24-letni Dawid Kort pod koniec ubiegłego tygodnia podpisał kontrakt z I-ligową Miedzią Legnica i ma pomóc jej w powrocie do ekstraklasy. Wychowanek Pogoni Szczecin jeszcze rok temu był fundamentalną postacią rewelacyjnie spisującej się Wisły Kraków. W ciągu roku jego akcje mocno zjechały w dół.
To nie pierwszy zawodnik z rocznika 1995, z którym Pogoń wiązała duże nadzieje, który w szczecińskim klubie otrzymywał mnóstwo szans, był nawet w jednym meczu kapitanem zespołu, ale w efekcie jego dorosła kariera nie spełniła oczekiwań. Opuszczenie Pogoni zarówno dla Korta, jak i jego kilku rówieśników tak naprawdę zweryfikowało stopień talentu i umiejętności.
Kort był ostatnio zawodnikiem greckiego APS Atromitos Ateny, a w obecnych rozgrywkach nie zagrał żadnego meczu w lidze. W rundzie wiosennej wystąpił jedynie w trzech meczach w roli rezerwowego i zaliczył praktycznie kilkuminutowe epizody. Jego przygoda z zagranicznym futbolem zakończyła się fatalnie. Piłkarz praktycznie od 9 miesięcy nie gra w piłkę.
Kort powrócił do ligi, w której występował w sezonie 2014/15 i jesienią roku 2015, czyli dość dawno temu. Grał we Flocie Świnoujście i Bytovii. W tej drugiej w jednej tylko rundzie zaliczył aż 10 asyst, zdobywał gole i zaliczał asysty również we Flocie, choć był piłkarzem bardzo młodym, zaledwie 19-letnim. Jego kariera z całą pewnością nie potoczyła się w odpowiednim kierunku.
I liga zamiast Rumunii
Zawodnik w ostatnim czasie miał kilka propozycji zagranicznych, ale nie skorzystał z nich. Między innymi miał ofertę z II-ligowego klubu holenderskiego NEC Nijmegen oraz z najwyższej klasy rozgrywkowej z Rumunii. Piłkarz nie przyjął jednak tych ofert. Zdecydował się na klub z I ligi, nikt z ekstraklasy nie wyrażał poważnego zainteresowania.
Kort w barwach Pogoni rozegrał 64 mecze, zdobył aż 10 goli, ale nie był ulubieńcem żadnego z trenerów, z którym pracował: Michniewicza, Moskala, Runjaica. W ekstraklasie debiutował w wieku 18 lat za kadencji Dariusza Wdowczyka i od tamtej pory zawsze uchodził za piłkarza zdolnego, utalentowanego, jednak nie potwierdził tego.
Kort podzielił los swoich rówieśników Sebastiana Rudola i Roberta Obsta. Cała trójka miała bardzo duży wkład w zdobycie brązowych medali mistrzostw Polski juniorów przed pięcioma laty. Zespół Macieja Mateńki pechowo przegrał półfinał z Cracovią. Gdyby awansował do finału, na co się zanosiło, to byłby faworytem dwumeczu z Wisłą Kraków.
Ani z Wisły, ani z Cracovii nie ma obecnie piłkarza grającego na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju. Z Pogoni jest tylko Hubert Matynia. Od pięciu lat. Z czołowych piłkarzy Pogoni na poziomie I i II ligi występują jeszcze Michał Walski i Patryk Paczuk, ale z małymi szansami na występy w ekstraklasie. Te szanse otrzymywali tylko w Pogoni.
Rudol poza składem w II lidze
Po raz pierwszy w swojej karierze na innym poziomie niż najwyższa klasa rozgrywkowa występuje Sebastian Rudol. Po nieudanym pobycie w lidze rumuńskiej były młodzieżowy reprezentant Polski wrócił do kraju, ale dość niespodziewanie do drugiej ligi. Miał być filarem defensywy i opoką formacji obronnej.
Gra w Widzewie mającym aspiracje awansu przy pełnych trybunach wydawała się jakimś logicznym uzasadnieniem, jednak od kilku spotkań okazało się, że piłkarz, który debiutował w Pogoni w wieku 18 lat w ekstraklasie obecnie nie mieści się w wyjściowej jedenastce drużyny występującej na trzecim szczeblu rozgrywek.
Opuszczenie Pogoni po sześciu latach nieprzerwanych występów w ekstraklasie określiło wartość piłkarza, który przez bardzo długi czas był w Pogoni graczem mocno promowanym, lubianym przez trenerów za charakter, wolę walki, profesjonalne podejście, ale dopiero Kosta Runjaic nie chciał oszukiwać dłużej piłkarza i dał mu sygnał, że jego czas w Pogoni dobiegł końca.
Rudol przez sześć sezonów rozegrał w Pogoni aż 130 spotkań, zdobył dwa gole, zaliczył trzy asysty, przez wiele lat traktowany był jako piłkarz utalentowany, z dużym piłkarskim potencjałem i na koniec jego przygody ze szczecińskim klubem okazało się, że zdecydowanie na wyrost, co potwierdza jego dalsza kariera już poza Szczecinem.
Obst walczy o I ligę w Pruszkowie
Poza Pogonią od kilku sezonów jest też Robert Obst. To nie był w Pogoni piłkarz tak mocno promowany jak Kort czy Rudol. Na pewno wpływ na jego karierę miały liczne kontuzje, jednak wiązanie z nim jakichkolwiek nadziei okazało się też błędne. 24-latek jest obecnie podstawowym graczem zaledwie II-ligowego Znicza Pruszków.
Znicz jest co prawda dość zaskakującym liderem, jednak gra na poziomie rozgrywkowym, który wydaje się dla Obsta optymalny. Jeden z najzdolniejszych wychowanków Pogoni z rocznika 1995 jest podstawowym graczem drużyny z Pruszkowa. W bezpośrednim starciu okazała się gorsza od Błękitnych Stargard, w których Obst nie chciał się ogrywać, gdy był jeszcze młodzieżowcem i miał taką możliwość.
Obst w poprzednim sezonie grał w II-ligowym Ruchu Chorzów i spadł z tym zespołem do trzeciej ligi, natomiast dwa sezony temu występował w I-ligowych Wigrach Suwałki, był podstawowym graczem drużyny, która niemal do samego końca walczyła o awans do ekstraklasy. To był najlepszy sezon Obsta w karierze, który zaliczył w wieku 22 lat.
Piłkarz był do Wigier wypożyczony, wrócił do Pogoni, żeby powalczyć o dłuższy angaż i kolejną szansę, ale od Kosty Runjaica jej nie otrzymał. Niemiecki szkoleniowiec nie oszukuje młodych piłkarzy, daje im jasne i czytelne sygnały, czy chce na nich stawiać, czy na nich liczy. Na Obsta nie liczył od samego początku.
Gol na pożegnanie Pogoni
Obst w Pogoni zagrał w 15 meczach, zadebiutował za kadencji trenera Michniewicza, za kadencji trenera Moskala rozegrał swój ostatni mecz na boiskach ekstraklasy i zdobył swojego jedynego gola na tym poziomie rozgrywek w pożegnalnym meczu w sezonie 2016/17 z Koroną Kielce, który nie miał wpływu na ostateczny układ tabeli.
Z piłkarzy rocznika 1995 w Pogoni pozostał jedynie Hubert Matynia, który przy pierwszym zespole jest już pięć lat, rozegrał 82 oficjalne mecze, w których nie zdobył gola i zaliczył zaledwie trzy asysty. Jak na tak długi czas, to zdecydowanie za mało jak na warunki ekstraklasowe i wszystko wskazuje na to, że to ostatni sezon piłkarza w zespole Pogoni.
Matynia niemal rok temu otrzymał powołanie do reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka, co tylko świadczy o naszym selekcjonerze. Dziś jest piłkarzem głębokich rezerw, w pierwszych dwóch meczach nowego sezonu znajdował się nawet poza kadrą meczową, a po raz pierwszy zaprezentował się w niedzielnym spotkaniu z ŁKS, ale tylko dlatego że kontuzjowany był Ricardo Nunes.
Wymogów ekstraklasowej rywalizacji nie wytrzymali w Pogoni też nieco młodsi od wymienionych: Patryk Paczuk i Michał Walski, którzy byli fundamentalnymi postaciami drużyny juniorów zdobywającej brązowe medale mistrzostw Polski pięć lat temu. Każdy z nich był przy pierwszej drużynie Pogoni przynajmniej trzy lata i nie zdołał przekonać kilku szkoleniowców.
Trzy spadki Walskiego
Walski jest obecnie zawodnikiem I-ligowej Sandecji Nowy Sącz. Na dziewięć rozegranych spotkań tylko dwa zaliczył w wyjściowym składzie. Oba były przegrane. Z Ruchem Chorzów zaliczył spadek z ekstraklasy, z pierwszej ligi i z drugiej ligi. W Pogoni przez trzy sezony rozegrał 17 spotkań na poziomie ekstraklasy, będąc jeszcze juniorem. Chciał kontynuować karierę w innym miejscu i spotkał się z brutalną weryfikacją.
Paczuk w Pogoni rozegrał dwa mecze, które dzieliły aż cztery lata. To ewenement. Przez cały ten czas był w klubie mocno wspierany, promowany, choć w meczach drużyny rezerw w III lidze nie wyróżniał się skutecznością. W 38 meczach zdobył zaledwie 5 goli. W poprzednim sezonie pomógł Legionovii w awansie do drugiej ligi, zdobywając 4 gole, a w obecnym sezonie nieźle spisuje się w II-ligowych Błękitnych, dla których zdobył w 8 meczach 3 bramki.
Rudol przy pierwszej drużynie był sześć lat, Matynia i Kort przez pięć sezonów, Paczuk przez cztery lata, Walski przez trzy, a Obst przez dwa. Żadnego poza Matynią nie ma dziś w klubie ekstraklasy. Powstaje pytanie, czy nie byli w klubie otoczeni nadmierną opieką, czy ich talent nie został przeszacowany. Przyszłość pokazała, że jednak tak. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser