Budowa stadionu piłkarskiego w Szczecinie wraz z nowoczesnym centrum treningowym wciąż tkwi w tym samym miejscu i wciąż bardzo daleka jest od realizacji.
Drugi przetarg na budowę obiektu zakończył się ponownie porażką. Zamawiający nie wyciągnął wystarczających wniosków, nie wprowadził na tyle odważnych rozwiązań obniżających koszty budowy obiektu, by cena zbliżyła się do możliwości finansowych miasta.
Różnica wynosi aż 82 mln złotych, czyli niecałe 30 procent kosztów całej inwestycji. To są rozbieżności zbyt duże, pokazują na źle oszacowane koszty przez zamawiającego. Przy pierwszym przetargu różnica w cenie wynosiła 103 mln złotych, co oznaczało 36 procent różnicy kosztów wycenionych przez najtańszego wykonawcę – tę samą firmę, która jako jedyna zgłosiła chęć podjęcia się bardzo trudnej inwestycji w drugim przetargu.
Firma Doraco wybudowała trzy z czterech stadionów na mistrzostwa Europy w roku 2012: w Gdańsku, Warszawie i Poznaniu. To były bardzo drogie inwestycje, ta ostatnia też polegała na przebudowie i wyszło zdecydowanie drożej niż w pierwotnej wersji. Prawie dwukrotnie drożej i tak samo może być w Szczecinie.
Kwota 364 mln złotych wcale nie musi być ostateczna, raczej na pewno nie będzie, o ile w ogóle do realizacji tej inwestycji dojdzie. To raczej mało prawdopodobne. To jest cena porównywalna do takich stadionów, jak 30-tysięcznik w Warszawie, na którym gra mistrz Polski. Miasto zapłaciło za ten obiekt dokładnie 374 mln złotych przy czym koszt projektu stadionu poniósł klub.
Podejście do tematu ze strony zamawiającego nie wygląda poważnie. Po pierwszym, bardzo nieudanym, przetargu nie uczyniono na tyle dużo, by drugi przetarg przyniósł przełom.
Początkowo podjęto szereg zabiegów obniżających koszty, wiele z nich wydawało się rozsądnych, choć od początku nasuwały się wątpliwości, czy te zabiegi wpłyną na obniżenie kosztów aż o 100 mln złotych.
Przeszacowana inwestycja
W praktyce pokazuje to, że cała inwestycja jest przeszacowana, projekt stworzony nie na miarę średniej klasy klubu piłkarskiego w mieście z ograniczonym budżetem. To miał być tani stadion, dlatego budowany miał być w tym miejscu. Okazuje się, że wybrano opcję zdecydowanie najdroższą.
Między innymi zdecydowano się na rezygnację z dwuwarstwowego poszycia dachu, iluminacji fasad, usunięcia podziemnego parkingu na 155 samochodów, hybrydowej murawy boiska treningowego, zadaszenia boiska treningowego numer 2, czy klimatyzacji pomieszczeń klubowych.
Ponadto nie będzie pokrycia betonu trybun ochronną żywicą. Siatkę ochronną na elewacji uproszczono i zredukowano, usunięto siatkę osłonową planowaną po wewnętrznej stronie dachu.
Od samego początku było wiadomo, że nie są to tak kosztowne elementy, by miały przynieść oszczędność 100 mln złotych. Okazało się, że zaoszczędzono zaledwie 6,5 procent całej inwestycji, czyli bardzo niewiele. Miało być zdecydowanie więcej. Wciąż jest bardzo drogo.
Stało się między innymi tak dlatego, że część z tych oszczędności ponownie wpisano w rejestr elementów niezbędnych. Nieco ograniczono tylko pojemność parkingu podziemnego – ze 155 samochodów do 65 i w zamian zrezygnowano z utworzenia jedynego na obiekcie miejsca miastotwórczego, dostępnego dla szerszej społeczności.
