W wielu szkołach po wakacjach przestały działać sklepiki szkolne, w innych ajenci zapowiadają, iż „dają sobie miesiąc" na sprawdzenie, czy są w stanie się utrzymać oferując wyłącznie zdrowe produkty. Czyli te mniej chętnie kupowane przez uczniów. Od 1 września jest bowiem zakaz sprzedaży niezdrowej żywności na terenie placówek oświatowych.
Zatem ze sprzedaży musiały zniknąć choćby słodkie napoje, czipsy, słone paluszki, słodkie serki, żelki i inne słodycze. Ale to jeszcze nie koniec obostrzeń, bowiem stołówki szkolne również muszą zrezygnować np. z dosładzania cukrem kompotu.
W szczecińskiej Szkole Podstawowej nr 1 wiele dzieci korzysta ze stołówki. Tutaj kucharki musiały nieco zmodyfikować sposób przyrządzania potraw w stosunku do lat ubiegłych:
- Z racji na rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia zamiast soli używane są teraz do dań zioła, w obiadach jest więcej koperku czy zielonej pietruszki - opowiada dyrektorka podstawówki, Małgorzata Zamaro. - Niektóre dzieci mówią, że potrawy są nieco inne, ale na szczęście chcą jeść. Ale największy problem panie kucharki mają z kompotem, bo nie można go dosładzać cukrem, ale wyłącznie miodem. A miód jest dość drogi. Na razie obiady u nas kosztują 4 złote. Chcemy utrzymać tę cenę, ale gdybyśmy chcieli stosować miód, szczególnie wysokiej jakości, to kto wie, czy kwota za obiady nie będzie musiała wzrosnąć. Na razie gotowane są kompoty, które mają w sobie naturalną słodycz, choćby jabłkowe.
Cały artykuł w piątkowym "Kurierze Szczecińskim"
Monika Gapińska