„Dość już publicznych pieniędzy na złe rozwiązania. Nie twórzmy Alei Kwiatowej bis!" - uważa Marek Duklanowski, zabierając głos w dyskusji nt. przyszłości pl. Orła Białego w Szczecinie.
Niedawno rozstrzygnięty konkurs wywołał sporo kontrowersji, emocji i falę krytyki. Na naszych łamach polemizował z nimi współautor zwycięskiej pracy Marek Orłowski. Natomiast po nim głos w dyskusji zabrali jeszcze Igor Podeszwik - prawnik i lider Inicjatywy „Nowy Szczecin", a także Mieszko Czarnecki - prawnik oraz specjalista w zakresie promocji gospodarczej. Czas na kolejne spojrzenie na przyszłość pl. Orła Białego. Tym razem głos w dyskusji zabiera Marek Duklanowski, samorządowiec, zdeklarowany zwolennik zrównoważonego transportu, rozsądnego planowania przestrzennego i sprawiedliwości społecznej. Oto jego opinia:
„Kiedy zwiedzam miasta, szukam przyjaznych przestrzeni publicznych, czyli miejsc, gdzie jako pieszy mogę komfortowo iść, bezpiecznie siedzieć i nie być samemu. Bo przyjazne przestrzenie przyciągają również innych, są pełne, pełne uśmiechu i gwarne. Myśląc o takich miejscach w Gdańsku przed oczami mam Długi Targ, we Wrocławiu - jego Rynek i pl. Solny, podobnie jest z Warszawą – tu widzę Krakowskie Przedmieście i Rynek z całym Starym Miastem i Krakowem z Rynkiem i Wawelem.
W Szczecinie mieszkam, więc wybór podobnych miejsc nie jest już tak oczywisty, bo mam swoje przyzwyczajenia. Ale wszyscy znamy przyjazne Jasne Błonia i bulwary nad Odrą. Jednak kiedy zaczynamy myśleć o tkance stricte miejskiej. Takiego miejsca już nie znajdujemy. Jego namiastką jest może tylko powstały niedawno w nowej formie pl. Zamenhofa.
Moje ośmioletnie doświadczenie w szczecińskim samorządzie nierozerwalnie związane było z szukaniem przez miejskich urzędników odpowiedzi na pytanie o „serce miasta”. Przy czym zawsze sprowadzało się to do pomysłu na miejski rynek i strefę wokół niego. Tu pl. Orła Białego ze swoją przestrzenią, z otoczeniem i dogodnym komunikacyjnie położeniem wydawał się naturalnym miejscem na tego typu realizację. Po fiasku i krytyce kolejnych nic-nie-zmieniających koncepcji, temat przez Miasto został kompletnie odłożony.
Miejscy urzędnicy nie potrafili wyjść poza paradygmat lokowania w tym miejscu parkingu – raz pod gruntem, raz od południowej strony, raz od zachodniej dodatkowo z różnymi wariantami przejezdności – naokoło placu, wzdłuż ul. Grodzkiej czy Staromłyńskiej. A tak duży plac dla pieszych z parkującymi samochodami zwyczajnie się nie uda. To znaczy, można oczywiście zmienić jego powierzchnię, postawić ławeczki, trawę pomalować na zielono, ale jednak różnicy jakościowej nie będzie. Ludzie się nie pojawią, jak nie ma ich w Alei Kwiatowej.
Przywoływany tutaj w poprzedzających mój tekst wypowiedziach światowej sławy duński architekt i urbanista, patron przyjaznych przestrzeni, Jan Gehl nie pozostawia na tego typu rozwiązaniach suchej nitki. Jego kilkudziesięcioletnie doświadczenia oparte na obserwowaniu przestrzeni i zmienianiu jej tak, by zapraszała do przebywania w niej, jasno wskazują, że takie przestrzenie muszą mieć przede wszystkim „żyjące” krawędzie, czyli aktywne punkty przyciągające ludzi położone wzdłuż krawędzi placu. Jeśli te części mają być, jak obecnie, parkingami, nie wprowadzą życia na plac.
Zdarzało mi się często bywać w takich miejscach, gdzie próbowano łączyć parkingi samochodowe z rynkami. Zazwyczaj kończyło się to fiaskiem – sam plac z reguły bywał pusty. Ale uwaga! – podobnie jest, jeśli taką krawędzią będzie budynek z mieszkaniami czy ściana instytucji. Fasady otaczających plac Orła Białego budynków jedynie w części północnej nadają się do tego, aby nadać im życie. Tylko lodziarnia przy Końskim Kieracie i trzy restauracje obok funkcjonują na placu. I nie będzie inaczej. Budynek uczelni wyższej czy siedziby banków nie ożywią przecież placu. Co więcej, dla klientów banku istotniejszy niż wygląd placu będzie możliwy dojazd pod same drzwi samochodem. Tu interesy zawsze będą sprzeczne.
