Rozmowa z Romanem Biłasem, przewodniczącym koszalińskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce
– W Koszalińskiej Bibliotece Publicznej obchodziliście święto 25-lecia związku. Jednak Ukraińcy dużo wcześniej mieli swoją organizację...
– W 1956 roku na fali odwilży powstało Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. Funkcjonowało pod kontrolą Służby Bezpieczeństwa, która w szeregach organizacji miała swoich tajnych współpracowników. Mimo inwigilacji i nadzoru partyjnego udało się stworzyć szerokie struktury. Tylko na ziemi koszalińskiej działało około dwudziestu kół towarzystwa, gdy dziś mamy ich dziewięć. Dzięki UTSK dało się zintegrować społeczność ukraińską, tworzyły się cerkwie w terenie i kółka nauczania języka ukraińskiego. Potem mogły powstać szkoły, czego przykładem jest Biały Bór.
– A złe strony trzymania organizacji w ryzach przez służby komunistyczne?
– Przed trzydziestu laty region koszaliński dotknęła fala emigracji młodych ludzi za chlebem do Kanady. Były wycieczki autobusowe do Rzymu, organizowane przez nieżyjącego księdza Włodzimierza Pyrczaka. Jechało do Włoch siedem autobusów, ale z wojażu tylko jeden wracał do Polski. Społeczność została mocno przetrzebiona. Ukraińcy stąd żyją w Toronto i innych miejscowościach Kanady. W nowym rządzie premiera Justina Trudeau z partii liberalnej jest dziesięciu posłów i dwóch ministrów pochodzenia ukraińskiego. W Kanadzie znajdują się sieci dwóch banków, takich jak SKOK-i, które założyli uchodźcy z Polski.
Rozmawiał Wiesław Miller
Fot. Wiesław Miller
Cała rozmowa we wtorkowym „Kurierze Szczecińskim” i e-wydaniu z dnia 17 listopada 2015 roku