Premier Japonii Shinzo Abe poinformował we wtorek (29 sierpnia), że podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem obie strony zdecydowały zwiększyć presję wywieraną na Koreę Północną. "Stany Zjednoczone są na 100 procent z Japonią" – zapewnił Trump.
Korea Płn. wystrzeliła we wtorek o godz. 5:58 czasu miejscowego (godz. 22:58 w poniedziałek w Polsce) pocisk rakietowy, który o godz. 6:06 przeleciał nad drugą co do wielkości japońską wyspą Hokkaido, po czym rozpadł się na trzy części i wpadł do Oceanu Spokojnego. Jak poinformował rzecznik rządu Japonii, Yoshihide Suga, żadna z części wystrzelonego pocisku nie spadła na terytorium Japonii. Japonia nie podjęła próby "przechwycenia koreańskiej rakiety" – poinformowała agencja Kyodo. Jak wyjaśnił we wtorek minister obrony Japonii Itsunori Onodera, taką decyzję podjęto, bo stało się jasne, że pocisk nie jest wymierzony w cele na terytorium japońskim.
Abe i Trump podkreślili w trakcie rozmowy, że dla rozwiązania problemów wynikających z prób jądrowych i balistycznych KRLD "nieodzowna jest współpraca z Chinami oraz z Rosją". Uznali też, że "czas rokowań dobiegł już właściwie końca".
– Wystrzeliwując pocisk w kierunku Japonii, KRLD stworzyła niezwykle poważne, niemające precedensu zagrożenie dla bezpieczeństwa Japonii – ocenił premier Abe.
Jak donosi agencja Yonhap wysoko postawieni wojskowi południowokoreańscy i amerykańscy, którzy wchodzą w skład Kolegium Połączonych Szefów Sztabów nie wykluczają zastosowania środków militarnych, które powstrzymałyby Pjongjang przed podejmowaniem zakazanych przez Radę Bezpieczeństwa prób balistycznych.
– Odpowiedź powinna nastąpić możliwie szybko i być na tyle stanowczą, by zademonstrować determinację sojuszu; włączając w to działania militarne – powiedział agencji jeden z południowokoreańskich dowódców.
Yonhap twierdzi, że południowokoreański bombowiec przeprowadził serię intensywnych lotów ćwiczebnych w ramach trwających właśnie manewrów południowokoreańsko-amerykańskich.
(pap)
Fot. EPA/KIMIMASA MAYAMA