Pogoń potwierdziła sprzedaż swojego najbardziej perspektywicznego piłkarza Jakuba Piotrowskiego. Nieoficjalnie mówi się o kwocie 2 mln euro. Trwają targi, czy nie jest to zawyżona kwota, czy może niedoszacowana.
Piotrowski jest młodzieżowym reprezentantem Polski z niespełna 40 występami w słabej polskiej ekstraklasie, zdobył trzy gole, zaliczył trzy asysty, nie znalazł się nawet w 35-osobowej kadrze na mistrzostwa świata w Rosji. Czy za takiego piłkarza dziś można żądać więcej niż 2 mln euro?
Jeżeli kwota jest prawdziwa, to oznacza klubowy rekord. Wcześniej najdrożej sprzedanym piłkarzem był Przemysław Kaźmierczak, który wytransferowany został do FC Porto za 1,4 mln euro. Było to 12 lat temu. Pogoń od sześciu lat gra na poziomie ekstraklasy i w tym czasie nie potrafiła wypromować piłkarzy, na których byliby chętni w mocniejszych klubach Europy.
Jeżeli zatem kwota jest prawdziwa, bo co do tego pewności i potwierdzenia z obu klubów nie ma, to jest to raczej sukces Pogoni. Przy kwocie odstępnego należy wziąć kilka czynników pod uwagę. Przede wszystkim Piotrowski nie był piłkarzem, którego utrzymanie i wyszkolenie kosztowało klub dużo pieniędzy.
Debiut u Michniewicza
Piłkarz trafił do Pogoni 3,5 roku temu jako 17-letni młody człowiek, był już piłkarsko ukształtowany, należało go tylko umiejętnie i odpowiednio wprowadzać do pierwszej drużyny i tak się działo. Odważnie stawiał na niego Czesław Michniewicz, absolutnie nie widział go w składzie Kazimierz Moskal, początkowo też Maciej Skorża. Dopiero u Kosty Runjaica stał się wiodącym piłkarzem.
Zawodnik w poprzednim roku podpisał nowy kontrakt, wcześniej jego gaża nie robiła wrażenia, piłkarz na swoją pozycję również tą finansową musiał dopiero pracować. Pogoń wychowała, wypromowała piłkarza bez wielkich nakładów finansowych. Jeżeli kwota 2 mln euro jest prawdziwa, to oznacza to, że klub wzbogacił się o jedną trzecią rocznego budżetu.
Jeżeli zatem klub sprzedaje piłkarza za kwotę wynoszącą około 30 procent rocznego budżetu, to nie należy grymasić, ale sytuację ocenić jako bardzo sprzyjającą. Według portalu Transfermarkt.de wartość drużyny wynosi nieco ponad 7 mln euro. To są oczywiście dane szacunkowe, bardziej umowne. Jeżeli jednak klub otrzymuje za piłkarza niecałe 30 procent wartości wszystkich piłkarzy, to jest to kolejny z powodów, by uznać transakcję za udaną.
Trzy razy droższy od Delewa
Ponadto 2 mln euro to prawie trzy razy więcej niż najdrożej wyceniany piłkarz w drużynie Spas Delew. W tej chwili ta wartość wynosi 700 tys. euro, ale nikt nie może mieć żadnych wątpliwości, że żaden klub w Europie za 29-letniego piłkarza tak dużych pieniędzy nie zapłaci, choć jest to aktualnie podstawowy reprezentant swojego kraju.
Najlepszym przykładem na to, jak trudno za duże pieniądze sprzedać piłkarza jest Adam Gyurcso, którego Hajduk Split zamierza wykupić z Pogoni za 400 tys. euro, choć piłkarz w dotychczasowych dwunastu meczach w lidze chorwackiej zdobył sześć goli i zaliczył trzy asysty. Wcześniej za większe pieniądze Pogoni nie udało się go sprzedać.
2 mln euro to bardzo dużo pieniędzy, jeżeli weźmie się pod uwagę, za jakie kwoty odchodzili z polskiej ekstraklasy inni piłkarze. Niewielu jest takich, którzy kosztowali więcej. Legia w ostatnich latach sprzedała tylko trzech piłkarzy za sumy większe niż 2 mln euro.
Ondrej Duda odszedł do Herthy Berlin za 4,2 mln euro, Nemanja Nikolic do Chicago Fire za 3 mln euro, a Odjidja Ofoe do Olympiakosu Piresu za 2,5 mln euro. Mamy do czynienia z piłkarzami, którzy mieli niebagatelny wpływ na ostatnie sukcesy najlepszej drużyny w Polsce.
Porównywalnie z Bereszyńskim
Duda i Nikolic to reprezentanci swoich krajów, obaj grali w finałowym turnieju mistrzostw Europy, Nikolic był królem strzelców w polskiej ekstraklasie, bił strzeleckie rekordy, cała trójka to piłkarze stricte ofensywni, ukształtowani, doświadczeni, gotowi do gry na określonym poziomie.
Piotrowski kosztował tyle samo ile reprezentacyjny obrońca Bartosz Bereszyński i drożej od takich zawodników, jak: Aleksandar Prijovic, Orlando Sa, Thibault Moulin czy Armando Sadiku. Poza tym kwoty uzyskane za Dudę, Nikolica i Ofoe to zaledwie kilka procent rocznego budżetu, podczas gdy koszty utrzymania drużyny są na zdecydowanie wyższym poziomie niż w Pogoni.
Lech zdołał wytransferować aż za 6 mln euro Jana Bednarka, za 4 mln euro Dawida Kownackiego, a za 3,2 mln euro Karola Linettego. Ten ostatni jest defensywnym pomocnikiem, co pokazuje, że być może za Piotrowskiego można było uzyskać lepszą kwotę. Linetty odchodził jednak jako reprezentant Polski, mistrz Polski, ważny w tej drużynie zawodnik, uczestnik finałowego turnieju mistrzostw Europy. Piotrowskiemu do takich osiągnięć wciąż daleko.
Droższy Drągowski, tańszy Góralski
Jagiellonia zdołała sprzedać tylko jednego piłkarza za kwotę wyższą niż 2 mln euro – był nim Bartłomiej Drągowski. Mniej kosztował reprezentacyjny pomocnik Jacek Góralski. Lechia za 2,6 mln euro sprzedała Savica Milinkovica, za 2,5 mln euro odszedł Paweł Dawidowicz, ale było to cztery lata temu. Od tamtej pory klub nie wypromował piłkarzy wartych powyżej 2 mln euro, a wzmacnia się wieloma zawodnikami o sporych perspektywach i bardzo drogich w utrzymaniu.
Z Wisły Kraków sprzedany za ponad 2 mln euro został Petar Brlek, poza nim trudno dostrzec transferu nawet powyżej 1 mln euro. Reprezentacyjny pomocnik Krzysztof Mączyński został sprzedany do Legii za 400 tys. euro, co stanowi zaledwie kilka procent rocznego budżetu.
Zagłębie sprzedało Jarosława Jacha za 2,75 mln euro, ale piłkarz miał już za sobą debiut w reprezentacji. Debiut w reprezentacji miał też za sobą Jakub Świerczok, był czołowym strzelcem ekstraklasy, a mimo to został sprzedany zaledwie za 800 tys. euro, obecny gwiazdor Cracovii i kandydat na wyjazd na mistrzostwa świata Krzysztof Piątek został sprzedany za pół mln euro.
Anglicy przepłacają
Tak naprawdę to tylko kluby angielskie nie ograniczają się w wydatkach i płacą za piłkarzy kwoty nieodpowiadające realnej wartości. To dlatego transfery obrońców: Jana Bednarka i Jarosława Jacha są wyższe od kwot, jakie płacą kluby z innych części Europy. Do tego grona trzeba też doliczyć Bartosza Kapustkę (5 mln euro) i Krystiana Bielika (2,5 mln euro).
Absolutnie do przepłacania za niezweryfikowanych jeszcze piłkarzy nie są skorzy natomiast Belgowie, o czym świadczy transfer Ryoki Morioki, którego Śląsk sprzedał do Beveren za niespełna 300 tys. euro, a mamy do czynienia z piłkarzem ukształtowanym i ofensywnym, który w lidze belgijskiej odnalazł się znakomicie.
O tym, że młodzieżowi reprezentanci Polski nie są wyceniani zbyt wysoko, świadczą transfery Pawła Jaroszyńskiego z Cracovii do Chievo Verona za 400 tys. euro oraz Przemysława Szymińskiego z Wisły Płock do Palermo za 250 tys. euro. Pogoń zatem absolutnie nie może narzekać na wysokość kwoty, jaką wynegocjowała z Genk.
Korzyści z transakcji mogą okazać się jeszcze inne. To pierwsza transakcja piłkarza wypromowanego w akademii Pogoni, piłkarz może okazać się produktem flagowym, dzięki czemu skauci klubów zagranicznych częściej i chętniej zaglądać będą na mecze do Szczecina. Tak może się stać.
Transfer działa na wyobraźnię
Transfer Piotrowskiego może też podziałać na wyobraźnię młodych polskich piłkarzy, ich rodziców, którzy przy wyborze optymalnej dla siebie ścieżki rozwoju zechcą związać się z Pogonią, mając w pamięci drogę, jaką przeszedł Jakub Piotrowski. Wystarczył jeden sezon na dobrym, równym poziomie i pojawiły się konkretne oferty i możliwości rozwoju.
To dlatego należy się cieszyć z dwóch ostatnich transferów do klubu dokonanych przez Pogoń. 18-letni Jan Sieracki i 16-letni Dawid Reazeian mogą pójść śladem Piotrowskiego, obaj szkoleni byli w Akademii Lecha, są reprezentantami Polski w swoich kategoriach wiekowych, ale jednak wybrali Pogoń pewnie z uwagi na większe możliwości pokazania się na boiskach ekstraklasy.
2 mln euro za transfer 21-letniego piłkarza to jak na polskie warunki dużo, ale to równowartość miejskich i państwowych dotacji przeznaczanych co roku na klub. Pogoń musi w coraz większym stopniu stawać się klubem wystarczalnym, zarabiającym pieniądze, a najlepszą drogą jest promocja młodych piłkarzy. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser