Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Gdzie są chłopcy z tamtych lat ...

Data publikacji: 13 grudnia 2016 r. 14:50
Ostatnia aktualizacja: 14 grudnia 2016 r. 07:39
Piłka nożna. Gdzie są chłopcy z tamtych lat ...
 

Celem nadrzędnym każdej piłkarskiej Akademii jest wyszkolenie piłkarza na potrzeby pierwszej drużyny. Im więcej piłkarzy wywodzących się z drużyn juniorów zagra później w dorosłym zespole, tym lepiej. Młodzieżowe sukcesy, reprezentacyjne powołania, to tylko element uzupełniający.

Niemal cały piłkarski świat szkoli własnych piłkarzy po to, by ich później z zyskiem sprzedać. Żeby ich sprzedać, to potrzeba wyszkolić klasowego gracza, mającego realny wpływ na konkretne działania zespołu. Klub nie sprzeda dobrze piłkarza ledwie ocierającego się o pierwszą drużynę, nagminnie ugniatającego ławkę rezerwowych.

Pogoń jest klubem, który do szkolenia młodzieży przykłada wagę szczególną. Opieka nad najbardziej utalentowaną młodzieżą jest coraz bardziej troskliwa, profesjonalna i na coraz wyższym poziomie. Dziś efektów pracy wykonanej w latach poprzednich jednak nie widać wcale, lub w bardzo małym zakresie.

Medaliści mistrzostw Polski

Pogoń w roku 2012 wywalczyła brązowy medal mistrzostw Polski juniorów, powtórzyła osiągnięcie dwa lata później. W tamtych turniejach grali piłkarze z roczników 1993-95. Dziś nie są już młodzieżowcami, parasol ochronny przestał obowiązywać, muszą pokazać piłkarskiej Polsce, czego się nauczyli, co wynieśli i jakimi są piłkarzami.

Wnioski nie są zadowalające. W kadrze pierwszego zespołu Pogoni jest obecnie sześciu piłkarzy z roczników 1993-95. Są to medaliści mistrzostw Polski juniorów, absolutnie czołowi zawodnicy tamtych drużyn. Tylko jeden z nich jest obecnie w Pogoni piłkarzem podstawowym. Mowa o Sebastianie Rudolu, który znakomicie wykorzystuje szansę, jaka pojawiła się po zwolnieniu miejsca przez Jakuba Czerwińskiego.

To jedyny piłkarz wywodzący się z Akademii Pogoni, który podczas mijającej rundy zaliczył powyżej 50 procent możliwych minut do rozegrania (dokładnie 82 procent), co uznajemy za minimalny pułap, by stwierdzić o takim piłkarzu, że stanowi w drużynie określoną wartość.

Poza 50-procentowym pułapem

Blisko 50-procentowego pułapu byli: Łukasz Zwoliński (40 procent) i Mateusz Lewandowski (48 procent). Ten pierwszy nie wykorzystał sytuacji, że był na początku sezonu praktycznie jedynym kandydatem do miejsca w ataku. Ocena występów obydwu w rundzie jesiennej nie jest wysoka.

W sposób zupełnie śladowy kończą natomiast rundę kolejni: Dawid Kort (18 procent), Robert Obst (7 procent) i Hubert Matynia (1 procent). Dwaj ostatni powracali do formy po przewlekłych kontuzjach, jednak jesienią byli już zdrowi, a w meczach rezerw nie wyróżniali się ani formą, ani liczbami.

Matynia sezon w rezerwach zakończył z zaledwie jedną asystą, natomiast Obst z jednym golem, asystą i asystą w meczu pucharu Polski z KKS Kalisz. Nawet 20 procent możliwych minut do rozegrania nie zaliczył Kort, z którym wiązano ogromne nadzieje, a który zderzył się w ekstraklasie z brutalną dla siebie rzeczywistością.

Poza Pogonią jeszcze gorzej

Wychowankowie Akademii miewają trudno w swoim macierzystym klubie. Nie zawsze są doceniani, znane są ich słabe strony, wady, niedociągnięcia, traktowani są często jako zapchajdziury, zadowalają się dość niską w porównaniu z innymi graczami gażą, ale poza Pogonią nie dostrzegliśmy, żeby wychowankowie Akademii zdołali przekonać do siebie choćby kluby z I czy II ligi.

Mało tego, byli portowcy mają też kłopoty, by przebić się do składu III-ligowców. O ekstraklasie nawet nie wspominamy, bo to dla nich zdecydowanie za wysokie progi (analizujemy tylko tych piłkarzy, którzy ukończyli już wiek młodzieżowca).

Młody piłkarz po skończeniu wieku juniora jeszcze przez dwa lata jest młodzieżowcem. To jest dla niego czas, kiedy może okrzepnąć, nabrać doświadczenia, przekonać do siebie inne kluby, trenerów. Takim piłkarzom jest o tyle łatwiej, że w I i II lidze jest przymus wystawiania młodzieżowców do składu. Po skończeniu wieku młodzieżowca liczą się już tylko umiejętności, forma i wtedy następuje bolesna weryfikacja.

Bezlitosna weryfikacja

Ta weryfikacja dla szczecińskiej młodzieży okazuje się bezlitosna. Minionej jesieni był tylko jeden piłkarz z roczników 1993-95, który grał w klubie z I ligi. Sebastian Murawski pełnił w Chrobrym Głogów podobną rolę, jak Dawid Kort w Pogoni. Świadczą o tym liczby.

Piłkarz, który w Pogoni uchodził za utalentowanego, rozegrał na poziomie ekstraklasy 8 spotkań, przeważnie w nich nie zawodził, był w pewnym momencie pierwszym zmiennikiem etatowych stoperów, na zapleczu ekstraklasy nie poradził sobie w klubie uznawanym raczej za jeden ze słabszych na tym poziomie. Murawski w Chrobrym zaliczył nieco ponad 20 procent możliwych minut do rozegrania i z wypożyczenia już powrócił.

W II lidze jest tylko jeden były piłkarz Pogoni z roczników 1993-95. 23-letni Rafał Gutowski zdołał utrzymać się w drużynie Błękitnych Stargard po skończeniu wieku młodzieżowca i w ciągu 3,5 roku zagrał już w tej drużynie blisko 100 spotkań, zdobywając 12 goli i zaliczając 4 asysty. W minionej rundzie rozegrał 75 procent możliwych minut. To drugi po Rudolu wychowanek Akademii Pogoni, który w krajowych rozgrywkach na szczeblu centralnym zaliczył powyżej 50 procent.

Dublerzy w III lidze

Na poziomie III ligi grało w minionej rundzie czterech piłkarzy występujących do zakończenia wieku juniora w Pogoni. Każdy z nich w tym samym klubie i każdy w roli dublera. Oskar Fijałkowski (44 procent), Konrad Bartoszewicz (42 procent), czy Adrian Krzywicki (22 procent), to byli zawodnicy, z którymi Pogoń wiązała niegdyś określone nadzieje.

Każdy z nich brał udział w treningach z pierwszym zespołem, dwaj pierwsi uczestniczyli nawet w zgrupowaniach. Nie zdołali się na dłużej zadomowić w pierwszej drużynie, Fijałkowski był na wypożyczeniu w II-ligowych Błękitnych.

Dziś poznajemy ich prawdziwą wartość. Wszyscy mają kłopot z wywalczeniem sobie miejsca w III-ligowej drużynie, która plasuje się w dolnych rejonach tabeli. W Vinecie jest też Mateusz Kosacki (28 procent) i Kajetan Pogorzelczyk. Ten drugi nie grał z powodu kontuzji.

A co z resztą piłkarzy, z którymi niegdyś Pogoń wiązała określone nadzieje? Są praktycznie na peryferiach krajowego futbolu, albo nie grają już w ogóle. Na poziomie IV ligi jest sześciu graczy.

Pod skrzydłami Gołubowskiego

Alan Błajewski, Filip Łaźniowski, Patryk Bednarski, Jakub Okuszko znaleźli się u dobrze sobie znanego trenera Adama Gołubowskiego w Stilonie Gorzów. Okuszko nawet zdołał w Pogoni zadebiutować w ekstraklasie, natomiast Błajewski trenował z pierwszym zespołem przez wiele miesięcy.

Na poziomie IV ligi grają też: Norbert Neumann i Mateusz Wilk. Obaj byli reprezentantami Polski w kategorii juniorów, długo terminowali przy pierwszej drużynie Pogoni. Ten pierwszy nawet w niej zadebiutował, ten drugi był w kadrze meczowej na spotkanie z Lechią w Gdańsku. Dziś są bez szans na dużą piłkarską karierę choćby w wymiarze krajowym.

Jeszcze niżej niż w IV lidze wylądował Szymon Kapelusz, który gra obecnie w okręgówce w barwach Chemika Police. Ma obecnie 22 lata, a mając 16 zdobywał regularnie gole w IV-ligowej Stali Szczecin, w Pogoni też trenował z pierwszym zespołem, miał z nim nawet rozpocząć przygotowania do sezonu, ale po pierwszym dniu zajęć Dariusz Wdowczyk z młodego piłkarza zrezygnował.

Dorabiają w Niemczech

W Niemczech, w drużynach półamatorskich grają: Kamil Zieliński i Patryk Galoch. Ten pierwszy był królem strzelców Młodej Ekstraklasy i wielokrotnie przymierzany do pierwszej drużyny. Później nie przebił się w I-ligowej Flocie Świnoujście, potem w II-ligowych Błękitnych Stargard, a następnie III-ligowej Vinecie Wolin.

W ogóle nie wiadomo, czy mają jeszcze jakikolwiek kontakt z futbolem: Andrzej Kotłowski i Daniel Jałoszyński. Nie informują o tym branżowe portale: 90minut.pl, ani transfermarkt.de. Każdy z nich też w pewnym okresie swojej kariery znajdował się w szerokiej kadrze pierwszej drużyny Pogoni. Ciężka choroba przerwała natomiast karierę Krystiana Rudnickiego.

Pogoń zatem z roczników 1993-95 wyselekcjonowała, wyszkoliła blisko 25 graczy, którzy ocierali się o pierwszą drużynę, trenowali z nią, uczestniczyli w zgrupowaniach, rozgrywali sparringi, debiutowali w ekstraklasie, ale dziś spośród blisko ćwierć setki zawodników jest tylko dwóch, którzy w rundzie jesiennej na jakimkolwiek centralnym szczeblu piłkarskim w kraju rozegrali w rundzie jesiennej minimum 50 procent meczów w swojej drużynie: Sebastian Rudol na poziomie ekstraklasy w Pogoni i Rafał Gutowski w II-ligowych Błękitnych. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

kibic
2016-12-14 07:35:39
Obraz nędzy dopełniają słabiutkie wyniki rezerw Pogoni. Przecież zawodnicy aspirujący do pierwszego składu czy nawet szerokiej kadry powinni tą trzecią ligę roznieść, a jest odwrotnie. Nie chce im się wysilać? Z takim podejściem do niczego nie dojdą.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA