Około półtora tysiąca osób przyszło w poniedziałek na szczeciński plac Solidarności, by uczcić pamięć zamordowanego prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Wśród szczecinian dominował żal, niedowierzanie i szok.
Ludzie w skupieniu słuchali przemówień, m.in. Ingi Iwasiów. Odczytano wiersz Wisławy Szymborskiej pt. "Nienawiść". Wielu uczestników trzymało znicze i białe róże. Wzniesiono również "światełko do nieba" ku pamięci zamordowanego prezydenta. Pod koniec mieszkańcy złożyli znicze i kwiaty pod pomnikiem Anioła Wolności.
- Był to jeden z moich najbliższych kolegów od lat, ponieważ znaliśmy się blisko 15 lat. Był zawsze niezwykle życzliwy dla Szczecina - powiedział dziennikarzom o Adamowiczu uczestniczący w zgromadzeniu prezydent Szczecina Piotr Krzystek. - Wielokrotnie tu bywał, ja też bywałem w Gdańsku przy okazji różnych wydarzeń. Patriota lokalny, który kochał Gdańsk i kochał Polskę. Był otwarty do ludzi. Może dla niektórych budził kontrowersje, ale na pewno robił wszystko najlepiej, jak potrafił, i rzeczywiście pod jego rządami Gdańsk wyglądał coraz piękniej i coraz atrakcyjniej.
- To, co się wydarzyło, jest niebywałe. To mogło spotkać każdego z prezydentów. Każdy z nas, myślę, uczestniczył wczoraj w różnych wydarzeniach związanych z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Trudno to opisać. Ślemy wyrazy współczucia rodzinie przede wszystkim pana prezydenta, bo zostawił żonę, dwójkę jeszcze niepełnoletnich dzieci. To jest dramat, dramat dla rodziny, dramat Gdańska i dramat dla Polski. Ten atak na prezydenta to jest atak na całą Polskę - kontynuował. - Lekcja pozostaje tylko taka, że trzeba walczyć z nienawiścią, która jednak w Polsce się zakotwiczyła w ostatnim czasie i to bardzo mocno. Myślę, że takie rzeczy nie powinny się wydarzać. Jesteśmy bogatym, demokratycznym krajem i takie rzeczy po prostu nie przechodzą przez głowę.
W szczecińskim magistracie wystawiona została księga kondolencyjna. Wpisów można dokonywać codziennie do godziny 20:00. Flagi na budynku magistratu opuszczono do połowy masztów.
* * *
Paweł Adamowicz został ugodzony nożem na estradzie podczas niedzielnego "Światełka do nieba", które odbyło się także w Gdańsku w ramach 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Mimo udzielonej pomocy i przetoczenia znacznej ilości krwi, prezydent zmarł w poniedziałek na skutek rozległych obrażeń narządów wewnętrznych. Miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat.
(dk, pap)
Fot. Dariusz Gorajski