Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Tenis. Dryblas z Wrocławia zaczynał w Szczecinie

Data publikacji: 18 marca 2019 r. 16:34
Ostatnia aktualizacja: 18 marca 2019 r. 17:45
Tenis. Dryblas z Wrocławia zaczynał w Szczecinie
 

Cztery lata temu 18-letni drągal – mierzący 196 cm wzrostu – Hubert Hurkacz otrzymał od organizatorów turnieju Pekao Szczecin Open „dziką kartę” i świetnie ją wykorzystał.

Pokonał w swoim pierwszym meczu wyżej notowanego Tristana Lamasine z Francji 6:3, 6:3, a w drugim przegrał z najwyżej rozstawionym, plasującym się w tamtym czasie na 57. pozycji w rankingu ATP Pablem Bustą z Hiszpanii, ale po meczu dramatycznym, trzymającym w napięciu, zwiastującym nieprzeciętny talent tenisisty z Wrocławia.

Plasujący się wtedy w ósmej setce rankingu 18-letni Polak przegrał po trzech wyrównanych setach 6:4, 4:6, 3:6. Busta był tenisistą nie byle jakim. Co prawda w roku 2015 w szczecińskim turnieju wiele nie zwojował, ale dwa lata temu był już graczem na świecie numer 10.

Hurkacz o takiej pozycji dopiero wtedy marzył, dziś plasuje się już wyżej od 28-letniego Hiszpana, powoli zbliża się do pierwszej „50” rankingu i sprawia wrażenie, że to wciąż go nie zadowala. Hurkacz to sportowy bohater kilku ostatnich tygodni. W ciągu krótkiego czasu dwa razy ograł plasującego się na 7. miejscu w rankingu ATP 30-letniego Kei Nishikoriego.

Zatrzymany przez Tsitsipasa

O ile wygrana podczas turnieju w Dubaju mogła oznaczać niespodziewaną eksplozję formy, niepopartą w kolejnym, przegranym spotkaniu z o ponad rok młodszym Grekiem Stefanosem Tsitsipasem, to już zwycięstwo podczas bardzo prestiżowego turnieju w Indian Wells ma swoją wymowę.

Tylko turnieje wielkoszlemowe oceniane są jako bardziej wartościowe Hurkacz niespełna cztery lata od swojego pierwszego poważniejszego startu w szczecińskim Pekao Open przechodzi obecnie przez okres, który może go zaprowadzić w miejsce, o którym dotąd nie marzył.

Od kilku tygodni bierze udział już tylko w poważnych tenisowych turniejach; ze wspomnianym Tsitsipasem plasującym się obecnie na 10. miejscu w rankingu ATP w ciągu ostatnich trzech miesięcy przegrał już trzy razy, ale za każdym razem jest bliżej wygranej.

W Indian Wells wygrał nie tylko z graczem z pierwszej „10” Kei Nishikorim, ale także z plasującym się na 30. pozycji Francuzem Lucasem Pouilleʼem i z plasującym się na 24 pozycji o dwa lata młodszym Kanadyjczykiem Denisem Szapowałowem. Zatrzymał się dopiero w ćwierćfinale na słynnym Rogerze Federzerze.

Ćwierćfinał turnieju porównywalnego do turnieju wielkoszlemowego oznacza, że znalazł się w gronie 8 najlepszych tenisistów świata, a od czasów Jerzego Janowicza żadnemu polskiemu tenisiście nie udało się tak mocno zwrócić na siebie uwagi tenisowego świata.

Szczecin po Wrocławiu

Hurkacz zawsze będzie mógł o sobie powiedzieć, że swoje pierwsze poważniejsze zwycięstwo odniósł na kortach w Szczecinie. W sobotę poprzedzającą turniej w Szczecinie cztery lata temu wygrał swój pierwszy w życiu turniej – co prawda z pulą nagród 10 tys. dol., ale jednak, i to rozgrywany w jego rodzinnym Wrocławiu.

Sukces był tym bardziej godny uznania, że do turnieju głównego przebijał się z eliminacji. Tenisista ponadto znany był z deblowego sukcesu w juniorskim Australian Open, w którym dotarł do finału, ale w rywalizacji na poziomie challengera nie miało to większego znaczenia. Nigdy w rywalizacji juniorów nie wszedł nawet do pierwszej „30” najlepszych juniorów na świecie, obecnie może to zrobić w rywalizacji seniorów. Nawet jeszcze w tym roku.

– Przed meczem nigdy nie myślę, jaki ranking ma mój rywal – powiedział Hurkacz cztery lata temu podczas Pekao Szczecin Open po wyeliminowaniu swojego pierwszego rywala w szczecińskim challengerze. – Gdybym miał się tym przejmować, to przegrywałbym zawsze.

Rezerwowy do „dzikiej karty”

Zawodnik cztery lata temu nie był nawet brany pod uwagę przy przydzielaniu „dzikich kart”. Te zarezerwowane były między innymi dla starszego o rok Kamila Majchrzaka i Benoit Paireʼa. Majchrzak ostatecznie dostał się do turnieju bez potrzeby „dzikiej karty”, a Francuz po bardzo udanym dla niego turnieju US Open, w którym dotarł do czwartej rundy, zrezygnował z przyjazdu do Szczecina.

– Całe tenisowe środowisko w Polsce wie, jakim turniejem jest Pekao Szczecin Open – powiedział w roku 2015 Hurkacz. – Ja też wiem, jaka to jest szansa dla młodego zawodnika, więc mocno się ucieszyłem z możliwości gry w turnieju głównym.

Dziś można dziękować losowi, że taki zawodnik jak Hurkacz zdołał zagrać choćby w jednym tenisowym turnieju w Szczecinie, w którym w przeszłości grywali zawsze najlepsi polscy tenisiści, włącznie z Wojciechem Kowalskim, Bartłomiejem Dąbrowskim czy Jerzym Janowiczem.

Dwukrotne pokonanie Nishikoriego, wygrana z Pouilleʼem, Szapowałowem to niejedyne godne uwagi wydarzenia z udziałem Hurkacza w tym roku. 22-latek ograł też wyżej notowanego Filipa Krajinovica, też świetnie znanego szczecińskiej widowni tenisowej zawodnika, natomiast w meczu pierwszej rundy Australian Open przegrał co prawda już w pierwszej rundzie, ale po meczu z Ivem Karlovicem, w którym Polak przegrał trzy tie-breaki.

Hurkacz do turnieju w Indian Wells przystąpił z 67. pozycji rankingu ATP, która absolutnie upoważnia do występów w takich challengerach jak Pekao Szczecin Open. Raczej jednak mało prawdopodobne, żeby zawodnik tak odważnie atakujący najwyższe rankingowe pozycje na świecie zdecydował się na start w szczecińskim turnieju, tym bardziej że jeszcze nie wiemy, jaki za pół roku będzie reprezentował ranking. Jeżeli wskoczy do pierwszej „50”, a jest to bardzo realne, to jego występ w Szczecinie będzie już niemożliwy. Oznaczać będzie, że zawodnik przerósł go swoim poziomem sportowym. ©℗

Wojciech PARADA

R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

;/
2019-03-18 17:42:32
Z takiego człowieka to na pewno będzie dobry sportowiec nie to co pan trenujący w szopie i rzucajacy rakietami i słowami ...

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA