Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

(Nie)wiele potrzeba do szczęścia

Data publikacji: 16 grudnia 2018 r. 10:47
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 12:27
(Nie)wiele potrzeba do szczęścia
 

Tego się nie robi. Nie odpycha, jakby wiele wspólnych lat nie miało znaczenia. Nie porzuca niczym zbędny przedmiot, gdy starość zapuka do drzwi. Nie skazuje na samotność, kraty i betonową podłogę, gdy wcześniej trzymało się na kolanach, tuliło na kanapie. Tego się nawet psu nie robi. Chyba że jest się… tylko człowiekiem.

Przez pierwsze dni jeszcze była smutna i zalękniona, sporo czasu spędzając pod stołem. Teraz już nie ukrywa pogodnej, towarzyskiej natury: chętnie się bawi, wychodzi na spacery, aportuje kije. Świetnie się odnalazła w nowej rodzinie, a swych opiekunów dosłownie nie odstępuje na krok. Tylko posiwiały pyszczek i uszy zdradzają, że niełatwo było o tę drugą szansę dla niej: porzuconej w schronisku leciwej psiny.

Czikita zupełnie nie rozumiała, co się stało. Poszła z panem na spacer, ale do domu już nie wrócili. Przyprowadził ją do schroniska i odszedł. Feralnego 13 listopada zostawiając 15-letnią psinę, tłumaczył, że i jemu świat się zawalił: stracił kobietę, dach nad głową, więc… sam musi poskładać swoje życie.

– Trafia do nas sporo psów dorosłych, dojrzałych. Na szczęście tych naprawdę leciwych jest wśród nich mniej. Jednak nie tyle ilość ma znaczenie, ile fakt, że tak dramatyczne przypadki w ogóle się zdarzają – mówi Ewa Mrugowska, kierująca Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie. – Pytam człowieka, jak może po tylu latach zrzec się przyjaciela… W odpowiedzi słyszę tak nieprawdopodobne historie, że serce boli. Ludzie w opowieściach uśmiercają członków rodziny – rodziców, babcie, ciocie i wujków – byle starego psa się pozbyć. Wymyślają choroby serca, nerek, alergie u dzieci, utratę pracy, domu, emigrację… Dosłownie: splot wszystkich nieszczęść świata, byle starego psa się pozbyć. Nawet nie spuszczają oczu ze wstydu, tylko psów się zrzekają, stanowczo domagając się ich przyjęcia do przytuliska. Nigdy bym nie pomyślała, że właśnie w placówce dedykowanej ratowaniu i opiece nad zwierzętami tak trudno będzie zachować szacunek dla człowieka.

W obecnych realiach funkcjonowania szczecińskiego przytuliska (al. Wojska Polskiego 247) nie ma warunków – klasycznej geriatrii – żeby starym psom zapewnić właściwy komfort bytowania. Nie trafiają więc do standardowych boksów, tylko do szpitalika. Jak np. złotowłosa Czikita. W dniu przyjęcia – przeliczając jej wiek na ludzki – 103-latka. Od tego momentu – o statusie „bezdomna”: schroniskowy numer 854/18.

– Siedziała na korytarzu smutna i wycofana. Najwyraźniej zdruzgotana tym, co ją spotkało. W jednej chwili świat jej się zawalił. Widać było, że w schroniskowych realiach ta poczciwina się nie odnajdzie. Na już zaczęliśmy dla niej szukać nowych opiekunów – wspomina pracownica schroniska. ©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 14 grudnia 2018 r.

Arleta NALEWAJKO

Fot. Marta TESZNER

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Ona
2018-12-16 14:14:11
Budująca historia.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA