Zachodniopomorska "Solidarność" chce, aby marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz zrezygnował ze swojej funkcji. Tak się nie stanie. Ale wniosek związku zawodowego wywołał na czwartkowej komisji rewizyjnej zachodniopomorskiego sejmiku dyskusję na temat tego, czy marszałek wystarczająco dobrze dba o interesy regionu.
"Solidarność" wściekła się na marszałka po grudniowym posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego poświęconemu trudnej sytuacji Elektrowni Dolna Odra.
- Obrady Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego są bojkotowane najpierw przez wojewodę i przez marszałka województwa, który stosuje liberum veto. To nie jest XVII wiek i problemy ludzi pracy trzeba rozwiązywać w drodze dialogu i demokracji - mówił w czwartek szef zachodniopomorskiej "Solidarności" Mieczysław Jurek. - 20 grudnia doszło do apogeum ze strony pana marszałka. Opuścił sale obrad, czym zerwał obrady, uniemożliwił dalszą procedurę w tym zakresie. To jak liberum veto: jak nie mi się nie podoba, to bojkotuję to.
Według związkowca problem jest jednak szerszy niż ta jedna kontrowersja. Jak stwierdził, marszałek nie traktuje poważnie trudnej sytuacji w Elektrowni Dolna Odra. I nie tylko tam. Na Pomorzu Zachodnim dochodzi bowiem do masowych zwolnień, m.in. w Zakładach Chemicznych "Police" czy Poczcie Polskiej.
- Już 500 osób odeszło z ZCH "Police". Nie trzeba było ich wcale zwalniać. Pensje obniżono poniżej najniższej krajowej - grzmiał związkowiec. - Mam doświadczenie, jak rozwiązywać tego rodzaju problemy. Próbujemy podpowiadać. Tylko że oni tego nie chcą. To są urodzeni geniusze. Zanim jeszcze zada się im pytanie, oni już znają odpowiedź.
Marszałka podczas posiedzenia komisji nie było. Do zarzutów Mieczysława Jurka odnosił się już wcześniej. Mówił wtedy: "Dialog polega na wypracowaniu wspólnego stanowiska akceptowalnego dla wszystkich stron. W sprawie Dolnej Odry nie było stanowiska uzgodnionego z wojewodą i pozostałymi stronami dialogu społecznego. W związku z tym oczekiwanie, że wbrew własnym poglądom będę głosował za stanowiskiem „Solidarności”, bez możliwości wprowadzenia korekt z mojej strony, jest co najmniej kuriozalne".
Jego głównym obrońcą w czwartek był radny Artur Nycz z Koalicji Obywatelskiej. Argumentował, że mamy w Polsce ciągłość władzy i za obecne kłopoty elektrowni odpowiedzialny jest rząd Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdził, że bezpodstawne jest zarzucenie braku troski o sytuację ekonomiczną regionu akurat Olgierdowi Geblewiczowi, który jest tak mocno zaangażowany w rozwijanie naszej gospodarki i który sprawił, że Pomorze Zachodnie, choć nie jest regionem najbogatszym, stał się regionem najbardziej innowacyjnym.
- Jako mieszkaniec Gryfina zawsze stanę przeciwko każdej osobie, który robi politykę wokół Elektrowni Dolna Odra. Dolna Odra wymaga spokoju, wymaga rozmów, mieszkańcy nie oczekują politycznej hucpy - dodawał Artur Nycz.
Ponadto radny ocenił, że wniosek Mieczysława Jurka nacechowany jest osobistą niechęcią wobec marszałka Geblewicza.
Ostatecznie wniosek "Solidarności" został zaopiniowany negatywnie (Mieczysław Jurek był wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość). Co zrozumiałe, marszałka popiera większość radnych. ©℗
(as)