Politycy nadal - mimo informacji, że ekspertyzy grafologiczne potwierdzają, iż TW "Bolek" to Lech Wałęsa - różnią się w ocenach postaci byłego prezydenta. W niedzielę komentowano nieoficjalne doniesienia PAP, że opinia dot. teczki TW "Bolek", przygotowana przez Instytut Sehna, potwierdza współpracę Wałęsy z SB.
Oficjalną informację nt. opinii IPN ma przedstawić na konferencji prasowej we wtorek (31 stycznia).
Prof. Andrzej Zybertowicz z Kancelarii Prezydenta uważa, że ekspertyzy nie zamykają sprawy "Bolka".
- Zbyt dużo interesów opleciono wokół Bolka, jako pewnego kapitału politycznego, jako narzędzia polityki antypisowskiej. Ci, którzy przez te wszystkie lata, wbrew ewidentnym faktom, odmawiali przyjęcia prawdy, dalej będą utrzymywali tę "bolkowatość", jako pewien styl myślenia III RP - powiedział Zybertowicz w programie Polsat News o Radia ZET. Według niego od 2008 r. nie ulega żadnej wątpliwości, że człowiek, który twierdzi, iż nie był "Bolkiem" ma jakiś kłopot z kontaktem z rzeczywistością. Według niego "poziom zakłamania jest tak wysoki, że ta sprawa nie będzie rozstrzygnięta dla bardzo wielu osób". Zgodził się z tym wiceminister kultury Jarosław Sellin.
- Nie ulega żadnej wątpliwości, że dramatyczny życiorys Lecha Wałęsy miał ten epizod - długi, bo kilkuletni - współpracy z SB. To jest udowodnione (...), co nie umniejsza oczywiście zasług Lecha Wałęsy w latach 80-tych, ale każe nam zastanawiać się nad tym, czy nie należy pisać historii Solidarności i historii III RP, zwłaszcza prezydentury Lecha Wałęsy po prostu na nowo - uważa Sellin.
Także dla Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz'15) od lat oczywiste jest, że Lech Wałęsa to TW "Bolek".
- Dziś problem polega na tym, że Lech Wałęsa pozywa tych wszystkich ludzi, którzy mówią prawdę (...). To jest haniebne dla Lecha Wałęsy, bo (...) gdyby wyszedł do narodu i powiedział: słuchajcie złamałem się, zrobiłem rzecz głupią, straszną, wystraszyłem się, przepraszam, to podejrzewam, że społeczeństwo polskie przyjęłoby to z wielką ulgą. Ale Lech Wałęsa brnie w to kłamstwo - ocenił poseł.
Natomiast według Marka Sawickiego (PSL) Wałęsa pewnie będzie oceniany przez następne 50 lat, a wnioski z tych ocen będą różne.
- Jedna ekspertyza jeszcze nie przesądza o wszystkim. Wiemy, że czasy były bardzo trudne, że wielu ludzi dało się złamać, ale też niewielu ludzi po współpracy z SB wróciło na drogę cnoty i walki o wolność - dodał. Podkreślił, że nikt nie odbierze Wałęsie tego, co zrobił w latach 80-tych i latach 90-tych, tymczasem prawica próbuje całkowicie zdyskredytować Lecha Wałęsę.
Wiceminister ON Bartosz Kownacki (PiS) zgodził się ze zdaniem, że "nikt nie może zabić oceny Lecha Wałęsy poza samym Lechem Wałęsą".
- Gdyby się przyznał wtedy, stanął po właściwej stronie i powiedział, że chce rozliczenia przeszłości, to jego legenda wyglądałaby zupełnie inaczej - argumentował w programie "Kawa na Ławę. - Trochę mi żal, że postać, która tak świetnie mogłaby się zapisać w powojennej historii Polski, tak rozmienia się na drobne.
Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna) wyraziła z kolei podczas "Śniadania w Radiu ZET" opinię, że kwestiami tak zamierzchłej przeszłości powinni zajmować się historycy, a nie politycy.
- Na całym świecie Lech Wałęsa jest postrzegany jako człowiek, któremu naprawdę udało się zrobić bardzo wiele dobrego. Wszyscy się dziwią dlaczego Polska niszczy ten jeden z symboli tak mocno rozpoznawalny na całym świecie - mówiła. Dodała, że patrzy na sprawę także w ludzkim wymiarze. - To był młody człowiek, który - jeżeli nawet zdarzyło mu się potknąć na początku lat 70-tych (...), to całe lata jego działalności udowodniły, że stał po właściwej stronie mocy.
Jak natomiast podkreślił Adam Szłapka (Nowoczesna), granie teczkami przez Jarosława Kaczyńskiego jest największym zwycięstwem SB.
- Być może próbuje tymi teczkami esbeckimi przepisać historię, żeby obniżyć zasługi Lecha Wałęsy i wybielić samego siebie (...), a swoją legendę chce zbudować swoją legendę na niszczeniu innych? - pytał.
Stanisław Gawłowski (PO) mówił, że nikt nie ma wątpliwości, iż Lech Wałęsa to wielki Polak i wielki człowiek.
- Nawet jak PiS będzie bardzo mocno obrzucał Lecha Wałęsę błotem, to jest to ktoś, kto doprowadził do przełomu w Polsce w 1989-1990 roku, człowiek za którym miliony Polaków poszły i uwierzyły, że Polska może być najlepszym krajem - tłumaczył poseł PO. Jego zdaniem PiS bardzo by chciało, by zbudować pomnik Jarosławowi Kaczyńskiemu, a z tego pomnika zdjąć Lecha Wałęsę.
Krzysztof Hetman (PSL) w TVN 24 ocenił, że dzisiaj wyraźnie widać, że historię Polski pisze się teczkami SB.
- Straszne jest to, że wiele środowisk daje bezwarunkową wiarę w to, co się w nich znajduje. Patrząc z tej perspektywy, zaraz się okaże, że ten wielki sukces w 1989 roku nie należał do Solidarności, Polaków i robotników, tylko że to była jakaś sztuczka Jaruzelskiego, Kiszczaka i podległych im służb - argumentował. - Ci, którzy chcą zohydzić symbol wolnej Polski, jakim jest Lech Wałęsa, mogą się bardzo zdziwić za 5, 10 albo 15 lat. Może wtedy wypłyną kolejne teczki na tych, którzy dzisiaj dają absolutną wiarę temu, co jest w aktualnie otwieranych teczkach?
Sławomir Neumann (PO) zapowiedział z kolei, że nawet potwierdzenie agenturalności Wałęsy niczego nie zmieni w relacjach PO-Wałęsa.
- Nikt nie zabije legendy Lecha Wałęsy i co zrobił dla Polski. (...) Wałęsa twierdzi, że to są dokumenty spreparowane przez Służbę Bezpieczeństwa PRL. Nie mam powodu mu nie wierzyć - powiedział. - To jest człowiek, który całe swoje życie poświęcił walce z reżimem komunistycznym i ze służbami bezpieczeństwa reżimu komunistycznego o wolną, niepodległą Polskę.
Wałęsa, pytany w sobotę o nieoficjalne informacje PAP odparł: „Jest to kłamstwo. Mam nadzieję, że kiedy sądy będą właściwe, będzie to udowodnione”. W niedzielę natomiast mówił dziennikarzom: "Jeszcze nie ma stanowiska, a wy już bredzicie ile tylko się da. To po pierwsze. A po drugie to Kiszczak zrobił donosy dwa razy na mnie, a nie ja na niego. I na podstawie tych dowodów jest cała ta sprawa. Na moim Facebooku możecie zobaczyć świadków, dokumenty i fakty. Musicie wybrać, czy Kiszczak, na którego wisi tyle dowodów, ze zbrodniami włącznie, który chciał mnie też i zabić - tam też jest dowód - i jemu niektórzy dają wiarę. To jest tragiczne w tym wszystkim".
(pap)
Fot. Ryszard Pakieser