RATOWNICY szczecińskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dyżurują przez cały rok, dwadzieścia cztery godziny na dobę. W weekendy pod lupę biorą przede wszystkim Dziewoklicz o jezioro Głębokie, tam bowiem spotkać można amatorów łyżwiarstwa i łowienia ryb.
- Nie ukrywam, że boimy się nadchodzących dni; lód jest bowiem coraz cieńszy. Tymczasem wciąż nie brakuje osób, które ryzykują swoje życie - komentuje Jacek Kleczaj, prezes WOPR w Szczecinie. - Co sobotę i niedzielę nasi ludzie patrolują akweny, proszą, aby zejść ze środka akwenu, tam wszystkich ciągnie, a przecież warstwa lodowa jest tam najbardziej krucha, najszybciej może się załamać. Na szczęście tej zimy nie mieliśmy żadnych poważnych wypadków i życzyłbym sobie, aby tak zostało. Oczywiście bez ustanku działa także Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego.
Choć Odra w centrum Szczecina nie jest już skuta lodem, to na obrzeżach miasta ten jeszcze się utrzymuje. To dlatego też na wodach nie pojawiają się jeszcze kajakarze, którzy lubują się w ekstremalnych warunkach, a później trzeba dla nich organizować akcję ratowniczą. Na razie natomiast ratownicy pomagali... łabędziom. Ptaki przymarzły do tafli i użyć należało specjalistycznego sprzętu, dwie takie interwencje zakończyły się sukcesem.
W nadchodzący weekend ratownicy będą instruować mieszkańców Szczecina oraz pokażą jak wygląda niesienie pomocy ofiarom brawury - szkolenie odbędzie się na Rusałce w parku Kasprowicza. Tydzień temu WOPR sprawdzał swoje siły na Dziewokliczu.
- Wciąż zgłaszają się do nas ochotnicy i musimy ich szkolić na lodzie. Kiedy tylko są ku temu warunki, staramy się to robić - wyjaśnia Jacek Kleczaj. - Dysponujemy niezbędnym sprzętem, a dzięki finansowemu wsparciu z WFOŚiGW mamy także nowe sanio-nosze, trzeba było je wypróbować. Przećwiczyliśmy trzy warianty pomocy osobie, która znalazła się pod wodą.
Jak co roku WOPR zagrał także z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. ©℗
(kol)
Fot.: Robert STACHNIK