Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Pogoń stawia na skauting (ROZMOWA)

Data publikacji: 07 lutego 2016 r. 20:51
Ostatnia aktualizacja: 28 maja 2016 r. 22:39
Piłka nożna. Pogoń stawia na skauting (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Łukaszem Becellą - szefem skautingu w Pogoni Szczecin

Łukasz Becella jest kolejnym nabytkiem Pogoni Szczecin podczas zimowego okna transferowego. W klubie odpowiadać będzie za dział skautingu. Przez ostatnie 10 lat Łukasz Becella pracował w Śląsku Wrocław, klubie dużym, z tradycjami i z sukcesami. Po tym okresie trafił do jednego z konkurentów. Pogoń i Śląsk rywalizują bowiem w tej samej klasie rozgrywkowej.

- Nie miał pan żadnych oporów przed przyjęciem propozycji z Pogoni ?

- Ze Śląska zostałem zwolniony pod koniec poprzedniego roku, dlatego dylematu wielkiego nie miałem. To była raczej radość, że zostałem zauważony. Zaproponowano mi bardzo atrakcyjne zajęcie, któremu w ostatnich latach poświęcałem się bez reszty. W Pogoni będę miał dużą swobodę działania, ale też nie mniejszą odpowiedzialność. To powoduje, że do pracy przystępuję z ogromną radością.

- W Śląsku był pan odpowiedzialny za skauting w dwóch ostatnich latach. Transfery takich piłkarzy, jak: Adamec, Gavisch, Calohoro, Ciolocau, czy Lacny trudno jednak nazwać wystrzałowymi.

- Był też transfer Picha, dzięki któremu klub zyskał dużo na wartości, a następnie wzbogacił się na sprzedaży tego gracza do niemieckiego Kaiserslautern. Z trzema pierwszymi nazwiskami, które pan wymienił nie miałem wiele wspólnego, natomiast co do Ciolacu, czy Lacnego to rzeczywiście ich rekomendowałem.

- Dlaczego się nie sprawdzili ?

- O tym, czy transfer uznany zostanie za udany decyduje wiele czynników. Zależy, w jakim momencie zawodnik przychodzi do drużyny, czy jest obdarzony zaufaniem, czy zdoła się odpowiednio zaaklimatyzować. Ciolacu przyszedł do Śląska z Rapidu Bukareszt, a więc z klubu znanego i dość renomowanego. W Śląsku nie dostał od trenera szansy, choć w rezerwach strzelił aż 12 goli. Zimą wrócił do Rumunii i przekonamy się w ciągu dwóch, może trzech sezonów na ile się rozwinie i jak zaprezentuje w innym otoczeniu. Według mnie to napastnik o dużym potencjale i jeszcze wypłynie.

- A co było nie tak z Lacnym ?

- Zagrał tylko w sześciu meczach i w żadnym w pełnym wymiarze czasowym. To był piłkarz, który strzelał gole w fazie grupowej Ligi Europejskiej, był mistrzem Czech w Sparcie Praga. Śląsk potrzebował napastnika, a Lacny wydawał się idealnym kandydatem. Przegrał jednak rywalizację o miejsce w składzie.

- A byli piłkarze, których pan rekomendował, a którzy z różnych powodów do Śląska nie trafili, a zrobili karierę w innym miejscu ?

- Nie chciałbym mówić o nazwiskach, bo konkurencja nie śpi. Obserwowałem wielu piłkarzy, miałem pod lupą kilkanaście lig w Europie i jakąś tam bazę danych zebrałem. Dziś swoje doświadczenie, wiedzę i informacje będę chciał wykorzystać na potrzeby Pogoni.

- Jak będzie konkretnie wyglądała pana praca w Pogoni ?

- Wyobrażam sobie to w ten sposób, że w klubie określone zostaną profile piłkarzy, którzy są potrzebni. Takie rzeczy trzeba już przygotować na pół roku przed ostatecznym działaniem, to znaczy konkretnymi negocjacjami. My, jako klub powinniśmy menadżerów wyprzedzać z pewnymi działaniami. Musimy dokładnie przedstawić nasze oczekiwania i wymagać realnych z ich strony efektów pracy. Znakomitym przykładem jest transfer Gyurcso. Klub był na niego przygotowany dużo wcześniej. Dzięki dobrze wykonanej pracy całego zespołu ludzi za to odpowiedzialnych, piłkarz był już w klubie przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego. To bardzo ważne.

- Wielokrotnie w naszej ekstraklasie jest tak, że transferów dokonuje się w ostatniej chwili. Przez to ryzyko pomyłki wzrasta. Dlaczego tak się dzieje ?

- To wynika z wielu aspektów. W każdym klubie sytuacja jest inna. Najczęściej o tych sprawach decydują pieniądze. Najbardziej wartościowe transfery są takie, za które trzeba zapłacić, ale polskich klubów na nie nie stać, więc bardzo często czekają niemal do ostatniej chwili. To tylko pozornie jest oszczędne. Później taki piłkarz długo się aklimatyzuje i praktycznie całą rundę gra poniżej oczekiwań. A te są wysokie już od pierwszego dnia pobytu w nowym miejscu nowego piłkarza.

- Dyrektor sportowy Pogoni Maciej Stolarczyk przedstawił pana jako osobę niezwykle zaangażowaną, ale też mającą bardzo ambitny plan działania. Co to za plan ?

- Przede wszystkim musimy mieć własną bazę danych, rankingi na poszczególnych pozycjach i systematycznie je analizować. Chcemy też stworzyć grupę wolontariuszy, którzy wykonywać będą dla nas określone zadania. Nie chciałbym o szczegółach mówić, bo takie kluby, jak Lech, czy Legia mogą wdrożyć na takie same projekty pokaźniejsze środki i nas zdystansują. Chciałbym przede wszystkim, żeby żaden zdolny gracz z naszego regionu nam nie umknął. Wiem, że tak się dzieje już od jakiegoś czasu, ale tą siatkę skautingową trzeba jeszcze bardziej uszczelnić. Zależy nam, żeby Pogoń kojarzona była w Polsce, jako klub dający szansę wychowankom, ale też polskim graczom z innych regionów. Oni maja stanowić zdecydowaną większość.

- Wspomniał pan, że znajdzie się pod obserwacją aż kilkanaście lig zagranicznych. Jakie to będą ligi ?

- Też nie chciałbym zdradzać szczegółów. Mam swoje kontakty i w zależności od potrzeb będziemy obserwować piłkarzy o odpowiednim profilu w różnych krajach.

- Gdy był pan trenerem drużyny Młodej Ekstraklasy w Śląsku, to udało się wypromować dwóch zdolnych juniorów: Dankowskiego i Wrąbla. W Śląsku jednak zbyt wielu młodych graczy nie ma. Dlaczego ?

- Drużynę Młodej Ekstraklasy w Śląsku prowadziłem przez trzy sezony i w dwóch z nich plasowałem się z drużyną na trzecim miejscu. Potrafiliśmy wygrywać z Lechem, Zagłębiem, a więc z klubami o znacznie większym budżecie. Oczywiście wiem, że nie miejsce w tabeli było ważne, ale promocja zdolnych graczy. Trzeba jednak pamiętać, że pierwszy zespół był wtedy w naszej ekstraklasie dominantem. Wywalczył mistrzostwo Polski, rok wcześniej wicemistrzostwo. Trudno w takiej sytuacji o promocję młodych piłkarzy. Dobry wynik pierwszej drużyny jest najważniejszy, ale zawsze niesie za sobą ryzyko, że młodzież gdzieś może być zapomniana i niezauważona.

- To jest duży problem i umiejętność, by w odpowiedni sposób wprowadzać piłkarzy młodych i perspektywicznych kosztem graczy już ukształtowanych.

- Dlatego bardzo ważne, by doskonale orientować się w potencjale własnych graczy. Taki 17, czy 18 latek może jeszcze nie być gotowy do gry, ale klub podpisując długą umowę z zawodnikiem ogranym, ale już mało rokującym musi zdawać sobie sprawę, że może sam zablokować za rok, czy dwa drogę własnemu wychowankowi.

- Dziękuję za rozmowę.©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Pilkarz najlepszy zawod na swiecie bo za przyjemnosc dobrze placa ale..
2016-02-08 13:31:16
Byl taki czas ze to co bylo niemozliwe myslalem stalo sie i zostalem dawno temu az na rok trenerem mlodziezy w Arkonii.Klub z Lasku Arkonskiego byl klubem porzadnym i stawial na mlodziez od zawsze.Ten rok zanim pan milicjant rano o 6-tej wreczyl mi papier a no ze mnie wywalili przewaznie polegal na odwiedzaniu szkol bo przyszli pilkarze asy jakos uciekali ze szkoly i trzeba bylo ich uratowac zeby analfabetami nie zostali pozniej.Dzis pisza w PS o Grzegorzu Krolu co gwiazda go obwolail ale moze za wczesnie.Z racji tego co robilem tutaj wiele lat oczywiscie zaprosilem do mojego obecnego kraju asa a jakze…Mowil mi szczerze ze przepuscil 2 miliony zlotych i teraz by chcial od nowa ..Sluchalem i zal mi bylo ale zaden klub nawet AIK Stockholm nabrac sie nie dal wiec moja pomoc byla zadna i polegala na wspolczuciu tylko.Pozniej mialem tez przyjemnosc kontaktu z innym o tej samej ulegliwosci ale juz daleko pozniej bo nawet repr Polski byl…..Tez nie dalo rady mimo tej litosci i mojego durnego wspolczucia bo choroba byla ta sama. No wiec jak juz wylowicie tych najlepszych nie zapomnijcie o tym ze pokusa wykonywania najlepszego zawodu swiata ma jedna wade no bo wszystko kreci sie wkolo mamony , ktora bez rozumu znaczy wlasnie katastrofe jak tego krola ktory jednak poza boiskiem byl analfabeta no juz juz jako Krol.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA