Czesław Piotrowski jest najstarszym stażem taksówkarzem w Nowogardzie, jeździ na taksówce nieprzerwanie od stycznia 1971 roku. Nowogard i okolice zna jak własną kieszeń. Marek Brzeczka natomiast w tym zawodzie jest dużo krócej, bo od roku 2012. Różnią się wiekiem i doświadczeniem, ale obaj nie wyobrażają sobie, by mieli w życiu robić coś innego.
Pan Czesław pierwszy raz usiadł za kółkiem „taryfy”, gdy miał niespełna 32 lata. Był świadkiem tego, jak przez lata zmieniał i rozbudowywał się Nowogard. Świat wokół pana Czesława zmieniał się wraz z jego kursami.
– Do tego zawodu namówił mnie mój teść, który pomógł mi kupić samochód marki Warszawa. Do dziś wspominam to auto z ogromnym sentymentem. Gdy zaczynałem pracę jako taksówkarz, były zupełnie inne czasy. Nie było tak łatwo zostać kierowcą, bowiem ówczesny urzędnik Wydziału Komunikacji w Nowogardzie był bardzo surowy, jeśli chodzi o wydawanie uprawnień. Pamiętam, że wtedy w Nowogardzie było mniej więcej 50 taksówek. Dziś jest ich tylko 16. Taksówkarzami są kierowcy, którzy wcześniej trudnili się innymi zawodami, między innymi policjanci, wojskowi.
Przez lata pracy na taksówce poznał tysiące pasażerów i miał kursy do wielu miast w Polsce. Podczas drogi słyszał z ich ust wiele ciekawych historii. Nieraz służył poradą zagubionym mieszkańcom i przyjezdnym pytającym o konkretną ulicę. Podkreśla, że w tym zawodzie zaszło sporo zmian.
– Kiedyś to ludzie czekali na postojach na taksówkę. Miałem kursy po całej Polsce – do Warszawy, Zakopanego, Wrocławia, Gdańska, a teraz jeżdżę już najczęściej po gminie Nowogard – opowiada Czesław Piotrowski. Jak zaznacza, „niestety, jest to zawód dziś chyba dość niebezpieczny, ale jakąś pracę trzeba przecież wykonywać”. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 15 stycznia 2019 r.
Tekst i fot. Jarosław BZOWY