W piątek (21 lutego) mija dokładnie sześć lat od historycznego wyczyny Marcina Robaka, który w jednym meczu zdobył aż pięć goli. Ówczesny napastnik Pogoni uczynił to w spotkaniu szczególnym, bo przeciwko drużynie Lecha Poznań.
To odwieczny rywal portowców, wtedy znajdujący się wyżej w hierarchii, ale podczas piątkowego wieczoru rozbitego przez drużynę prowadzoną przez Dariusza Wdowczyka. Nigdy wcześniej, ani później nie zdarzyło się, żeby piłkarz Pogoni zdobył pięć goli w jednym spotkaniu. Dokonał tego Marcin Robak, który do dziś utrzymuje wysoką formę, jest czołowym strzelcem w drugiej lidze i walczy z Widzewem o awans.
21 lutego 2014: Pogoń Szczecin – Lech Poznań 5:1 (4:0) 1:0 Robak (15), 2:0 Robak (31), 3:0 Robak (39, karny), 4:0 Robak (44), 4:1 Kownacki (58), 5:1 Robak (72).
Żółte kartki: Rudol, Popara, Robak (wszyscy Pogoń), oraz Wołąkiewicz, Henriquez, Injac, Kownacki (wszyscy Lech).
Widzów: 11 568.
Pogoń: Janukiewicz – Rudol, Golla (72, Ouedraogo), Hernani, Lewandowski – Rogalski (61, Popara), Ława – Małecki, Akahoshi, Murayama (54, Bąk) – Robak. Trener: Dariusz Wdowczyk.
Lech: Gostomski – Kędziora (46, Możdżeń), Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez – Injac, Trałka – Pawłowski (77, Formella), Claesen (46, Kownacki), Lovrencsics – Hamalainen. Trener: Mariusz Rumak.
Dzień 21 lutego 2014 roku przejdzie do historii, jako najefektowniejsze zwycięstwo Pogoni nad Lechem i niesamowity wyczyn Marcina Robaka, który zdobył w tym meczu wszystkie pięć bramek. To był też debiut w wyjściowej jedenastce obchodzącego akurat 19 urodziny Sebastiana Rudola. Wychowanek Bałtyku Koszalin uczcił ten dzień fantastyczną asystą.
Rudol w całej swojej karierze zaliczył jeszcze dwie asysty, ale ta z meczu z Lechem zostanie zapamiętana na długo. Dużo krytycznych słów kieruje się względem kariery tego piłkarza, prezentowanej przez niego piłkarskiej jakości, ale dziś trudno w Pogoni znaleźć 19 - latka, który zagrałby przeciwko czołowej drużynie ekstraklasy z taką odwagą, swobodą i skutecznością. Takiego po prosu nie ma. Rudol spisał się wtedy wybornie.
Mecz z Lechem był drugim spotkaniem w rundzie wiosennej i pierwszym rozgrywanym w Szczecinie. W inauguracyjnej kolejce Pogoń po dramatycznym spotkaniu pokonała w Gdańsku miejscową Lechię 3:2. Dwie wygrane na początek sezonu sprawiły, że Pogoń praktycznie zapewniła sobie miejsce w pierwszej ósemce i stała się ważnym graczem w walce o jedno z czołowych miejsc.
Do końca sezonu rozegrała jeszcze czternaście spotkań i wygrała zaledwie dwa razy. Jedno z tych zwycięstw odniesione zostało nad zdegradowanym i najsłabszym zespołem w ekstraklasie Widzewem 1:0 po meczu, w którym rywal miał więcej sytuacji, a zwycięskiego gola zdobył nie kto inny, jak Marcin Robak.
Efektowna wygrana z Lechem 5:1 miała być zapowiedzią wspaniałej wiosny, meczów pełnych dramaturgii, a okazała się wielkim rozczarowaniem. Ocena pracy Dariusza Wdowczyka nie zawsze jednak była negatywna. Drużyna wiosną poważnie wzmocniona grała gorzej, niż jesienią, zdobywała mniej punktów, wygrywała mniej meczów, ale duża grupa kibiców darzyła szkoleniowca sporym uznaniem.
Wbrew pozorom mecz z Lechem nie był spotkaniem, które zostało całkowicie zdominowane przez portowców. Wynik nie odzwierciedlał wydarzeń na boisku. Czasem takie mecze się zdarzają, że jednej drużynie wychodzi niemal wszystko, a drugiej prawie nic. Każde dotknięcie piłki przez Marcina Robaka kończyło się golem. Świetnie dogrywali mu piłki: Takafumi Akahoshi, Takuya Murayama i Sebastian Rudol.
Wyczyn króla strzelców z tamtego sezonu podziałał na wielu kibiców w sposób szczególny. Kiedyś piłkarz spotkał przypadkowo na stacji benzynowej jednego ze szczecińskich fanów, który wytatuował sobie na ręce datę tamtego spotkania i skrót NDR, co miało oznaczać Narodowy Dzień Robaka.
Napastnik portowców miał nieprawdopodobny sezon, strzelał gole, jak na zawołanie, ale co zastanawiające, jego bramki nie przekładały się na lepszą postawę całej drużyny. Sposób gry drużyny był coraz mocniej zdominowany właśnie przez tego piłkarza. To był jedyny jego sezon, kiedy zakończył zdobyciem więcej, jak 20 goli.
Coraz rzadziej obserwowaliśmy przemyślane akcje wypracowane na treningach, a coraz więcej było działań polegających na szukaniu w pobliżu pola karnego Robaka i kierowaniu piłek w jego stronę bez uwzględnienia faktu, czy z tej sytuacji uda się wypracować dobrą sytuację, czy też nie.
Co ciekawe, w tamtym dniu doszło do jeszcze jednego bardzo ważnego wydarzenia. Pogoń podpisała kontrakt z Rafałem Murawskim, wtedy już 32-letnim piłkarzem, który przez ponad cztery następne lata był wodzem i liderem szczecińskiej drużyny, często niemal w pojedynkę decydującym o grze zespołu. (par)
Fot. R. Pakieser