20-letni napastnik ekstraklasowej Pogoni Szczecin Adrian Benedyczak podpisał kontrakt z włoską Parmą Calcio 1913 i przenosi się do spadkowicza z Serie A na zasadzie transferu definitywnego. Pogoń tradycyjnie nie ujawnia kwoty, za jaką sprzedała piłkarza, ale portal Transfermarkt szacuje wartość piłkarza na pół mln euro...
- Zakładaliśmy, że Adrian Benedyczak w tym sezonie powalczy o swoje z Pogonią na krajowym podwórku i w europejskich pucharach. - poinformował szef pionu sportowego Pogoni Dariusz Adamczuk. - Zawodnik chciał jednak spróbować czegoś nowego, do klubu wpłynęła dobra oferta i efektem tego jest jego transfer.W tej sytuacji, obecnie dla klubu kadrowym priorytetem jest oczywiście pozyskanie napastnika. Pracujemy nad tym.
Przypomnijmy jak kilka lat temu portowcy prezentowali efektowny i chyba najbardziej ofensywny w polskiej ekstraklasie system gry, a występowali wtedy tak dobrzy zawodnicy, jak m.in.: Adam Buksa, Jakub Piotrowski, Rafał Murawski, Zvonimir Kožulj, Srdan Spiridonović, Radosław Majewski oraz ofensywni stoperzy: Sebastian Walukiewicz i Lasza Dwali. Niestety, nikogo z nich nie ma już na Twardowskiego. Tamta ekipa miała trochę problemów z grą defensywną i ładna gra nie przełożyła się na spektakularne wyniki.
Później Kosta Runjaic zbudował całkiem inną drużynę, której siłą była obrona niczym kamienna ściana, a jej oś, to fenomenalny bramkarz Dante Stipica oraz świetnie uzupełniający się środkowi obrońca: Benedikt Zech i Kóstas Triantafyllópoulos. Pogoń przestała tracić bramki i choć mało ich strzelała, grając praktycznie bez klasycznego napastnika w składzie, osiągnęła największy sukces od czasu powrotu do ekstraklasy, bo III miejsce i prawo gry w europejskich pucharach. W grze ofensywnej mieliśmy jednak jedynie dwie prawdziwe gwiazdy: wracającego do gry po groźnym wypadku Kacpra Kozłowskiego i odzyskującego reprezentacyjną formę Rafała Kurzawę. Portowcy nastawiali się na defensywę, a jeśli strzelili choćby jedną bramkę, najczęściej wygrywali. Jeśli jednak sami pierwsi stracili gola, później było już bardzo trudno odrobić straty, bo w ataku granatowo-bordowi nie zaliczali się do ekstraklasowej czołówki.
Czy nasz zespół będzie rósł w siłę i się wzmacniał, czy też osłabiał? Pokaże czas, a ważny jest nie tylko najbliższy sezon, ale także przyszłość. W tym kontekście dużym niepokojem napawa wypowiedź prezesa klubu Jarosław Mroczka, który po odejściu dyrektora sportowego Macieja Stolarczyka do Wisły Kraków powiedział m.in.:
„Wracając do transferów, podsumowaniem pracy dyrektora sportowego może być odejście z klubu młodego Jakuba Piotrowskiego. To również powoduje, że w przyszłości zagraniczne kluby z jeszcze większym zainteresowaniem mogą przyglądać się naszym piłkarzom”.
Może tak nie jest – i oby tak nie było – ale z tej wypowiedzi można wnioskować, że wynik sportowy Pogoni jest dla władz klubu sprawą co najwyżej drugorzędną, a celem numer jeden jest sprzedawanie piłkarzy i zarabianie pieniędzy. Kibice tego z pewnością nie zaakceptują i nie raz dawali wyraz temu, co myślą o polityce transferowej. Miejmy nadzieję, że Pogoń obierze jednak kurs ku sportowym sukcesom!
Oczywiście transfery są nieodłączną częścią futbolu i czasem po prostu trzeba sprzedać piłkarza. Gdy pojawi się prawdziwy talent, będzie kuszony takimi sumami, że nie da się go zatrzymać. Przy transferze klub zaś może godnie zarobić, a środki te zainwestować w następców mistrza. Gorzej jednak, gdy polityka transferowa będzie tak ustawiona, by sprzedać każdego, o kogo tylko będą „zapytania”. Bo wtedy można zostać z pieniędzmi, ale z drużyną w I, a później II lidze…
A przecież jest możliwość zarabiania pieniędzy budując drużynę i osiągając z nią sukcesy, a nie sprzedając hurtowo zawodników. Taką drogą poszły kluby z bardzo malutkich krajów, jak choćby Cypr i w pucharach ta wysepka ma wyższe notowania niż nasz wielomilionowy kraj. Transfermarkt wycenił piłkarza Pogoni na pół miliona euro. Ale nasz klub mógłby zarobić znacznie więcej, gdyby nie sprzedał piłkarza, lecz osiągnął dobre wyniki w europejskich pucharach. W przypadku awansu do Ligi Konferencji Europy Pogoń otrzyma 2,94 miliona euro. Każda wygrana potyczka w fazie grupowej warta jest pół miliona euro, a więc tyle co Benedyczak. Za sam start Pogoń otrzyma 350 tys. euro, a jeśli wygra z chorwackim Osijekiem, dostanie 550 tys. euro. W poprzednim sezonie PKO BP Ekstraklasy portowcy zarobili ponad 20 mln zł, a przecież była szansa ugrać jeszcze więcej. Pieniądze leżą więc na boisku, więc trzeba zaryzykować i podjąć walkę! Choć oczywiście nigdy nie ma gwarancji np. awansu w pucharach do fazy grupowej, bo to przecież tylko sport... Ale próbować trzeba, a „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą", jak piszą na swych sztandarach najwierniejsi kibice Pogoni.
Nie zakładamy, że władzom naszego klubu zależy tylko na pieniądzach, więc apelujemy o budowę silnej drużyny, a wtedy wszyscy będziemy mogli być dumni z naszej Pogoni!
Zgrupowanie Pogoni w Opalenicy powoli dobiega końca, w piątek o godz. 16 odbędzie się ostatni sparing z Wartą Poznań, ale niestety część naszych zawodników zmaga się z urazami. Przeciwko MFK Ruzomberok z uwagi na kontuzje nie zagrali Igor Łasicki i Maciej Żurawski.
- Maciek doznał kontuzji mięśnia zginacza kolana. Badanie USG wykazało niewielkie uszkodzenie. Większe możliwości rehabilitacji mamy w Szczecinie, więc opuścił on już Opalenicę. Przechodzi zabiegi ostrzyknięcia osoczem bogatopłytkowym. W poniedziałek lub wtorek sprawdzimy jak goi się ten uraz - mówi doktor Bartosz Paprota. - Igor trenował ostatnio indywidualnie. Jego też dotknęła kontuzja mięśnia zginaczy. W czwartek rano miał trening sprawdzający i będziemy chcieli, by już dziś zaczął zajęcia z zespołem.
W piątkowym sparingu z Wartą Poznań być może nie będzie mógł wystąpić Luka Zahović, który z urazem opuścił plac gry we wtorek.
- Luka poczuł ból mięśnia prostego. Badanie wykazało naciągnięcie. Zawodnik jest w trakcie rehabilitacji. Jutro rano odbędzie sesję biegową i wtedy ocenimy, czy dopuścimy go do gry w meczu - tłumaczy szef sztabu medycznego.
Kłopoty zdrowotne dotknęły też Bartłomieja Mruka.
- Bartek narzeka na stłuczenie mięśnia czworogłowego. To bolesna kontuzja i nie chcemy ryzykować jej pogłębienia. Pracuje obecnie z fizjoterapeutami - mówi B. Paprota. (mij)