Parking zamiast muzeum
Na koronie czwartej trybuny od ulicy Twardowskiego miał powstać pawilon z restauracją oferującą widok na płytę boiska oraz muzeum. Tego w najnowszym przetargu nie ma, jest natomiast podziemny parking na 65 samochodów przeznaczony jak można się domyślać dla gości VIP, a nie szerokiej grupy społeczności szczecińskiej.
Miasto z jednej strony zaoferowało chęć dużych oszczędności, ale w praktyce okazało się, że niewiele one pomogły. Praktycznie zostały niezauważone. W miejsce jednych kosztownych elementów wprowadzono inne, ale finalnie projekt wciąż pozostaje poza zasięgiem finansowym gminy.
W efekcie zmian dokonanych pomiędzy pierwszym a drugim przetargiem doszło do ponownego powiększenia liczby krzesełek na stadionie. Dzięki naniesionym poprawkom, a głównie poprzez likwidację pawilonu gastronomicznego z częścią muzealną przybyło w projekcie 500 dodatkowych siedzisk, a to oznacza, że obiekt ponownie przekroczył liczbę 21 tysięcy miejsc, co i tak oznacza pojemność obiektu ponad stan i możliwości klubu.
Sześć wybranych meczów ostatniej kolejki w piłkarskiej ekstraklasie (poza meczami w Warszawie i w Zabrzu) oglądało łącznie około 20 tysięcy kibiców. Oznacza to, że kibice z sześciu stadionów mogliby się zmieścić na nowym, istniejącym wciąż w sferze teoretycznych rozważań obiekcie w Szczecinie, mogącym kosztować podatników prawie 400 mln złotych.
Gdzie zagra drużyna?
Nowy przetarg rodzi bardzo wiele innych zagrożeń i niebezpieczeństw, niekoniecznie związanych z nadmiernym komfortem podnoszącym znacznie cenę. W pierwszym przetargu dokonano zapisu umożliwiającego grę drużyny Pogoni Szczecin na tym samym obiekcie bez konieczności wypraszania drużyny z placu budowy na dłuższy okres.
Oznaczało to, że zespół mógł mimo trwającej budowy grać na swoim obiekcie, ale ze znacznie ograniczoną liczbą kibiców. Tak było przy budowach obiektów w Zabrzu, Warszawie czy Poznaniu, przy czym Lech rozgrywał też gościnnie swoje mecze we Wronkach.
To dla potencjalnego wykonawcy mającego ograniczony czas na realizację inwestycji stanowiło bardzo duży problem. Być może z tego powodu cena przy pierwszym przetargu była wyższa, niejako stanowiła zabezpieczenie na wypadek pewnych opóźnień i komplikacji przy realizacji projektu.
Drugi przetarg nie nakłada na wykonawcę już żadnych ograniczeń w tym względzie, co oznacza, że ten może swobodnie realizować własny plan działania nawet z możliwością przymusowego i to na dość spory, nawet kilkumiesięczny czas, wyprowadzenia się z własnego obiektu drużyny, która nie będzie mogła grać meczów w Szczecinie.
W Lubinie w roli gospodarza
To jest problem gigantyczny ,stawiający pod dużym znakiem zapytania celowość realizacji inwestycji w takiej formule. Pogoń musiałaby wtedy swoje mecze rozgrywać przykładowo na stadionie w Lubinie, bo bliżej nie ma żadnego stadionu spełniającego licencyjne kryteria ekstraklasy.
W pierwotnym procesie realizacji inwestycji miała się ona dokonywać z podziałem na fazy, co trudno było zaakceptować potencjalnym wykonawcom. To też mogła być przyczyna dość wysokich cen zaproponowanych przez oferentów.
Obecnie jednak wykonawca ma dowolność przy podejmowaniu decyzji odnośnie szczegółów, etapowaniu, kolejności prowadzonych prac budowlanych i nie muszą to być decyzje sprzyjające klubowi czy szczecińskim kibicom, mogącym być pozbawionym oglądania przez dłuższy czas swojej drużyny grającej mecze jako gospodarze.
