Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

In vitro w Białymstoku

Data publikacji: 12 października 2015 r. 14:35
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:30
In vitro w Białymstoku
 

Proces dr. Tomasza B., lekarza do niedawna sprawującego nadzór nad funkcjonowaniem laboratorium w Policach - przypomnijmy, doszło tam do pomyłki podczas zapłodnienia in vitro - odbędzie się w białostockim Okręgowym Sądzie Lekarskim. Sprawę skierował tam Naczelny Sąd Lekarski w Warszawie.

Na razie nie wiadomo, kiedy proces się rozpocznie. Wiemy jednak, gdzie się będzie odbywał - w Sądzie Okręgowym w Białymstoku. Dlaczego nie w Szczecinie? Żaden z osiemnastu sędziów tutejszego Sądu Lekarskiego nie chciał się podjąć sądzenia byłego szefa Laboratorium Wspomagania Rozrodu. Jak się dowiedzieliśmy, z przyczyn osobistych - tzn. z powodu znajomości z Tomaszem B.

O kłopotach z wyznaczeniem wokandy pisaliśmy już w „Kurierze Szczecińskim". Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przedstawił zarzuty Tomaszowi B. w czerwcu 2015 r. Jednocześnie złożył wtedy w sądzie wniosek o jego ukaranie. Szczeciński Sąd Lekarski długo nie wyznaczał wokandy. We wrześniu przesłał akta sprawy do Naczelnego Sądu Lekarskiego z propozycją, by ten przekazał je innemu, równorzędnemu sądowi okręgowemu. Sędziowie NSL podjęli decyzję na ostatnim posiedzeniu. O winie lub niewinności Tomasza B. zdecyduje sąd pierwszej instancji w Białymstoku.

Przypomnijmy, że chodzi o głośną aferę „z in vitro", czyli sprawę dotyczącą fatalnego błędu, do którego doszło w polickim laboratorium (będącego częścią szpitala klinicznego przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie). W 2013 r. doszło tam do przypadkowego zamienienia komórek jajowych, czego efektem jest urodzenie przez matkę, która przeszła zabieg sztucznego zapłodnienia, dziecka z zarodka innej kobiety.

Błąd wyszedł na jaw, kiedy rodzice dziewczynki zdecydowali się na badania DNA - wynikła taka potrzeba, bo dziecko od urodzenia jest bardzo chore. Natychmiast po otrzymaniu wyników złożyli w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Sprawą zainteresowało się Ministerstwo Zdrowia (w efekcie szpital został ukarany finansowo, laboratorium zlikwidowano).

Wyjaśnienia przyczyn powstania pomyłki podjął się rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Ustalił, że odpowiedzialnym za nią jest szef LWR. Po zakończeniu postępowania, sporządził dokument pełniący w sądownictwie samorządowym rolę aktu oskarżenia. Wnioskował w nim o ukaranie lekarza karą finansową i zakazem pełnienia przez niego funkcji kierowniczych. ©℗

(lw)

Fot. Robert WOJCIECHOWSKI

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

"sprawiedliwość"
2015-10-12 15:52:54
Dla "elyt" są sądy korporacyjne, dla polityków Trybunał Stanu, a dla szaraczków sądy powszechne. I szaraczki siedzą. Jako jedyne.
Sztuka_odpowiedzialności
2015-10-12 15:32:34
Sprawa jest kryminalna o brak procedur zabezpieczających życie ludzkie a nie o "błąd w sztuce lekarskiej". Winę za czynności LABORANTA ponosi laborant oraz KIEROWNIK laboratorium za brak nadzoru. Lekarz w tym wypadku odpowiada za czynności KIEROWNIKA LABORATORIUM a nie za czynności lekarza i należy mu się czapa jak zwykłemu przestępcy kryminalnemu. Błąd w sztuce lekarskiej jest wtedy gdy choremu na grypę lekarz podaje lekarstwo na nadciśnienie itp. a więc błędna diagnoza i błędny dobór i harmonogram podawania leków. Tu nie ma błędu w sztuce lekarskiej i sprawa nie kwalifikuje się do rzecznika odpowiedzialności zawodowej ani do Okręgowego Sądu Lekarskiego.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA