Czy pozyskanie przez Pogoń tak klasowego gracza, jak Adam Gyurcso i jednocześnie utarcie tym samym nosa najmożniejszym w naszym kraju: Lechowi i Legii świadczy o zmieniającej się hierarchii w polskim futbolu ?
Spokojnie, nie tak prędko. Z działań pionu sportowego Pogoni można jednak być dumnym. Sygnał w Polskę poszedł oczywisty. W Szczecinie jest klub, gdzie markę i prestiż buduje się na wielu płaszczyznach.
Lech i Legia muszą się mocno starać, by mieć u siebie rzeczywiście najlepszych graczy. Jeszcze pół roku temu wydawało się, że Lech może w każdej chwili wyrwać z Pogoni liczącego się zawodnika. Marcin Robak miał w klauzuli sumę odstępnego i Lech z tego zapisu skorzystał. Zapłacił 100 tys. euro i miał piłkarza u siebie.
- Pamiętam, że z tego powodu spotkała nas na forach internetowych krytyka - przypomina Dariusz Adamczuk, prezes Akademii Piłkarskiej w Pogoni i jedna z osób odpowiedzialnych w klubie za transfery. - W klubie nie robiliśmy jednak z tego powodu tragedii, bo mieliśmy Zwolińskiego, przygotowywaliśmy do poważniejszych wyzwań Listkowskiego i ściągnęliśmy z Zagłębia Lubin młodego Kowalczyka. Ten ostatni jeszcze się nie rozwinął tak jak oczekiwaliśmy, ale na niego też przyjdzie czas.
Pogoń zyskała finansowo i nie straciła sportowo
Pogoń zatem okazała się na transakcji z Robakiem zwycięska. Wzbogaciła się o blisko pół miliona złotych i nie straciła na tym sportowo. To nie jedyny przykład z ostatnich lat, kiedy szczeciński klub lepiej potrafił ocenić potencjał piłkarza.
Cztery lata temu do Pogoni trafił Wojciech Golla. W Lechu nie otrzymał szansy nawet przez minutę, a w Pogoni najpierw zadebiutował w I lidze, później w ekstraklasie, a także w reprezentacji młodzieżowej i pierwszej drużynie Adama Nawałki.
Z Pogoni wyjechał do zagranicznego klubu i choć Pogoń na transferze nie zarobiła, to śmiało może uznać pobyt Golli w naszym mieście za udany i korzystny.
Dziś sytuacja wygląda w ten sposób, że kluby walczą o coraz młodszych piłkarzy, których chcą przygotować do gry w ekstraklasie i z korzyścią sprzedać.
- W najmłodszych reprezentacjach w większości są piłkarze Legii i Lecha - mówi szef młodzieżowego skautingu w Pogoni, Adam Gołubowski. - Naszym zadaniem jest obserwacja tych piłkarzy, którzy jeszcze się nie pokazali skautom i menadżerom. Dlatego zamiast meczów reprezentacji obserwujemy mecze kadr województwa i ogólnopolskie turnieje i dostrzegamy tam prawdziwe perełki. Dwie z nich z rocznika 2000 z województwa kujawsko - pomorskiego trafią w najbliższych tygodniach do Pogoni.
Telefony od rodziców
Lech i Legia oferują rodzicom młodych piłkarzy zdecydowanie więcej pod względem materialnym, ale niekoniecznie pod względem piłkarskiego rozwoju.
- W ostatnich miesiącach mieliśmy około 12 telefonów od rodziców młodych piłkarzy w Lechu Poznań - zdradza A. Gołubowski. - Pytają, czy mogą przenieść swoich synów do Pogoni. Przyczyny są różne, ale fakt, że zgłaszają się do nas świadczy, że opinię w Polsce mamy coraz lepszą.
W ostatnich kilkunastu miesiącach do Pogoni trafiło z Lecha trzech piłkarzy z rocznika 1999: Jakub Brzozowski, Aron Stasiak i Stanisław Wawrzynowicz. To nie byli pierwszoplanowi piłkarze w Lechu, bo tacy klubu z Poznania nie mają powodu opuszczać.
Dwaj pierwsi grają już w Centralnej Lidze Juniorów z zawodnikami o dwa lata starszymi, a Stasiak otrzymał nawet powołanie na konsultację reprezentacji Polski.
- U nas dostali szansę na rozwój - kontynuuje A. Gołubowski. - Brzozowskiego Lech chciał koniecznie zatrzymać, ale piłkarz był już zdecydowany na przenosiny do Szczecina. Stasiak miał w ataku bardzo silną konkurencję, bo na jego pozycji występowali nie tylko reprezentanci Polski w tej kategorii wiekowej, ale zdecydowanie wyróżniający się w tej kadrze piłkarze.
Dylemat Walskiego
To nie jedyni gracze, którzy przy wyborze klubu mieli dylemat i zdecydowali się na Szczecin. Nie wszyscy pewnie wiedzą, ale Michał Walski - dziś piłkarz pierwszej drużyny miał już przygotowaną z Lechem umowę do podpisania. Miał ją tylko z rodzicami przeanalizować i podpisać. W ostatniej chwili wycofał się i trafił jednak do Szczecina.
Podobnie było z Mateuszem Rościszewskim - piłkarzem z rocznika 2001. W Pogoni jest od roku, a Pogoń stoczyła o niego prawdziwą bitwę z poznańskim klubem. Bitwę zwycięską.
Zdarzały się też przypadki, że piłkarze z naszego regionu wybierali jednak Lecha, lub Legię. Na to trzeba być przygotowanym. Takie sytuacje będą miały miejsce. Oby jak najrzadziej.
Do Lecha odszedł Kacper Chodyna - piłkarz z Łobza z rocznika 1999, a do Legii Grzegorz Aftyka - piłkarz z Gryfina z rocznika 1998. Było to jednak już jakiś czas temu.
- Gdy obaj odchodzili, to opinia o Pogoni była zupełnie inna, jak obecnie - mówi Dariusz Adamczuk. - Byliśmy dopiero na początku drogi budowania naszej pozycji w młodzieżowym futbolu.
Niewiele brakowało, by ten drugi wrócił w swoje rodzinne strony. Powodem były jego bardzo słabe oceny w szkole. Ostatecznie jednak Legia znalazła rozwiązanie satysfakcjonujące rodziców i młodego piłkarza i ten pozostał w Warszawie.
Zakontraktowana młodzież
Pogoń ze swoimi najbardziej utalentowanymi piłkarzami chce podpisywać kontrakty już w wieku 15 lat. Pokazuje tym samym, że poważnie traktuje swoich najzdolniejszych zawodników, a piłkarze i rodzice związują się z klubem emocjonalnie. Takie umowy mają: Błażej Starzycki (rocznik 2000) i Damian Pawłowski (rocznik 1999).
Zabiegi Legii względem pozyskania tego drugiego toczyły się na najwyższym szczeblu. Do Pogoni w tej sprawie zapytania kierował nawet prezes Bogusław Leśnodorski, który normalnie nie angażuje się w kwestie kontraktowe nieletnich piłkarzy. Na Pawłowskim bardzo mu zależało, ale piłkarz i jego rodzice wybrali jednak Pogoń.
Szczeciński klub wygrał też z Legią nieformalną konfrontację o jednego z najzdolniejszych piłkarzy młodego pokolenia - Kamila Wojtkowskiego. Dziś tego zawodnika nie ma już w Pogoni, ale dwa lata temu trafił do Szczecina, choć był już wcześniej piłkarzem Legii.
200 krotna przebitka
Stamtąd udał się na staż do angielskiego Fulham, a po powrocie z Anglii Pogoń piłkarza wykupiła za sumę równą ekwiwalentowi za wyszkolenie, czyli 7 tys. zł. 18 miesięcy później Pogoń sprzedała piłkarza za 300 tys. euro.
- Dziś walczymy o sześciu, siedmiu najzdolniejszych młodych chłopców z rocznika 2003 - mówi A. Gołubowski. - Byli u nas na testach, ale mają też propozycje z Legii i Lecha. Chcemy najpóźniej do końca lutego wiedzieć, czy latem trafią do nas.
Pogoń dziś jest realną alternatywą dla najmocniejszych klubów w Polsce z tego powodu, że gwarantuje większą szansę rozwoju. Adam Gyurcso nie miał pewności, jaka będzie jego pozycja ani w Lechu, ani w Legii. W Pogoni, która przecież też jest wysoko w tabeli wie, że ma być jednym z ważniejszych ogniw.
- Wiele zależy od menadżerów - ocenia D. Adamczuk. - Adam ma rozsądnego menadżera, który wie, że są mistrzostwa Europy, na których Adam może się pokazać i podnieść znacznie swoją wartość. Pogoń może mu w tym pomóc. ©℗ Wojciech Parada