Rozmowa z Beatą Bogdańską, profesorem oświaty, nauczycielką matematyki w XIII Liceum Ogólnokształcącym w Szczecinie z oddziałami Gimnazjum 16 oraz SP 6
– Otrzymała pani honorowy tytuł profesora oświaty i jest pani piątym nauczycielem z tym tytułem w Szczecinie, a trzecim w XIII LO. To najwyższy stopień wtajemniczenia zawodowego. Jak zaczęła się pani przygoda z zawodem nauczyciela?
– Jak każdy młody człowiek w liceum zastanawiałam się: co dalej? Bardzo lubiłam matematykę, zauważyłam, że tłumaczenie jej moim rówieśnikom całkiem dobrze mi wychodzi, więc postanowiłam rozpocząć studia matematyczne na kierunku nauczycielskim. Decydującym momentem były jednak praktyki podczas studiów: w liceum, technikum, szkole podstawowej. Wtedy poczułam, że szkoła to jest to miejsce. Dobrze się czułam w kontakcie z uczniami. Praca w szkole to wzajemne motywowanie się do działania. Mnie się cały czas chce rozwijać, czytać, myśleć nad zadaniami, przygotowywać inne zestawy niż rok temu, żeby się nie powtarzać, żeby też mnie samej nie było nudno. Kontakt z młodym człowiekiem motywuje do tworzenia nowych rzeczy oraz do samokształcenia.
– Z „trzynastką” jest pani związana od chwili jej powstania. Jak to się zaczęło?
– Zaraz po studiach, a nawet jeszcze przed obroną pracy magisterskiej pilnowałam egzaminów wstępnych do nowo tworzonej szkoły – XIII Liceum Ogólnokształcącego przy Uniwersytecie Szczecińskim. Po obronie pracy otrzymałam od jednego z twórców szkoły pana Michała Szumana, „sprawcy wszystkiego”, propozycję zatrudnienia w tej szkole, z radością przyjęłam ją i po wakacjach byłam już nauczycielką matematyki. Początkowo nie było lekko, głównie z powodu bazy, której, „trzynastka” długo nie miała. Co ciekawe, pierwsze egzaminy wstępne odbyły się w budynku, w którym obecnie mieści się XIII LO – w SP nr 50. Pierwszy rok funkcjonowania XIII LO to Krzekowo – XI LO. Następnie przerzucono naszą szkołę na ul. Mazurską do SP nr 62, a kolejna jej siedziba była przy pl. Kilińskiego na najwyższych piętrach budynku dzisiejszego WZDZ. Tam odbyła się pierwsza matura „trzynastki”. Po zatoczeniu takiego koła po Szczecinie w 1996 r. wylądowaliśmy ponownie przy ul. Unisławy 26 i tu, gdy wiadomo było, że baza jest stała, poziom zaczął powolutku, powolutku rosnąć i wypracowaliśmy, osiągnęliśmy to, czym się możemy teraz cieszyć i o co troszczyć dalej.
[..]
– Właśnie, matematyka jest piętą achillesową uczniów naszego województwa. Na wszystkich egzaminach zewnętrznych najgorszy wynik jest z tego przedmiotu. Uczniowie boją się matematyki, nie rozumieją jej. Może błąd leży w nauczaniu wczesnoszkolnym?
– Wiele zależy od nauczyciela. Bardzo łatwo zniechęcić i zamknąć ucznia na solidną pracę. Trzeba być bardzo czujnym, obserwować i wyciągnąć rękę. To nie jest łatwe. Własną postawą i radością z tego, co się robi, można przekonać ucznia, że warto, że każdy może osiągnąć dobry poziom. Nie przepytuję uczniów przy tablicy. To uczniowie mają mnie przepytywać, a ja dopiero na klasówce sprawdzam. Rozmawiamy, pytam ich, ale tak żeby się uczyli występować publicznie, argumentować swoje zdanie, natomiast to nie jest na ocenę. Jak uczeń przedstawi zachwycające rozumowanie, to otrzymuje brawa i gratulacje. Każde niestandardowe rozwiązanie zadania zyskuje uznanie zespołu klasowego. To buduje, tak myślę, dobre warunki rozwoju. Często zdarza mi się powiedzieć „Znakomite rozumowanie, lepsze od mojego”. Mam wrażenie, że strach przed matematyką, niestety, wywołują często nauczyciele.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 15 grudnia 2017 r.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Elżbieta KUBERA