W sobotę (4 stycznia) minął rok od tragedii, w której pięć nastolatek zginęło po pożarze escape roomu "To Nie Pokój" w Koszalinie. Śmierć dziewcząt wstrząsnęła mieszkańcami miasta. Tłumnie uczestniczyli oni w pogrzebie ofiar, które spoczęły obok siebie na cmentarzu komunalnym. Dramat był szeroko komentowany w kraju i poza nim.
Nastolatki były uczennicami gimnazjum, chodziły do jednej klasy i po prostu się przyjaźniły. W modnym pokoju zagadek spotkały się, aby obchodzić urodziny koleżanki. Święto skończyło się tragicznie dla wszystkich pięciu zaledwie 15-latek. Uczennice zaskoczył pożar i w zamkniętym pomieszczeniu zatruły się tlenkiem węgla. Jak się okazało przyczyną nieszczęścia była nieszczelność butli gazowej.
Zaraz po wydarzeniu w okolicy obiektu pojawiły się liczne znicze zapalone na znak solidarności z bliskimi ofiar. Koszalinianie modlili się na Rynku Staromiejskim, gdy zamiast obchodów święta Trzech Króli zarządzona została w mieście żałoba. Ceremonia pogrzebowa też licznie zjednoczyła ludzi w różnym wieku. Amelia, Julia, Karolina, Małgosia i Wiktoria obok siebie zostały pochowane na nekropolii.
Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Koszalinie. Krótko po śmierci nastolatek aresztowany został Miłosz S. To mieszkaniec Poznania i organizator escape roomu "To Nie Pokój", znajdującego się w wynajmowanym pomieszczeniu budynku przy ulicy Marszałka Józefa Piłsudskiego 88 w Koszalinie. Ujawnione wewnątrz obiektu nieprawidłowości, w tym brak alternatywnej drogi ewakuacyjnej, spowodowały decyzję o postawieniu mu dwóch zarzutów: umyślnego doprowadzenia do stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu koszalińskich gimnazjalistek. Mieszkańcowi Wielkopolski grozi za to kara do 8 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Na pierwszym przesłuchaniu w prokuraturze odmówił składania wyjaśnień, co motywował złym stanem psychicznym. Decyzją sądu został aresztowany na okres trzech miesięcy. Osadzenie jest odtąd systematycznie przedłużane z obawy przed mataczeniem lub uchylaniem się podejrzanego od stawiennictwa na wezwanie.
Zarzuty usłyszały inne osoby. Do aresztu trafił też Radosław D., pracownik koszalińskiego escape roomu, który został poparzony w pożarze obiektu. Dalej bliscy organizatora pokoju zagadek: jego babcia Małgorzata W. i matka Beata W. Na pierwszą z kobiet tego rodzaju działalność gospodarcza była zarejestrowana. Obie kobiety zostały objęte dozorem policyjnym i mają zakaz opuszczania kraju.
Śledztwo prokuratorskie wciąż trwa. Zebrane materiały dowodowe, w tym zeznania świadków i ekspertyzy biegłych, pozwolą najprawdopodobniej wiosną na skierowanie sprawy do sądu.
Warto dodać, że koszalińska tragedia spowodowała czynności kontrolne na terenie całego kraju w około 1100 pokojach zagadek. Po wizytach patroli mundurowych posypały się mandaty lub przypadki zamykania tego typu obiektów z powodu niestosowania przepisów przeciwpożarowych, między innymi w Koszalinie i Szczecinku. ©℗
Tekst i fot. (m)
Na zdjęciu: Rodziny, ich znajomi, koleżanki i koledzy nie tylko z ław szkolnych zebrali się, aby oddać cześć zmarłym nastolatkom w miejscach styczniowych ceremonii pogrzebowych.