Osoby związane z policką Łarpią spotkały się w sobotę (18 grudnia) na przystani, żeby przypomnieć o sobie i swoich staraniach o „przywrócenie rzeki do stanu sprzed grudnia ubiegłego roku”. To wtedy doszło do jej spłycenia.
- Mija rok od tego zdarzenia, postanowiliśmy zaakcentować, że ciągle jesteśmy, i ciągle się upominamy o to, żeby rzeka była taka, jak kiedyś – mówi Artur Zagórski ze Społecznego Komitetu Ratowania Łarpi. - Bo w naszej ocenie to wszystko nie zostało zrobione w takim zakresie, jak byśmy tego oczekiwali.
Kilkanaście osób w sobotę wypłynęło na rzekę kajakami. Z trąbkami, syrenami…
- Popłynęliśmy w dobrej atmosferze, pokazaliśmy się, przez chwilę pohałasowaliśmy – relacjonuje Artur Zagórski, i przyznaje, że osoby związane z rzeką próbują w różny sposób wrócić do rozmów w sprawie "przywrócenia jej do stanu sprzed grudnia poprzedniego roku".
Po tym „spacerze” na rzece, wodniacy spędzili czas przy ognisku.
- Jesteśmy razem, zaczynamy myśleć o Łarpi trochę inaczej – przyznaje Artur Zagórski. - Bo okazuje się, że ona jest bardzo ważna dla wielu ludzi. Wcześniej pływaliśmy sobie pojedynczo, teraz się spotykamy. To integruje tych, którym zależy na tej rzece.
Przypomnijmy. Do spłycenia Łarpi doszło w grudniu ubiegłego roku podczas prac prowadzonych przy pogłębianiu dojścia do portu (to jedno z przedsięwzięć realizowanych w ramach projektu „Polimery Police”). Ogromna ilość urobku, składowanego przy brzegu, po przerwaniu wału, dostała się do rzeki. Wykonawca (Hyundai Engineering) przyznał, że stało się to podczas tych prac i zapowiedział naprawienie szkody. Prace naprawcze zrealizował, jak zapewniał, zgodnie z harmonogramem. Obrońcy Łarpi cały czas jednak zgłaszają, że rzeka nie została przywrócona do stanu sprzed tego zdarzenia.©℗
(sag)