Wiadomo już, że budowa tradycyjnego muzeum morskiego w Szczecinie jest nierealna. Nie ma na to pieniędzy, a unijne dofinansowanie może dotyczyć tylko tzw. centrów nauki, przy czym kwota na taką placówkę też jest ograniczona. Co w tej sytuacji postanowią decydenci? Rozmawiano o tym podczas czwartkowego spotkania w Starej Rzeźni.
„Perspektywy powstania Muzeum Morskiego” – to jeden z głównych tematów „Salonu Morskiego”, na który stowarzyszenie Business Club Szczecin zaprosiło tym razem do zrewitalizowanego zabytku na szczecińskiej Łasztowni. Spotkanie współorganizowało Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia wraz z firmą CSL Internationale Spedition.
– Dziś mamy rozpoczęcie dyskusji – powiedział marszałek zachodniopomorski Olgierd Geblewicz, który na wstępie przypomniał, jaka była idea powstania muzeum morskiego. – Kilka lat temu podpisaliśmy umowę z gminą Szczecin, która udostępniła nam teren. Ogłosiliśmy konkurs architektoniczny na koncepcję bryły muzeum. Został on rozstrzygnięty. Finalnie okazało się, że kwota zagwarantowana w budżecie tylko w 50 procentach wystarczyłaby na realizację koncepcji architektów. To spowodowało, że musieliśmy przesunąć w czasie ten projekt.
Liczono, że ruszy w nowej unijnej perspektywie finansowej (2014-2020). Nowy obiekt miał stanąć na Łasztowni – na działce w pobliżu Trasy Zamkowej, na nabrzeżu Starówka.
– Pojawił się jednak problem, bo ze względu na restrykcje unijne możemy wybudować obiekt kosztujący do pięciu milionów euro – tłumaczył marszałek. – Tymczasem potrzeba minimum 60 milionów złotych. Pracujemy nad koncepcją, by obiekt był centrum nauki poświęconym tematyce morskiej. Kanwą miałyby być napędy stosowane na morzu, pokazanie, jak działają poprzez budowę interaktywnych ciekawostek dla młodzieży.
W ocenie O. Geblewicza, świetnym uzupełnieniem tego centrum byłoby zbudowanie wokół pawilonów wystawienniczych – lekkich, zadaszonych i podświetlonych konstrukcji, w których zostałyby pokazane duże eksponaty.
– Byłoby to coś w rodzaju skansenu morskiego, choć może pod inną nazwą, z wytyczoną trasą pomiędzy obiektami i wyeksponowanymi zabytkowymi żurawiami – wyjaśniał Geblewicz. – Chodzi o to, by tę przestrzeń uczynić marynistycznym sercem Szczecina.
Jak dodał marszałek, w dalszej przyszłości ten rejon miasta mógłby uatrakcyjnić maszt Maciejewicza i na przykład stanąć w południowej części Wyspy Grodzkiej, gdzie byłby dobrze wyeksponowany.
– Tak to widzę, również przez pryzmat realnych możliwości – podsumował swoją wizję marszałek. – To jest naprawdę trudny temat, ale wierzę, że potrafimy zrozumieć swoje racje i wypracować pewien konsensus.
Lech Karwowski, dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie, uzupełnił, że ogólną ideą centrum nauki byłyby nie tylko napędy, ale też zjawiska falowe, a wszystko ilustrowałyby zabytki techniki.
– Jak zbudować takie centrum nauki i co zrobić z wielkogabarytowymi zabytkami? – zastanawiał się dyrektor Karwowski. – Gdy się okazało, że mamy ograniczone możliwości, rozważamy kilka wariantów. Jednym z nich jest kontynuowanie wcześniejszej idei. Można też centrum nauki utworzyć na tyłach Muzeum Narodowego na Wałach Chrobrego, a na Łasztowni coś w rodzaju ścieżki edukacyjnej, otwartego muzeum, pawilonów w sąsiedztwie dźwigów i Starej Rzeźni. Powstałyby dwie odrębne przestrzenie.
Pytany o realny termin zbudowania centrum nauki, marszałek Geblewicz odpowiedział, że potrzeba na to 3-4 lata.
– Musimy wrócić do rozmów z projektantem i dostosować obiekt do nowej funkcji – zaznaczył. – Trzeba dookreślić jego ideę, ustalić, jaką historię chcemy opowiedzieć. Zawartość jest większym wyzwaniem niż sama bryła.©℗
Tekst i fot. Elżbieta KUBOWSKA
Na zdjęciu: Zachodniopomorski marszałek chce, aby Łasztownia stała się marynistycznym sercem Szczecina.