Miasto betonowego ogrodu?

 

"Skrajna ignorancja i brak wiedzy, a to w połączeniu z arogancją władzy" - według dr Heleny Freino tak wygląda polityka obecnie rządzących Szczecinem wobec miejskiej zieleni. Tezę tę przedstawiła podczas wtorkowego protestu przeciwko wycince drzew na niespotykaną dotychczas skalę - jak oceniają aktywiści Szczecińskiego Ruchu Miejskiego, organizatorzy wydarzenia.

Zdaniem dr Freino, urbanistki i uniwersyteckiej wykładowczyni:

- Władze miasta teraz zamieniają pusty slogan "floating garden", czyli miraż Szczecina jako pływającego ogrodu, w miasto betonowego ogrodu. Od lat w zieleni miejskiej dzieje się wiele złego. Zieleń jest niszczona i suwana cichaczem. Bez konsultacji społecznych, bez pytania szczecinian o zdanie. W końcu dojdzie do tego, że drzewa będziemy tylko malowali na ścianach.

Dodawała:

- Kompletnie się zapomina i ignoruje życiodajną rolę drzew, które filtrują i oczyszczają powietrze, onbniżają temperaturę w miastach, jakie mają nie tylko wpływ na sferę naszego zdrowia, ale również spełniają funkcje społeczne, a nawet ekonomiczne.

Społeczne, bo zieleń tworzy lepsze miejsca do życia. Jej obecność wpływa pozytywnie na ludzkie nastroje. W jej otoczeniu lepiej się wypoczywa, ale również pracuje. Ma znaczenie ekonomiczne, bo jak dowodzą wyniki badań naukowych, biznes prowadzony w sąsiedztwie przyjaznej zieleni ma większe szanse na sukces. Tymczasem w Szczecinie...

- Wycina się stare drzewa, bo - jak tłumaczą służby odpowiedzialne za stan miejskiej zieleni - kolidują z inwestycją, wizją kiepskich architektów krajobrazu, bo nie są dość ładne albo pod pozorem zagrożenia, choć nikt nie bada ich pni oraz korzeni przy użyciu nowoczesnych urządzeń, jak tomografu komputerowego. Wycina się drzewa, bo komuś nie pasują. Co w obecnym XXI wieku jest już barbarzyństwem! - mówiła dr Freino.

Uczestnicy spotkania podawali wiele przykładów na złą politykę władz miasta i Zakładu Usług Komunalnych wobec miejskiej zieleni. Jak nasadzenia przy "Pleciudze" trzykrotnie powtarzane, bo z uporem sadzono drzewa na sieci ciepłowniczej, na której kolejno umierały. Jak zniszczenie zielonego niegdyś pl. Solidarności. Przypominano plan usunięcia drzew z przyzamkowej skarpy i kolejnych - blisko tysiąca - pod trasę, jaka wkrótce na zawsze przemieni zielony pejzaż Łękna i Pogodna. I ostatnie wydarzenia: piły w tzw. alei fontann oraz skwerze im. Badetki. Skandaliczny charakter tych wycinek doprowadził właśnie do fali protestów, do społecznego wrzenia w Szczecinie.

- Pod pozorem pielęgnacji przycina się korony drzew nieumiejętnie, zaburzając ich statykę, osłabiając żywotność dopuszczając patogeny. Niszczy się drzewa solanką, bo koszty zimowego odśnieżania przy jej pomocy ocenia się krótkowzrocznie. Nie wliczając w nie przyszłych kosztów uszkodzeń nawierzchni, samochodów, pieszych butów. A potem drzewa wycina, bo zagrażają bezpieczeństwu, gdy tylko spadnie z nich gałęź. Mam nadzieję, że nie ważą się podnieść ręki na platany z Jasnych Błoni, choć z nich spadają, jak w ostatnią niedzielę, potężne konary - dodawała dr Helena Frejno.

Jaki stąd wniosek?

- Pielęgnacją zieleni w Szczecinie zajmują się szkodniki. Cały ZUK jest do wymiany. ZUK na bruk! - akcentował Piotr Czypicki ze Szczecińskiego Ruchu Miejskiego. - Tym bardziej, że pod względem zieleni urządzonej Szczecin zajmuje w Polsce ostatnie miejsce wśród miast wojewódzkich! Wstyd!

W proteście uczestniczyło około 50 osób. Było też transmitowane w internecie. Do uczestników zgromadzenia nie wyszedł ani przedstawiciel Zakładu Usług Komunalnych, ani Urzędu Miejskiego.

A. NALEWAJKO

Fot. Ryszard PAKIESER