Jednym słowem, wykonawca nie ma obowiązku zachowania ciągłości użytkowania stadionu przez drużynę piłkarską podczas prowadzonych przez siebie prac. Może się jednak okazać, że wykonawca na czas budowy będzie zmuszony wybudować prowizoryczny, na 4 tysiące miejsc obiekt.
Być może mógłby on powstać przy bocznym boisku przy ul. Twardowskiego, ale trudno sobie coś takiego wyobrazić i trudno też założyć, że dla wykonawcy taki manewr okaże się opłacalny i w ogóle możliwy do realizacji z uwagi na techniczne uwarunkowania.
Pytań, wątpliwości, niejasności, zastrzeżeń jest całe mnóstwo i trudno sobie wyobrazić szybką, trwającą dwa lata inwestycję, bo mniej więcej taki czas ma trwać budowa nowego stadionu. Nie wiemy jednak, kiedy inwestycja ruszy z miejsca i czy w ogóle to nastąpi.
Cena za krzesełko urosła
Stadion w obecnej formule projektowała firma Janusza Pachowskiego i był to projekt oszczędny, mający wiele wad, niedociągnięć, ale nie przekraczał kwoty 200 mln złotych. Pojemność obiektu wynosiła ponad 22 tys. kibiców, czyli koszt jednego krzesełka to była kwota poniżej 2,5 tys. euro. Obecnie wynosi 4 tys. euro za jedno miejsce i pewnie to nie koniec cenowych niespodzianek.
Wiele zmieniło się w momencie, gdy dokonano kilku pozornie tylko mało istotnych korekt, które w efekcie mogły i z całą pewnością podwyższyły koszt całej inwestycji. Prace projektowe po firmie Janusza Pachowskiego przejęło Biuro Architektoniczne Dedecco, które na wniosek zamawiającego wprowadziło szereg udogodnień, ulepszeń, mających jednak wpływ na ostateczną cenę.
Stadion po tych zmianach wygląda inaczej, prezentuje się efektowniej, ale jednocześnie cena urosła do rozmiarów przekraczających możliwości miasta. W tym momencie obiekt przestał spełniać rolę oszczędnego, zaczął być postrzegany, jako mocno przeinwestowany.
W Szczecinie w sprawie budowy stadionu od 12 lat nic nie idzie zgodnie z planem, dlatego trudno dziś założyć, jak będzie wyglądała dalsza procedura. Rozpoczęcie budowy miało nastąpić na przełomie lat 2017 i 2018, a dziś już wiemy, że będzie kłopot z rozpoczęciem inwestycji w roku 2019. Firma ma bowiem rok na dokończenie projektu i rozpoczęcie prac przygotowawczych.
Dofinansowanie kroplą w morzu
Miasto może liczyć na dofinansowanie w kwocie 30 mln złotych, ale jak widzimy nie jest to nawet 10 procent planowanych kosztów, dokładnie wynosi 8 procent, czyli jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb, a przecież cena na pewno nie spadnie, ale z dużym prawdopodobieństwem może wzrosnąć i to znacznie. Zapowiadane podwyżki i ciągle rosnące ceny materiałów budowlanych niemal dają taką pewność.
W podobnej sytuacji znalazły się kilka lat temu Tychy. Branżowy portal stadiony.net podaje, że Miasto chciało wydać na obiekt o pojemności 18 tys kibiców, z parkingiem podziemnym zaledwie 100 mln złotych. Oferty znacznie przekraczały możliwości finansowe gminy, były w granicach 164-218 mln złotych.
Miasto zdecydowało się na radykalne, a nie tylko pozorne cięcia. Liczbę miejsc ograniczono do 15 tys. i całkowicie zrezygnowano z podziemnego parkingu. Ostatecznie kwota wyniosła 128 mln, czyli o 28 procent więcej od możliwości zamawiającego. Kwota 28 mln złotych różnicy to jednak nie to samo co 82 mln złotych i bez radykalnych zmian tej różnicy się nie zniweluje. ©℗
Wojciech PARADA