Numer 143/15 o nieznanej przeszłości. Choć tragicznej, o czym świadczyły rany i ślady po nich: piętna nie tylko na jego ciele. Gdy przed rokiem trafił do schroniska, był przerażony. W nieustannej ucieczce do budy. Teraz to inny psiak: poczciwy, nieco ciapowaty Baruś.
Strach i ból - bardzo długo właśnie tak kojarzył człowieka. Jednak miesiące cierpliwego wsparcia ze strony wolontariuszy go przemieniły.
- Początki pracy były bardzo trudne. Ale z czasem zaczął się przekonywać do spacerów, smakołyków, do ludzkiego towarzystwa i przyjaźni. Teraz potrzebuje kogoś, kto da mu ciepły kąt, serce, poczucie bezpieczeństwa. - mówi wolontariusz Bartek, na co dzień opiekujący się Barusiem w schronisku.
Psiak po przejściach ma teraz około 10 lat. Nie jest mały, bo z domieszką krwi rottweilera. Wzrok i słuch już nie te. Miał też problem ze stawem biodrowym, choć spacery i suplementy diety bardzo mu pomogły. Nie jest też przytulaśną maskotką: tylko skrzywdzoną istotą, której trzeba pomóc.
- Z Barusiem nadal trzeba pracować i cierpliwie budować jego zaufanie. Dlatego nie powinien trafić do domu z dziećmi, które od razu będą chciały go głaskać. Ani tam, gdzie jest inny pies, chyba że bardzo spokojny. Nowi opiekunowie powinni też kontynuować suplementację wzmacniającą jego stawy i dbać o jego wagę, bo jest dużym łakomczuchem - opowiada Bartek. - Ktoś może spytać: po co przygarniać psiaka, który ma taki bagaż, a jednocześnie nie można go od razu wyczochrać, pogłaskać i potulić? Bo w ten sposób możecie naprawić to, co inni zniszczyli. Stworzyć mu prawdziwy dom, w którym będzie mógł zaufać, polubić, pokochać. Satysfakcja z uratowania skrzywdzonego psiego życia będzie nie do opisania.
Kto chciałby Barusia los odmienić, jest proszony o kontakt: wolontariusz Bartek 516-490-165, szczecińskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt - tel. +48 91 487-02-81.
* * *
Na naszych łamach prowadzimy cykl pt. „Weź mnie KURIEREM do domu”. Jest poświęcony schroniskowym zwierzakom. Znajdziecie w nim Państwo oferty adopcyjne tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy. Z utęsknieniem czekając na swojego człowieka: niestety, czasem bezskutecznie, nawet latami. ©℗
(an)
Film: Dariusz LITKIEWICZ
Fot. Dorota KOSZ/Kamila KRÓLIKOWSKA