Z ornitologicznych danych jednoznacznie wynika, że populacja jaskółek wyraźnie się zmniejszyła. Wpływ na to miała między innymi interpretacja przepisów unijnych, które zrozumiano jako nakaz likwidacji jaskółczych gniazd w gospodarstwach wiejskich. Jaskółki dymówki oskarżono o przenoszenie chorób, co jak się później okazało, było błędem. Ale efekt tego widzimy w coraz mniejszej skali…
Jaskółki z miast są już od lat po prostu wypierane. Nikt nie robi tego celowo, ale kto by tam myślał o tym, że ocieplająca budynek gruba warstwa styropianu uniemożliwia zakładanie jaskółczych gniazd, bo brakuje na to po prostu miejsca? Nie ma się gdzie „podczepić”. Remonty, w tym wymiana okien czy dachów, także nie sprzyjają jaskółkom. W miastach jest ich na pewno mniej, ale we wsiach albo nawet na przedmieściach, gdzie są duże hale, niedokończone budowy, opuszczone budynki, jednak trochę więcej.
O jaskółkach wiemy niewiele. Rzadko kto zauważa różnicę między oknówką, dymówką a brzegówką. Większość z nas nie ma pojęcia o ich zwyczajach, odżywianiu i rozmnażaniu. Lubimy na nie patrzeć, gdy przecinają błyskawicznie powietrze. Są wspaniałymi, szybkimi i niezwykle zwinnymi ptaszkami. Sprawniejsze są chyba tylko jerzyki. Nawet świetnie polujące na mniejsze ptaki sokoły z najsprawniejszym wśród nich zabójcą, czyli kobuzem, mają problem z pochwyceniem jaskółek. To niezwykle rzadkie przypadki, choć oknówki, dymówki i brzegówki prawie cały czas znajdują się w powietrzu. Ich niezwykła szybkość i sprawność wymagają bowiem dużej ilości pożywienia, które stanowią przede wszystkim małe owady – ochotki, komary, małe muszki itp.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 21 czerwca 2017 r.
Tekst i fot. Marek Osajda