I o tym wszystkim rozmawialiśmy wielokrotnie w minionych kadencjach na posiedzeniach Komisji ds. Gospodarki Komunalnej, Rewitalizacji i "chrony Środowiska RM, której przez całą ubiegłą kadencję przewodziłem. Jeździliśmy też w teren oglądać pl. Orła Białego i na miejscu rozmawialiśmy z przedstawicielami podmiotów prowadzących tam działalność. W końcu, wiosną 2016 r., wystąpiliśmy do prezydenta o przeprowadzenie konsultacji w sprawie zmian na pl. Orła Białego. We wniosku wskazaliśmy siedem zagadnień, które powinny być omówione. Dotyczyły one zakresu terytorialnego opracowania, funkcji placu, preferowanych form dotarcia do niego, kwestii zieleni i wreszcie odtworzenia kwartału przedwojennej zabudowy w taki sposób, by przestrzeń placu zyskała naturalne domknięcie. Takie domknięcie, które nie rodziłoby konfliktów, gdyby chcieć w większym stopniu na placu wprowadzić funkcje gastronomiczną.
Prowadzone konsultacje jednak tej kwestii w ogóle nie poruszyły. Nie odniósł się do niej również autor zwycięskiej pracy. Mamy za to parking, trawnik i przestrzeń dla pieszych, czyli to wszystko, co jest dzisiaj: nic-nie-zmieniającą koncepcję. Zmianę bez zmiany.
Nie wierzę w to, że w tej formie plac Orła Białego ożyje. Nie wierzę, że studenci uczelni dadzą życie placowi, bo nie dają go dzisiaj. Nie będzie ich tam zresztą poza przerwą na papierosa i kiedy spóźnieni wchodzić będą do budynku czy w pośpiechu go opuszczać. Nie wprowadzi na plac życia też wejście do banku, nawet podświetlone neonem i „ozdobione” krzykliwymi reklamami o znakomitych ofertach oszczędzania.
Życie temu miejscu dałaby tylko zamknięta dla samochodów przestrzeń bogata w ofertę gastronomiczną z licznymi miejscami do siadania zarówno dla klientów lokali, jak i dla gości. Placowi nadałaby również atrakcyjności działająca fontanna – czy oryginalna z piaskowca, czy jej replika.
Zamknięcie przestrzeni placu mogłoby się dokonać dzisiaj na dwa sposoby – albo poprzez budowę w tym samym czy podobnym jak przed wojną miejscu, kwartału zabudowy z lokalami gastronomicznymi w parterze budynków albo też poprzez wprowadzenie kilku punktów gastronomicznych w formie pawilonów wzdłuż wschodniej i południowej części dzisiejszego trawnika. A trawnik, będący obecnie (a pewnie i w przyszłości, jeśli nic-nie-zmieniająca koncepcja weszłaby w życie) wychodkiem dla psów w tym miejscu zwyczajnie być nie musi. Nie ma trawnika na Marienplatz w Monachium, nie ma na Piazza del Campo w Sienie, nie ma go również na rynkach w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu. Trawnik jest na Jasnych Błoniach. I tam niech pozostanie.
To jest właśnie inna jakość dla placu – nie obecnie proponowane status quo. Nie wizualizacje ze słońcem tak wysoko i z takiego kierunku, z jakiego nie pada nigdy w Szczecinie. Nie jakiś „śródziemnomorski klimat”, o którym sami sobie schlebiając opowiadali przedstawiciele SARP podczas ogłoszenia wyników konkursu. I obojętnie, czy mój pogląd spotka się znowu z kiwaniem z politowaniem i lekceważącymi uśmieszkami przedstawicieli szczecińskiego oddziału SARP. Najważniejsze żeby plac ożył!
I na zakończenie – porozmawiajmy o tym wszystkim raz jeszcze. Uszanujmy wolę mieszkańców miasta, którzy chcą żyjącego placu, a nie jakiegoś zamiennika przyjaznej przestrzeni. Słuchajmy również mieszkańców edukując ich i pokazując główny kierunek zmian, jakie będą miały miejsce w śródmieściu. Bo nie jest to spór tylko o to, czy samochody mogą tam być, czy nie i że jak znikną z wizualizacji, to już będzie dobrze - do czego, jak wydaje się zarówno autor zwycięskiej pracy, jak i służby prezydenckie chcą sprowadzić dyskusję.
Nie! W obecnych ramach zwycięskiego projektu dobrze nie będzie ani z samochodami, ani bez nich. Trzeba wszystko rozpocząć raz jeszcze - razem. I, Boże broń, żadnej dalszej pracy nad tym projektem. Dość już publicznych pieniędzy na złe rozwiązania. Nie twórzmy Alei Kwiatowej bis!"
* * *
Czekamy na kolejne głosy w dyskusji nad przyszłością pl. Orła Białego. Zaprezentujemy na łamach naszym Czytelnikom w równie pełnej formie.
Zebr. (an)
Fot. Mirosław Winconek