Jedni starają się przywrócić zaniedbanym miejscom estetykę, inni dają upust niszczycielskim zachowaniom, które niweczą ten wysiłek. Tak niestety stało się na Żelechowej.
Nieczynny od czasów wojny cmentarz przy ul. Ostrowskiej został niedawno uporządkowany. Usunięto śmieci i chaszcze. Powstały żwirowe alejki, odrestaurowano betonowy pomnik poświęcony mieszkańcom Żelechowej poległym w czasie I wojny światowej. Były cmentarz ma łączyć w sobie funkcje lapidarium i parku. Pojawiła się mała architektura w postaci koszy na śmieci i ławek. Największe wrażenie robią jednak płyty nagrobne. Spod ziemi, śmieci i roślinności wydobyto i posadowiono na nowo około 200 płyt nagrobnych.
Od zakończenia prac minęło zaledwie kilka tygodni, a już wiele płyt zostało powalonych na ziemię. Zapewne to sprawka wandali, którzy również i wcześniej dewastowali to miejsce. Na wandali nie ma rady, no może poza monitoringiem, który pozwala czasami na ujęcie sprawców. Przy okazji, patrząc na powalone nagrobki, trzeba się zastanowić nad sposobem ich montażu. Jedne zostały przytwierdzone do cokołu przy pomocy metalowej kotwy (bardzo krótkiej) i kleju (chyba niezbyt mocnego); inne osadzone są w nieestetycznej wylewce betonowej.
Nietrudno zgadnąć, że za jakiś czas los powalonych nagrobków podzielą kolejne płyty. A może projektując rewitalizację cmentarza nie brano pod uwagę faktu, że żyjemy w otoczeniu ludzi, którzy za punkt honoru przyjmują doprowadzenie tego terenu do stanu sprzed rewitalizacji.
(a)
Fot. 1 Niektóre elementy zostały przytwierdzone do cokołu przy pomocy zbyt krótkiej kotwy i chyba niezbyt mocnego kleju.
Fot. 2 Cześć elementów nagrobków osadzono w nieestetycznej wylewce betonowej.
Fot. Andrzej Łapkiewicz