pół tony miłości może człowieka przytłoczyć. Pewnie lżej im te kilogramy dźwigać, kiedy do ich portfeli miesięcznie trafia ponad dwa tysiące funtów zasiłku (prawie 10 tys. tysięcy złotych).

Historia przedsiębiorczych grubasów jest tylko jedną z wielu, która trafiła na okładki tabloidów. Niektóre przechodzą bez echa, inne wstrząsają opinią publiczną i zmuszają rząd do deklaracji. Bo rząd właśnie oskarżają beneficiarze. 26-letnia Christina, samotna matka dwójki dzieci pobierająca dwadzieścia tysięcy funtów zasiłku rocznie, stwierdziła, że jej nadwaga jest wynikiem za niskiego wsparcia finansowego. Spieszę z wyjaśnieniem, jeśli w tym miejscu przecieracie oczy ze zdumienia. Otóż otyła (a jakże!) Christina doszła do wniosku, że przez niewystarczające fundusze zmuszona jest kupować „śmieciowe jedzenie” i niezdrowo się odżywiać. Tym samym przybiera na wadze. Ćwiczenia? Basen i siłownia kosztują. Lepsza dieta? Owoce i warzywa są dla kobiety za drogie. Apeluje więc do rządu o większe benefity, by mogła zrzucić wagę…

Cóż rząd na to? Wylicza, przelicza, obiecuje i straszy, że więcej nie da, ba, nawet zabierze. Zmiany mają nastąpić w 2016 roku. Czy więc dziś Wielka Brytania jest finansowym eldorado dla leniwych grubasów? Przyznać muszę, że system pomocy materialnej jest bardzo dobrze zorganizowany i obejmuje wsparciem nie tylko osoby niepracujące lub poszukujące pracy, ale także te, które pracują i pobierają minimalną, niską pensję. Zasiłek otrzymują także kobiety w ciąży, samotne matki, niepełnosprawni, opiekunowie osób chorych i starszych, emeryci i renciści. Można również ubiegać się o zasiłki i dodatki mieszkaniowe, nieoprocentowane pożyczki dla osób w trudnej sytuacji materialnej czy zasiłki żałobne i pogrzebowe. Departamenty rządowe i lokalne oferują szeroki wachlarz przywilejów. Nie mówimy jednak o kwotach z księżyca. Choć każdy przypadek rozpatrywany jest szczegółowo i indywidualnie pomoc finansowa (z poszczególnego działu) zazwyczaj zamyka się w kwocie do 80 funtów tygodniowo dla osoby samotnej i do 110 funtów dla pary.

Czy życie na beneficie to niezły interes? Jeśli funty przeliczymy na złotówki, to i owszem. Bezrobotny w wieku produkcyjnym otrzymuje około 240 funtów miesięcznie. Może liczyć także na dodatkowe przychody, jeśli jest samotnym rodzicem, ma problemy zdrowotne, płaci wysoki czynsz, przyjmuje leki etc. Ziarnko do ziarnka… i w ten sposób na konto Stephena, Michelle i innych miesięcznie wpływa pokaźna sumka. Czy tym samym możemy mit Wielkiej Brytanii jako kraju beneficiarzy? Statystyki wskazują, że zasiłek jest jedynym dochodem dla około dwóch procent Brytyjczyków. Mówię tu o tych, którzy nigdy w życiu nie pracowali. Większa grupa – także Polaków – korzysta z materialnych dodatków. Oczywiście dochodzi do finansowych nadużyć, trzeba jednak nieźle kombinować, żeby te funty zdobyć. I choć rząd Camerona grzmi, że kurek dla leniwych beneficiarzy (a zwłaszcza dla beneficiarzy-imigrantów) będzie wreszcie zakręcony, wydaje się, że to niewypłacane zasiłki mogą wpędzić Wielką Brytanię w kłopoty finansowe. Bo kiedy uwaga wszystkich zwrócona jest na otyłych leniuchów, pod dywan zamiata się milionowe historie.

Czy ktoś jeszcze pamięta, że gwiazdor Take That Gary Barlow naraził państwo na 200 milionów funtów strat, skutecznie unikając płacenia podatków? Nie. Rząd woli zaglądać do lodówek zwykłych Brytyjczyków. ©℗

Joanna Flis

P.S. Stephen i Michele są już małżeństwem. Na ich „zasiłkowym” weselu podano gościom kebaby z ukochanego lokalnego baru, chińszczyznę i spaghetti bolognese. Mimo ogromnej miłości do jedzenia małżonkowie postanowili się odchudzać. Z kolei Christina skorzystała z pomocy dietetyka. Nadal jest bezrobotna i walczy z nadwagą, jednak w jej diecie pojawiły się owoce i warzywa. Kobieta przyznała, iż nie wiedziała, że są tak tanie.

 

Fot. Dariusz Gorajski

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA