Niedawno opisałem stojące na ulicach wielu nadmorskich miast urządzenia, do których wrzuca się monetę jedno- lub dwuzłotową i liczy na szczęście, że ta spadnie tak, że wysypią się pieniądze jako nasza wygrana. Patrząc na ilość monet zgromadzonych na palecie, która przesuwa się tam i z powrotem, wielu liczy na wygraną, ale najczęściej odchodzą z kwitkiem.
Dla zachęty organizator tej gry wrzucił na monety banknoty nawet stuzłotowe, które mają zachęcić do zabawy. Pytanie jest tylko jedno: czy banknot wyleci przez otwór przeznaczony na monety?
Czy to jest urządzenie hazardowe? Pytanie tej treści razem ze zdjęciem automatów wysłałem do Ministerstwa Finansów, skąd otrzymałem długą odpowiedź, z której zacytuję najważniejsze stwierdzenie: „Minister Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej nie wydawał decyzji rozstrzygającej charakter gier dla przedstawionych w pytaniu urządzeń”.
W ostatnich dniach zauważyłem, że pojawiły się kolejne urządzenia, m.in. w Pogorzelicy i Niechorzu. Tyle że jest na nim widoczna informacja, że są to „rozmieniarki”, które „służą do rozmieniania pieniędzy tylko dla użytkowników automatu”.
Ciekawa to rozmieniarka, do której wrzucamy banknot 10-, 20-, 50- lub 100-złotowy, a po wchłonięciu go przez automat leży na monetach złożony na cztery. Takich cudów dokonuje ta maszyna, która jest zwyczajną rozmieniarką, a nie urządzeniem hazardowym. Najgorsze, że nawet minister finansów w to uwierzył…
* * *
Nie próbowałem dokonać rozmieniania pieniędzy, bo jakby automat ich nie rozmienił, to do kogo miałbym pójść z reklamacją? Maszyny nie mają właścicieli, bo nie są „podpisane”… ©℗
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI